Artykuły:
>Po co to komu?
>Wybór artysty
>Przed i po
>Różne
>Pieprzenie
>Ble, ble, ble
>Olśnienie
>(sic)!
>O zachowaniu
>Lament
>Początek
>Coś o niczym
>Nurtujący nurt,czyli często zadawane pytania
>Boli, nie boli...
>Unikatowe dzieło sztuki
>Dorosła dojrzałość
>Pieprzenia ciąg dalszy, czyli dupy trucie
>Żółtaczka, HIV i inne przyjemności
>Ruchome piaski
>Ryba znaczy Szatan?!
>S(t)ymulator >Tatuaż z surówkami na wynos 100g 20 zł !NEW! >"Mamo, daj na tatuaż..." !NEW! >Machineria !NEW! >KONFESJONAŁ !NEW! >Fajnie jest być głupkiem !NEW!
Sylwetka:
>IFs
>Qui_Gon
>Chris
>Ponton
>Filo

Lament

  Wszystko, co wypisuję na łamach tej strony nie jest wytworem mojej wyobraźni. Mam wybujałą fantazję, ale nie aż tak. Wiedzę, którą staram się wam przekazać zdobyłem przez to gdzie się wychowałem. Nie mieszkałem na prywatnym osiedlu ze strażnikami ani nawet na typowym blokowisku. Mieszkałem w dzielnicy starych kamienic gdzie wieczorami nawet tubylcy zastanawiali się czy wrócą cali z wieczornego spacerku z pieskiem. Ci, którzy nie siedzieli w więzieniu to wcześniej czy później tam trafiali. Nie wszyscy oczywiście. Znając to środowisko dowiedziałem się tylu rzeczy o tatuażu. Co do pewnych spraw to nie ma się czym absolutnie chwalić. Jak pytałem niektórych o higienę to słyszałem w odpowiedzi „ jak to się pisze”? Bywało różnie. Najbardziej boli sprawa, że ludzie z prawdziwym talentem plastycznym musieli uciekać się do takiego pokątnego tatuowania. Jak zwykle ten sam problem pogrzebał wszystko co ważne: pieniądze i pochodzenie. W tym pojeb.. kraju zaczynamy wracać do struktur średniowiecznych. Kto się chłopem urodził ten chłopem umrze. Nie ględzę i nie użalam się nad swoim losem. Mnie się udało z stamtąd wyrwać i absolutnie nie narzekam. Ale jak długo jeszcze to będzie trwać i kto to wytrzyma? Słyszeliście o myciu się w wodzie z kaloryfera albo o spłukiwaniu toalety tą wodą? Ja słyszałem. Nawet jedna z gazet o tym pisała. Odkryli Amerykę!!! Miała być Ameryka, tylko, dlaczego kurwa łacińska?! Najbardziej wystawowa ulica w Łodzi, czyli wspaniała Piotrkowska (jak mówią złośliwi to całe miasto, dalej to już wieś) nie jest nawet miejscami skanalizowana. Jak za czasów fabrykantów ludzie mają kibel na parterze. Nieliczni szczęśliwcy, którzy mieszkają wzdłuż pionu kanalizacyjnego (jak już taki jest) mają toaletę w domu. XXI wiek. Nic dodać nic ująć. To tak dla pokazania, jaki to my mamy dobrobyt. Wszyscy tatuażyści walą do centrum. Tylko tam mogą przeżyć i utrzymać lokal. Jak ktoś otwiera lokal w innym miejscu to wcześniej czy później zaczyna do niego dokładać. No nie mówię tu o ludziach, którzy zaczęli działać w połowie lat dziewięćdziesiątych, ponieważ oni mieli dopiero drogę krzyżową. Lecz chyba to im się opłaciło, ponieważ mają najlepsze lokale i kurczowo się ich trzymają. Co innego nowe studia. Mamy wysyp salonów, o standardzie, że tak powiem pół-gwiazdkowym. Uskładał sobie na sprzęt, ma za co opłacić lokal to już jest kimś. Tylko, że to, co tam się dzieje nie zawsze jest zgodne z tym, co studio powinno prezentować. I znowu należy to sprostować, ponieważ są to wyjątki potwierdzające regułę. Chcę tylko wykazać, że skończyły się salony osiedlowe. „Bo wypierają ich takie mendy jak ty”. CHUJ, DUPA, GĘSTY GRZEBIEŃ!!! Nie zgadzam się z tym i się nie zgodzę. Jak ktoś chce ruszyć swoją szacowną do salonu i tak tam trafi. Nie przyjdzie do mnie do mieszkania, bo mu to po prostu nie leży i ja z tego powodu nie płaczę. Mogę się oficjalnie przyznać, że ludzie, którzy nie wytatuują się u mnie są przeze mnie odsyłani do ZOOL’a. Może to trafne, może nie, ale widziałem prace tego studia i dlatego je polecam. Z pełną odpowiedzialnością. Jeden z ciekawszych salonów łódzkich i nie piszę tego, ponieważ sympatyzuje się z tym studiem. Jestem pod tym względem całkowicie niezależny. Właściciel nawet mnie nie zna, nie wie, że istnieję. W centrum mamy do wyboru salon, w którym pracuje znajomy tatuażysty natomiast dowiedzieliśmy się tego z innego salonu, który z kolei polecił nam kolega, który wie, iż w tym salonie to robi dobrze tatuaże jego kumpel. I tak mamy błędne kółko gdzie kolega koledze itp. Jest konkurencja podzielona na 2 fronty, no może na 3. Z jednej strony są studia uznawane za weteranów łódzkiej sceny natomiast z drugiej strony mamy salony nowo otwarte, ale za to, przez starych wyjadaczy. Łączy ich jedno: jak mantrę powtarzają, że domowi tatuażyści są ble, robią blizny i zarażają żółtaczką i czym tam sobie jeszcze chcecie. I tym razem uczciwość nakazuje mi napisać, że są ludzie, którzy nie mają nic przeciwko temu i to popierają. Ale na poparciu słownym się kończy. „Nie mój cyrk, nie moje małpy” to najczęstsza odpowiedź, jaką można usłyszeć (nie koniecznie w takiej formie znaczy się). Naprawdę nie rozumiem czy naprawdę tak boicie się konkurencji? Przecież to jest niedorzeczne. Trzecim frontem są ludzie tacy jak my. Siedzący w domach, oddychający, śpiący i żyjący tatuażem. Zepchnięci do podziemia działamy, bo kolega koledze. Nie mamy siły przebicia w postaci oficjalnej reklamy i szyldu. Ale to nie jest nam potrzebne. Jedyne, czego pragnę to to, aby ludzie załapali, że my robimy to samo, co oni w tych lokalach i nie jesteśmy od nich gorsi. I jeszcze jedna sprawa: niechaj zakończą się wasze lamenty jak to my potrafimy spierdolić najprostszy tatuaż!!! Siedząc w salonie, obserwowałem pracę jednego z tatuażystów. Ja wtedy jeszcze nic nie robiłem, ale już miałem jakieś tam pojęcie, co i jak. Nie zwracali na mnie większej uwagi. Siedzi sobie jakiś gnojek, jak nie przeszkadza to niech siedzi i tak niczego się nie nauczy i nie zaszkodzi. Przyszedł pewien człowiek i zapytał się o niewielki wzorek przedstawiający lwa. Tatuażysta z niechęcią odstąpił od jedzenia i zapytał się o wielkość i technikę, w jakiej ma być wykonana praca. Facet nie był do końca pewien, więc „artysta” pokazał paluchem na jedno zdjęcie przedstawiające klasyczną czarno-szarą pracę. Nie usłyszałem dalszej rozmowy natomiast usłyszałem kwotę. Za jakieś 15 cm łącznie miało być 500 zł. Pomyślałem, że nie dosłyszałem, ale potem zapytałem jednego ze współpracowników, dlaczego tak drogo. W odpowiedzi usłyszałem, że „wielki imperator” wie, kto się zdecyduje a kto nie. Rzucił taką kwotę, bo nie chciało mu się gadać i wie, że on i tak nie przyjdzie, bo wyglądał jak łach. A jak przyjdzie to będzie fajnie, bo będzie jakieś 480 zeta na czysto. Pomyślałem, że to trochę nie uczciwe, bo widziałem jak kumpel robił podobną, lecz większą pracę za 120 zł, więc jak to się ma do tej kwoty. Taka sytuacja miała miejsce jeszcze kilka razy. Co się zawiera w tej kwocie? Już wyjaśniam. Około 20 no może 30 zł to środki niezbędne do wykonania tatuażu (igły, farba, środki higieny i opatrunek), można do tego na siłę doliczyć prąd i zużycie maszyny, ale jakby nie kombinować to trzeba się zamknąć w 60 zł. Reszta tej sumy to: czas tatuażysty, jego humor, czynsz za lokal, wysłuchanie ględzenia jak to mu się źle wiedzie, pochwała za twoją mądrość, że nie poszedłeś do kogoś, kto się na tym nie zna i jesteś teraz w jedynym słusznym miejscu, słuchanie gównianej muzyki za głośno, aby można było normalnie rozmawiać. To chyba wszystko. Czy jest to wam potrzebne? Jak chcę posłuchać, że źle się dzieje to włączam telewizor i oglądam wiadomości. Za prąd i lokal nie muszę płacić, bo nie śpię tam ani nie mieszkam. To, po co kurwa cała ta farsa? Zdajecie sobie sprawę, że nabijacie sztucznie kabzę takim oszustom i co tu dużo mówić skurwielom?! Na dodatek wychodzicie z bolącą częścią ciała i nie wiecie jak to będzie wyglądać po zagojeniu. Potem przychodzicie do salonu nieświadomi z reklamacją, że to jest za jasne albo cholernie długo się goiło. Otrzymujecie 3 odpowiedzi w zależności od tego, co się działo:1. Pan/pani ma taką pigmentację skóry i ciemniejsze to nie będzie. 2. Ja nie widzę żadnego problemu, proszę spojrzeć moje tatuaże też tak wyglądają po zagojeniu (mówi to i pokazuje tatuaż z przed lat 10). 3. No jakby pan/pani przyszła wcześniej to bym odesłał do apteki po taką maść (np. Bactroban 45zł), która pomogłaby, bo ten tatuaż został zapocony i to już nie jest moja wina. Ale jak pan/pani się zdecyduje to ja za małe pieniądze to poprawię (około 100 zł) tyle, że nie teraz, bo to jeszcze za wcześnie a następny wolny termin mam za 2 miesiące to wtedy proszę przyjść. Często zdarza się tak, że ten kretyn użył zbyt dużej ilości igieł do waszego tatuażu no, ale za pół godziny przychodzi następna osoba i trzeba to jak najszybciej skończyć. „Podkręcę maszynę i jak trochę skórę przytnie to chyba się nic nie stanie a jak nawet, to się zgoni na tego frajera”. Taka jest przykra prawda. A wy, co na to? No chyba ma rację, bo ma to studio tyle lat i trochę się na tym zna to faktycznie musi mieć rację. Dopłacę za te poprawki, to nie tak wiele a jaką będę miał/miała fajną dziarę. Płakać się chce. Dajecie się nabijać w butelkę i to zgodnie z prawem. Oni są wszyscy świetnymi artystami, bo mają przecież tyle osiągnięć. Przyznanych przez kolegów, których znają lat naście. Nie ma się co dziwić, że zacierają nogi i ręce za każdym razem gdy ktoś wchodzi do studia bo mają z niego duże pieniądze. „No bo skąd taki jełop może wiedzieć co ile kosztuje?”. Dlatego to wypisuję po nocach abyście wiedzieli jak bardzo możecie zostać oszukani. I w salonie i w domu. Pisałem już wcześniej o domowych partaczach i ich oszustwach i nie będę się kolejny raz powtarzał. Jeżeli jesteście świadomi zagrożeń płynących z tego zabiegu to bądźcie też świadomi tego, że możecie wydać pieniądze na nic.
Teraz jeszcze kwestia honoru. Ja nie ukrywam, że chwalę niektóre studia i niektóre osoby. Uważam za dobre miejsce ZOOL’a i Maorys’a. Nie wiem jak tam wygląda kultura i uczciwość, więc nie wypowiem się na ten temat w tych przypadkach. Chwalę ich za poziom prac, jaki trzymają od dawna. Bardzo chwalę również Biomech0, czyli Darka za jego porady i fachowość w tatuażu oraz Nexte (Krzysiek) za to, że kiedy zwróciłem się do nich o pomoc to ją uzyskałem. Nie ukrywam, że są lepsi ode mnie. Wyłączając Biomech0’a i Nexte pytam:, Kiedy wam elicie przejdzie przez gardło pochwała dla tego, co robię ja i paru innych? Zamiast lamentów i gorzkich żali napiszcie coś, co jest czymś więcej niż kolejną antyreklamą. Wątpię abym się czegoś takiego doczekał. Przecież te parę stówek piechotą nie chodzi (albo właśnie chodzi, bo nie ma na samochód). Odliczam od tego kilka osób posiadających salon, ponieważ jest garstka ludzi pomagających mimo wszystko. Dzięki wielkie!!! Kończąc chcę wrócić do „zmarnowanych talentów”. Niestety nic na to nie poradzę. To wszystko zależy od was. Ja wiem, że nie ma na żarcie a co dopiero na Internet. Niechaj ci czytający to i mający kontakt z takimi osobnikami przekażą im ten apelik, że nie wszystko szlak trafił. Macie talent to wykorzystajcie go. Mama od zawsze wieszała wasze bazgroły na lodówce? Pociotki zachwycały się twoimi pracami a ciebie wkurzało to, że trzymają je do góry nogami? Znaczy się, że coś, do cholery, umiesz i na dodatek jeszcze wiesz jak się tatuuje to nie zmarnuj tego. Ja nie tak dawno temu jeszcze siedziałem z kumplami w piwnicy i cieszyłem się, że jest piwko, i że zastrugałem sobie maszynkę z wieszaka, struny, silniczka i długopisu. Dzisiaj mogę się publicznie wypowiedzieć i przekazać wiedzę, jaką zdobyłem dzięki temu, że wyszedłem z tego gówna. Nie da rady? Da, tylko trzeba chcieć. Moje żale na temat salonów osiedlowych wydają się bezsensu. Jednak gdyby takie istniały, doszedłby nam jeszcze jeden front i jeszcze jedna część opozycji przeciwko elicie. To się może udać tylko również trzeba chcieć. Nie wiem jak to wygląda w waszych miastach, bo może się okazać, że u was tego nie ma. Wszyscy żyją w zgodzie i tworzą rodzinkę a ja wypisuję bzdury. Tak też może być. Ja zdaję relację z takiej, małej podwarszawskiej wsi, Łodzi. A jest, o czym pisać.
Dante

07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...

Dante:
GG: 4462987