Byli już strasznie zmęczeni Coen od czasu do czasu zataczał parę młyńców swym mieczem starając się zagłuszyć ględzenie krasnoluda na temat zabijania goblinów i rozłupywania czaszek. Obu im wydawało się, że ta droga nigdy się nie skończy.

O cholera! Stwierdził Coen, chyba masz rację. - pobiegli...

To idź- odpowiedział elf, albo idę z tobą, zamtuz nie ucieknie. Uśmiech na twarzy Garlanda poszerzył się.

Po około 10 minutach bohaterowie doszli do gospody "Przy Kasie".

"Można mu zaufać?" szepną do Gorima Coen, " z elfem nigdy nic nie wiadomo" odparł karzeł. " O co ci chodzi więc?" rzucił Tancerz Wojny

"Spodziewałem się was" odpowiedział elf "widzicie jestem w Kormyrze już sporo czasu i nie natrafiłem na żadną robotę, może jak połączymy siły to coś nam się trafi. A i jeszcze jedno jest ze mną kolega Toragot, jest teraz na treningu" -elf przechylił do końca kielich z bretońskim winem.

Gorim skupił się i na palcach prawej ręki odliczył trzy... " trzy elfy i jeden Krasnolud, to nie wróży nic dobrego, ale jak by co to zarąbie jednego i po strachu..."

"No to spotkamy się jutro tutaj, z samego rana" podsumował całą rozmowę Coen, "do zobaczenia".

Oczy Elkora i Toragota spotkały się, Coen oceniał jego siłę i naturę, podczas gdy tamten patrzył na niego z nienawiścią, po chwili opanował się i uśmiechnął.

"Tutaj jest dom Rika Zbawiciela, który w krytycznym momencie bitwy zrzucił z murów jednego z potężnych wojowników chaosu, a tu..." kontynuował Angerio.

Majordomus odprowadził ich na piętro, weszli do wspaniałego pomieszczenia, gobeliny, obrazy, piękne meble i broń emanowały niesamowitym bogactwem. Po środku pokoju stał mały stoliczek, przy którym siedziało trzech mężczyzn, dwóch z nich wyglądało na arabskich kupców, trzeci siwy i umięśniony to był chyba Jorg.

"O spodziewałem się was " powiedział bez żadnych emocji "mam dla was zadanie, musicie zejść do miejskich podziemi i odnaleźć kamień magiczny o niespotykanej mocy, chroniący miasto przed sługami chaosu i ożywieńcami, jeśli zdobędziemy ten kamień i uda nam się go skopiować to miasta Starego Świata będą spokojne jak przed wiekami!" krzyknął podniecony, "oferuję pięćdziesiąt złotych koron na głowę"

"Zgadzam się!"- krzyknął Gorim bez zastanowienia, 50 zk to fortuna.

"Awięc dobrze, daje wam na to 2 dni i 10 złotych koron zaliczki, do zobaczenia chłopcy!"

uzbrojeni w dwa długie miecze każdy i lśniące kolczugi, stanęli przed karczmą, Coen z krótkim mieczem i sztyletem i napierśnikiem z łuski smoka stanął nic nie mówiąc koło drzwi, jego twarzy była pomalowana w barwach wojennych Adamana na Brionhy, Gorim z dwoma toporami przewieszonymi na plecach sztyletem w bucie i beczułką piwa na sznurku zdawał się w ogóle nie przejmować pobytem w kanale...

szeroki, także mogły się zmieścić dwie osoby a smród nie doskwierał straszliwie...

Jakiegoś tajemnego przejścia a nie łazić tak w kółko." -szepnął, " co ty gadasz" skrytykował na głos Toragot, "to nie..." głos mu zastygł gdy koło niego z kanału wynurzył się wielki robak, z ostrymi kończynami.

Obok Toragota stał Coen który teraz zaatakował, jego miecz zatańczył po raz kolejny wojenną pieśń, wtem buchnął płomieniami przysmażając część twarzy poczwary.

Ta teraz wpadła w furie i spryskała elfy zielonym żrącym kwasem, który rozpuścił jeden z mieczy Wysokiego Elfa.

Toragot zakrzyknął "będę się kąpał w twojej krwi!!" i wbił drugie ostrze w pierś istoty, po chwili sama rękojeść opadła do wody a rana zasklepiła się...

"Nie! To niemożliwe" stwierdził na głos Iluterandalis, obaj byli zaskoczeni ich ostrza nigdy jeszcze ich nie zawiodły, tylko rana zadana przez płomienny miecz Tancerza Wojny pozostała.

Bezbronny teraz elf został złapany przez dwie większe odnóża bestii, podczas gdy dwa mniejsze przebijając kolczugę rozorały elfi brzuch...

Toragot zawył z bólu, lecz po chwili opanował się i wbił kciuki w oczy gada.

Ryk jaki wydała z siebie zraniona kreatura przyprawił bohaterów o ciarki na plecach.

"Łap!" zawołał Iluterandalis rzucając sztylet przyjacielowi, ten złapał go szybko i zaczął z dziką pasją wbijać raz po raz w głowę poczwary. Mózg ochlapał wszystkich widzów, a krew zabarwiła cały ściek...

Przeciwnik w końcu poddał się i osunął w odmęty...

Powrót