MG ogranicza tylko jedno- jego wyobraźnia.

 

Z “Dzienników Ataku Na Loren”

 

 

 

15 dzień po Belleteyn

Właśnie siedziałem sobie spokojnie przed swoją jamą, żując jakieś stare onuce, które bohatersko udało mi się odebrać większemu ode mnie goblinowi, kiedy przyszedł cały ten nadęty komendant wojska, Zgryz. Zerwałem się na baczność, onuce odrzuciłem precz, żeby nie przyszło mu do głowy mi je zabrać. Już wtedy wiedziałem, że coś się szykuje.

Komendant jednym groźnym spojrzeniem obrzucił mój barłóg i mnie samego, rozpaczliwie próbującego przybrać postawę pełną godności. Z jakim trudem mi to przychodziło, można się spokojnie domyślić- wystarczy sobie wyobrazić goblina z kawałkiem skóry jako przepaską na biodra. I wystarczy pomyśleć, że ten goblin jest o wiele mniejszy od swoich współbraci. Jeżeli wyobrażać sobie wszystko po kolei, powinno się uzyskać idealny obraz Toudiego- czyli mnie. Bo wiecie, gobliny też mają imiona.

- Żołnierzu!- zagrzmiał komendant- dlaczego nie stawisz się na zbiórkę?

- Zbiórkę?- wyjąkałem, starając się ukryć brudne stopy w trawie- nic nie wiem o żadnej zbiórce.

- Dobra dobra- warknął Zgryz, łapiąc mnie za ucho i unosząc do góry- znamy my się na takich. Dzisiaj przed zachodem przyczłapiesz na główny plac, zrozumiano?

Miałem odmówić tak uroczej propozycji?

W taki sposób wyjaśnia się, dlaczego o tej porze, kiedy każdy normalny goblin zajęty jest sobą i bezpiecznie siedzi w swojej norze, ja z podziwu godną zaciekłością ryję nowe korytarze w brudnej, klejącej się ziemi. Mam nadzieję, że nie będzie im się chciało szukać mnie pod kępami drzew. Tak, wiedziałem, że od tego myślenia nareszcie wpadnie mi do głowy coś mądrego. Nie znajdą mnie! Jestem geniuszem, muszę to skromnie przyznać.

[wieczorem]

Nie jest najlepiej. Plan zawiódł na całej linii. Kilka goblinów z zaopatrzenia znalazło mnie przez przypadek, kiedy czerpali wodę ze studni. Całe szczęście, że zdecydowali się na to tak szybko, bo już miałem zrezygnować z machania łapami i spróbować się utopić. Cóż, nawet geniuszom przytrafiają się pomyłki w obliczeniach. Skutek: straszny katar i dużo straconego czasu.

Mam szczęście, że komendant nie przejął się zbytnio moją próbą dezercji z oddziału. Podczas sprawdzania przydatności do służby wojskowej skłamałem, że jestem nieco młodszy, ale nie chcieli odesłać mnie do domu. Jedyne, co mogło mnie uratować, to mój właśnie zaczynający się katar, ale nafaszerowali mnie czosnkiem i przyjęli. Nie mogę już znieść samego siebie. Przeklęte konowały.

 

16 dzień po Belleteyn

Całą noc nie spałem, ale tylko częściowo były temu winne emocje. Skłonny jestem sądzić, że to wszystko wina tego olbrzymiego orka, co urządził sobie poduszkę z mojego brzucha. Chyba ominę dzisiejsze śniadanie, nie czuję się zbyt dobrze. Gość zapomniał zdjąć hełmu. W mojej genialnej głowie dojrzewa myśl o zemście.

Udało mi się jednak dowiedzieć, do czego tak właściwie zmierza komendant Zgryz, gromadząc tak ogromne ilości goblińskiego wojska. Podsłuchałem rozmowę wodzów w namiocie. W tajemnicy przed ludźmi chcą przeprowadzić atak na elficki Las Loren! No nie, zawsze wiedziałem, że ktoś tu ma nie po kolei. Próbowałem namówić inne gobliny do bojkotu wyprawy, ale one, zamiast myśleć racjonalnie, zamiast w ogóle myśleć, urządziły sobie święto.

Mam teraz nad czym rozmyślać. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej o planowanym ataku. Nie wiem, ale wcale nie mam ochoty być zadeptany przez stada elfów, które muszą się kryć w takim lesie. Do wyboru miałbym jeszcze zadeptanie przez najemny pododdział orków, które wczoraj dołączyły się do nas. Po dzisiejszej nocy jednak nie darzę typów sympatią.

 

17 dzień po Belleteyn

Kochany pamiętniczku, dzisiaj dowiedziałem się dalszych ciekawych szczegółów! Korzystając z mojej umiejętności cichego stąpania w toalecie, udało mi się podsłuchać rozmowę dwóch generałów. Wynikało z niej, że mają wysłać do Loren jakąś grupę szpiegowską, żeby wyśledzić działania wroga. No, takie goblińskie KGB.

Skorzystałem także z nadarzającej się okoliczności i gumą do żucia zapchałem zamek do kabiny, w której właśnie śpiewał sobie mój znajomy ork. Poznałem jego głos, bo nasłuchałem się wczoraj, jak chrapie. Ale miałem niesamowity ubaw, kiedy chłopak wyczołgiwał się przez rury!

 

19 dzień po Belleteyn

Niesamowicie nudno. W zasadzie nic się nie dzieje. Martwi mnie to, bo mam wrażenie, że to przysłowiowa “cisza przed burzą”. Poza tym, miałem już parę okazji do nawiania z oddziału, ale stwierdziłem, że to nie ma sensu. Jeden z orków pokazywał mi swoją pochwę na miecz. Podobno zrobiona jest z elfiej skóry- sam chciałbym mieć taką.

W obozie na razie cicho i głucho na temat grupy wywiadowczej. Zapewne jest tak tajna, że nawet sami jej członkowie o niej nie wiedzą.

Złość mnie zżera, bo u nas spokój i nudno, a na tyłach wojska zaczyna się jakaś burda. Oczywiście, nie pozwolono nam tam pójść i popatrzeć. Nasz oddział siedzi i ziewa, a tamci się bawią. To nie jest sprawiedliwe.

 

20 dzień po Belleteyn

Czułem, że coś się szykuje! Dzisiaj ta szycha, komendant Zgryz, przyzwał mnie do swojego namiotu. Zdziwiło mnie to, że zna moje imię- w końcu w samym moim oddziale jest dobra pięćdziesiątka gobasów, a co dopiero mówić o wszystkich, którzy z nami idą. Samo wykarmienie jest trudne, bo tylna straż znajduje się dwa kilometry od czołówki.

I dokładnie tak, jak się spodziewałem, przydzielili mnie do całego tego tajnego kontrywiadu! Bo podobno jestem mały i nie za bardzo mnie widać. Muszę napisać do mamy, że to właśnie przez nią mam teraz problemy w wojsku.

No i dali mi w łapy kupę tajnych listów i wynocha. Razem ze mną są jeszcze trzy gobliny podobnego wzrostu. Nie wiem dlaczego, ale dali mi chyba zwierzchnictwo nad oddziałem. Muszę na siebie uważać, bo moi podwładni ostrzą sobie na mnie zęby. Dam im wycisk, nie ma co.

 

22 dzień po Belleteyn

Nadałem naszemu kontrywiadowi takie szaleńcze tempo, że z głów moich podopiecznych całkowicie wywietrzała chęć mordu swojego kochanego dowódcy. Mogę już spać spokojnie. Nadeszła więc chwila, aby scharakteryzować te nieszczególne osobistości, które podróżują razem ze mną. Moim zastępcą- w razie mojej śmierci, co raczej szybko nie nastąpi- został Zgred, mały, zielony goblin, całkiem sympatyczny. Denerwuje mnie jedynie jego zwyczaj trzymania palca (a czasami także innych przedmiotów) w nosie, ale z czasem chyb uda się nam wykorzenić ten barbarzyński nałóg.

Pinokiem, ze względu na długi nos, nazwaliśmy naszego kucharza. Jest znośny, o ile nie ocieka tłuszczem z patelni, a trzeba wiedzieć, że ocieka prawie zawsze. Jeszcze niedawno ociekały także jego długie, czarne wąsy, ale zaczailiśmy się na niego i obcięliśmy je we śnie. Z tego powodu niezbyt nas lubi, ale nie ma wyboru.

Był z nami jeszcze jeden goblin, ale wczoraj jakoś zabrakło nam prowiantu i byliśmy zmuszeni go zjeść. Na razie nie jesteśmy głodni, ale wiemy, że następnym razem zjemy kucharza. Razem ze mną grupa liczy trzy osoby.

 

25 dzień po Belleteyn

Kolejne trzy dni nudy. Dopiero dzisiaj udało nam się przez przypadek natrafić na trzy elfki, podróżujące w stronę, z której my dopiero co przyszliśmy. Wysłałem mój oddział do szybkiej interwencji. Pobiegaliśmy sobie trochę wte i wewte, aby zmylić ślady. Jestem pewny, że to wystarczy. Do samych elfów ze względów bezpieczeństwa nie podchodziliśmy. Wiadomo przecież, że ich wzrok może być zabójczy, a swoją pieśnią potrafią ogłuszyć goblina na zawsze.

Pomni na stare legendy, urządziliśmy małe polowanie na wiewiórki i pod wieczór każdy z nas miał parę ładnych nauszników. Zabezpieczeni przed zdradziecką pieśnią elfów, ruszyliśmy w dalszą podróż. Chyba już niedaleko.

 

26 dzień po Belleteyn

A więc to tak wygląda Loren! Szczerze mówiąc, nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Czasami wydawało mi się, że widzę jakiś domek, ale wszystko zasłaniają te cholerne drzewa. Gdyby powycinać ich troszkę, od razu zrobiłoby się przejrzyściej. Widać, że elfy nie są takie bystre, jak, nie chwaląc się, ja.

Chcieliśmy dzisiaj zjeść kucharza (skończył się gulasz z wiewiórek), ale uniemożliwił to nam wypadek losowy. Pinokio szedł pierwszy i chyba natrafił na jakąś magiczną barierę przeciwko goblinom, bo nagle usłyszeliśmy trzask i coś go wyrzuciło poza obręb lasu. Nie myśląc długo, zatrzymaliśmy się, nie chcąc skończyc tak samo. Kucharza wrzuciliśmy do rowu, bo nie wyglądał już ani trochę apetycznie. Wygląda na to, że razem ze Zgredem będziemy musieli przeżyć dzisiejszą noc bez jedzenia.

 

27 dzień po Belleteyn

Siedzimy pod tą głupią barierą i nie możemy wymyślić, jak ją obejść. Mój podwładny albo nie okazuje swojej inteligencji, albo mózg znalazł się w bogatej kolekcji jego ułomności. Jedynym przebłyskiem geniuszu u niego był pomysł przebrania się za krzaki i wejścia w ten sposób do Loren. Jako, że nie mogliśmy wymyślić nic innego, wykonaliśmy plan Zgreda. Czy widzieliście kiedykolwiek podobny plan, w którym tak wiele może się nie udać?

Okleiliśmy się liśćmi i jakoś ominęliśmy barierę. Doszliśmy jednak do wniosku, że bezpieczniej będzie, jak zostaniemy w swoich przebraniach, aby być zabezpieczonymi przed innymi barierami, jakie na pewno spotkamy na swojej drodze.

Zgred jakoś dziwnie na mnie popatruje. Zaczynam się niepokoić.

 

29 dzień po Belleteyn

Zręczna charakteryzacja zdaje egzamin w warunkach polowych. Przebrani za krzaczki, wykradliśmy ubrania elfkom z ich wywiadu. Tym razem musiały się wrócić, aby nie paradować nago po lesie. Niebawem zatrzymały się w tym samym miejscu, więc znowu zabraliśmy im parę rzeczy. Trzeba było widzieć ich miny!

[wieczorem]

Robi się groźnie. Te skubane elfki dorwały ostatniego z moich podwładnych podczas akcji bojowej! Krzyczał, żebym mu pomógł, ale to skazałoby moją misję na niepowodzenie. Poza tym, nieco cieszę się, bo pojedynczy goblin ma większe szanse na pozostanie niewidocznym.

I co te durne elfki zrobiły? Zamiast zabić Zgreda, jak ja bym to zrobił, to one go związały i dawaj z nim do lasu, do miasta! Chcą z niego zrobić atrakcję turystyczną, czy co? Poszedłem za nimi, bo musiały zdjąć jakieś bariery, żeby go przenieść. Pozbyłem się przebrania, cholerne liście wyrzuciłem w diabły.

 

30 dzień po Belleteyn

Z daleka widać już nasze oddziały! Cieszę się, bo to znaczy, że już niebawem moja misja się skończy i wrócę do mojej ukochanej nory. Mimo wszystko, nie dałem się ponieść emocjom i dalej wykonuję swoje obowiązki. Miałem wykraść z kwatery jakiegoś elfa mapę lasu. Tylko, że ja nie wiem, jak taką mapę odróżnić od innych map, a zanim się zdecydowałem, to ten elf wszedł do pokoju. Dałem nura pod łóżko i przeleżałem pod nim parę godzin, dopóki nie zdecydowałem się wyczołgać przez odpływ kanalizacyjny.

Miałem tyle szczęścia, że mnie nie zauważył. Był zajęty przeglądaniem zawartości swojej szafy. Kusiło mnie, żeby tam spojrzeć, ale zdecydowałem nie poświęcać dobra akcji dla głupich i niegodnych prawdziwego goblina pobudek.

31 dzień po Belleteyn

I znowu przez cały dzień nic się nie działo. Usiadłem na drzewie i tkwiłem tam chyba do późnych godzin wieczornych, oglądając moją wczorajszą zdobycz, znaczy się, mapę. Podoba mi się i zaczynam namyślać się, czy też nie zatrzymać jej dla siebie, żeby później w domu powiesić.

Nasze oddziały rozłożyły się wokół Loren, utrzymując bezpieczną odległość od bariery przeciw goblinom. Mają rację. Po tym, co stało się z naszym byłym kucharzem, sam wolałbym nie podchodzić. Z jedną różnicą. Ja jestem genialny, a oni nie.

Może jestem jakimś mutantem albo co? Mój geniusz musi być jakiś nadnaturalny...

32 dzień po Belleteyn

Niedobrze. Elfy wykryły moją tajną kwaterę. Mam szczęście, że mapę schowałem wcześniej w pewnym bardzo dobrze ukrytym miejscu. Nie wiem dlaczego, ale te cholerne stwory nawet nie chciały mnie zabić! Wrzuciły mnie jedynie do takiego dziwnego tworu, przypominającego nieco studzienkę kanalizacyjną z kratkowanym przykryciem.

Tak właściwie, to zaszły mnie, kiedy spałem. Wredne są. To zdecydowanie nie fair.

Muszę się na nich zemścić.

 

34 dzień po Belleteyn

Całe dwa dni siedziałem, dłubiąc pracowicie łyżką w miękkiej ziemi. I, uwierzcie mi, udało się! Ba- dokopałem się aż do okopów naszych pracowitych chłopców, omijając w ten sposób barierę przeciwgoblińską! No, po prostu jestem z siebie dumny.

W okopach chłopcy z mojego pododdziału palili ogniska i w najlepsze piekli sobie nietoperze. Niemal padli ze strachu, kiedy zobaczyli mnie całego i zdrowego. I oczywiście, od razu skierowali do Zgryza, który siedzi gdzieś w jakimś zakamuflowanym miejscu i pewnie pije w najlepsze z najemnymi ogrami. Elicie nie wolno ufać.

 

35 po Belleteyn

I co on zrobił, ten wredny Zgryz? Co? Ano, pamiętniczku, zamiast uściskać mi ubrudzoną prawicę z wdzięczności, nawrzeszczał na mnie za wytracenie całego oddziału i wysłał na tyły wojska! Jak już wcześniej wspomniałem, do tylnej straży były dwa kilometry, które musiałem przebiec, niosąc na plecach prowiant. Prowiant wrzeszczał w nieznanym języku i kopał nogami.
Ale tu, na tyłach wojowniczej armii, przynajmniej nie jest nudno. Walczymy o wszystko- to ma być niby taka wprawka d
o ataku na Loren. Powiedziałem im, co wiem- że Loren to jedynie kupa drzew i nic więcej, ale mnie wyśmiali. Nie szkodzi zresztą. Podoba mi się tutaj.

Wieczorem straże zrobiły alarm, budząc ze snu cały obóz. Relacjonowali, że widzieli elfa. Utrzymywali to do tej pory, dopóki nie wyjaśniono im, że to, na co się rzucili, to była akurat owca.

 

36 po Belleteyn

My tu na tyłach czekamy na rozkazy, a tamci podobno zaczęli wojnę bez nas! Pełna ignorancja. Z nudów gramy sobie w kręgle, a czasami nawet w bierki. Bierki zrobiliśmy z wykałaczek- każdy z nas dostaje po dwie do obiadu. Uzbierała się tego dość spora kolekcja.

Szkoda tylko, że ukradziona z takim mozołem mapa została zidentyfikowana przez naszego szamana jako mapa nieba, niepotrzebna do niczego. Schowałem ją. Teraz na niej śpię.

Jak nie zaczną tu jakiejś porządnej wojny, to chyba się zanudzę. Ci na froncie jakoś potrafią sobie załatwić wojnę- w tej chwili mają ich trzy naraz!

 

38 po Belleteyn

Klęska! Rozumiesz pamiętniczku? Zwyciężyły nas, podstępne i złośliwe bestie! Nienawidzę elfów. A zwłaszcza tego, że oszukują!

Nie poszły tak, jak oczekiwaliśmy, przez wąski spłachetek polany, w której ukryliśmy już trochę wilczych dołów i innych niespodzianek. Nie! One musiały oczywiście przejść tunelem i zaatakować zaspanych strażników w okopach! Wybili nas co do nogi.

Oczywiście, Zgryz przeżył, jak każdy, kto ma więcej szczęścia niż rozumu. I od razu zaczął szukać kogoś odpowiedzialnego za nasz pogrom. Bo, widzisz, pamiętniczku, okazało się, że tunel od Loren do okopów pośrodku naszej armii został wykopany przez goblina. W pobliżu znaleziono niesamowicie pogiętą łyżkę, najwyraźniej użytą do drążenia.

Sam jestem wściekły. Gdybym dorwał tego zdrajcę, to...

 

© Copyright by Shadowsil 18.06.02