|
Lament
Wszystko, co wypisuję
na łamach tej strony nie jest wytworem mojej wyobraźni. Mam
wybujałą fantazję, ale nie aż tak. Wiedzę, którą staram się
wam przekazać zdobyłem przez to gdzie się wychowałem. Nie
mieszkałem na prywatnym osiedlu ze strażnikami ani nawet na
typowym blokowisku. Mieszkałem w dzielnicy starych kamienic
gdzie wieczorami nawet tubylcy zastanawiali się czy wrócą
cali z wieczornego spacerku z pieskiem. Ci, którzy nie siedzieli
w więzieniu to wcześniej czy później tam trafiali. Nie wszyscy
oczywiście. Znając to środowisko dowiedziałem się tylu rzeczy
o tatuażu. Co do pewnych spraw to nie ma się czym absolutnie
chwalić. Jak pytałem niektórych o higienę to słyszałem w odpowiedzi
„ jak to się pisze”? Bywało różnie. Najbardziej boli sprawa,
że ludzie z prawdziwym talentem plastycznym musieli uciekać
się do takiego pokątnego tatuowania. Jak zwykle ten sam problem
pogrzebał wszystko co ważne: pieniądze i pochodzenie. W tym
pojeb.. kraju zaczynamy wracać do struktur średniowiecznych.
Kto się chłopem urodził ten chłopem umrze. Nie ględzę i nie
użalam się nad swoim losem. Mnie się udało z stamtąd wyrwać
i absolutnie nie narzekam. Ale jak długo jeszcze to będzie
trwać i kto to wytrzyma? Słyszeliście o myciu się w wodzie
z kaloryfera albo o spłukiwaniu toalety tą wodą? Ja słyszałem.
Nawet jedna z gazet o tym pisała. Odkryli Amerykę!!! Miała
być Ameryka, tylko, dlaczego kurwa łacińska?! Najbardziej
wystawowa ulica w Łodzi, czyli wspaniała Piotrkowska (jak
mówią złośliwi to całe miasto, dalej to już wieś) nie jest
nawet miejscami skanalizowana. Jak za czasów fabrykantów ludzie
mają kibel na parterze. Nieliczni szczęśliwcy, którzy mieszkają
wzdłuż pionu kanalizacyjnego (jak już taki jest) mają toaletę
w domu. XXI wiek. Nic dodać nic ująć. To tak dla pokazania,
jaki to my mamy dobrobyt. Wszyscy tatuażyści walą do centrum.
Tylko tam mogą przeżyć i utrzymać lokal. Jak ktoś otwiera
lokal w innym miejscu to wcześniej czy później zaczyna do
niego dokładać. No nie mówię tu o ludziach, którzy zaczęli
działać w połowie lat dziewięćdziesiątych, ponieważ oni mieli
dopiero drogę krzyżową. Lecz chyba to im się opłaciło, ponieważ
mają najlepsze lokale i kurczowo się ich trzymają. Co innego
nowe studia. Mamy wysyp salonów, o standardzie, że tak powiem
pół-gwiazdkowym. Uskładał sobie na sprzęt, ma za co opłacić
lokal to już jest kimś. Tylko, że to, co tam się dzieje nie
zawsze jest zgodne z tym, co studio powinno prezentować. I
znowu należy to sprostować, ponieważ są to wyjątki potwierdzające
regułę. Chcę tylko wykazać, że skończyły się salony osiedlowe.
„Bo wypierają ich takie mendy jak ty”. CHUJ, DUPA, GĘSTY GRZEBIEŃ!!!
Nie zgadzam się z tym i się nie zgodzę. Jak ktoś chce ruszyć
swoją szacowną do salonu i tak tam trafi. Nie przyjdzie do
mnie do mieszkania, bo mu to po prostu nie leży i ja z tego
powodu nie płaczę. Mogę się oficjalnie przyznać, że ludzie,
którzy nie wytatuują się u mnie są przeze mnie odsyłani do
ZOOL’a. Może to trafne, może nie, ale widziałem prace tego
studia i dlatego je polecam. Z pełną odpowiedzialnością. Jeden
z ciekawszych salonów łódzkich i nie piszę tego, ponieważ
sympatyzuje się z tym studiem. Jestem pod tym względem całkowicie
niezależny. Właściciel nawet mnie nie zna, nie wie, że istnieję.
W centrum mamy do wyboru salon, w którym pracuje znajomy tatuażysty
natomiast dowiedzieliśmy się tego z innego salonu, który z
kolei polecił nam kolega, który wie, iż w tym salonie to robi
dobrze tatuaże jego kumpel. I tak mamy błędne kółko gdzie
kolega koledze itp. Jest konkurencja podzielona na 2 fronty,
no może na 3. Z jednej strony są studia uznawane za weteranów
łódzkiej sceny natomiast z drugiej strony mamy salony nowo
otwarte, ale za to, przez starych wyjadaczy. Łączy ich jedno:
jak mantrę powtarzają, że domowi tatuażyści są ble, robią
blizny i zarażają żółtaczką i czym tam sobie jeszcze chcecie.
I tym razem uczciwość nakazuje mi napisać, że są ludzie, którzy
nie mają nic przeciwko temu i to popierają. Ale na poparciu
słownym się kończy. „Nie mój cyrk, nie moje małpy” to najczęstsza
odpowiedź, jaką można usłyszeć (nie koniecznie w takiej formie
znaczy się). Naprawdę nie rozumiem czy naprawdę tak boicie
się konkurencji? Przecież to jest niedorzeczne. Trzecim frontem
są ludzie tacy jak my. Siedzący w domach, oddychający, śpiący
i żyjący tatuażem. Zepchnięci do podziemia działamy, bo kolega
koledze. Nie mamy siły przebicia w postaci oficjalnej reklamy
i szyldu. Ale to nie jest nam potrzebne. Jedyne, czego pragnę
to to, aby ludzie załapali, że my robimy to samo, co oni w
tych lokalach i nie jesteśmy od nich gorsi. I jeszcze jedna
sprawa: niechaj zakończą się wasze lamenty jak to my potrafimy
spierdolić najprostszy tatuaż!!! Siedząc w salonie, obserwowałem
pracę jednego z tatuażystów. Ja wtedy jeszcze nic nie robiłem,
ale już miałem jakieś tam pojęcie, co i jak. Nie zwracali
na mnie większej uwagi. Siedzi sobie jakiś gnojek, jak nie
przeszkadza to niech siedzi i tak niczego się nie nauczy i
nie zaszkodzi. Przyszedł pewien człowiek i zapytał się o niewielki
wzorek przedstawiający lwa. Tatuażysta z niechęcią odstąpił
od jedzenia i zapytał się o wielkość i technikę, w jakiej
ma być wykonana praca. Facet nie był do końca pewien, więc
„artysta” pokazał paluchem na jedno zdjęcie przedstawiające
klasyczną czarno-szarą pracę. Nie usłyszałem dalszej rozmowy
natomiast usłyszałem kwotę. Za jakieś 15 cm łącznie miało
być 500 zł. Pomyślałem, że nie dosłyszałem, ale potem zapytałem
jednego ze współpracowników, dlaczego tak drogo. W odpowiedzi
usłyszałem, że „wielki imperator” wie, kto się zdecyduje a
kto nie. Rzucił taką kwotę, bo nie chciało mu się gadać i
wie, że on i tak nie przyjdzie, bo wyglądał jak łach. A jak
przyjdzie to będzie fajnie, bo będzie jakieś 480 zeta na czysto.
Pomyślałem, że to trochę nie uczciwe, bo widziałem jak kumpel
robił podobną, lecz większą pracę za 120 zł, więc jak to się
ma do tej kwoty. Taka sytuacja miała miejsce jeszcze kilka
razy. Co się zawiera w tej kwocie? Już wyjaśniam. Około 20
no może 30 zł to środki niezbędne do wykonania tatuażu (igły,
farba, środki higieny i opatrunek), można do tego na siłę
doliczyć prąd i zużycie maszyny, ale jakby nie kombinować
to trzeba się zamknąć w 60 zł. Reszta tej sumy to: czas tatuażysty,
jego humor, czynsz za lokal, wysłuchanie ględzenia jak to
mu się źle wiedzie, pochwała za twoją mądrość, że nie poszedłeś
do kogoś, kto się na tym nie zna i jesteś teraz w jedynym
słusznym miejscu, słuchanie gównianej muzyki za głośno, aby
można było normalnie rozmawiać. To chyba wszystko. Czy jest
to wam potrzebne? Jak chcę posłuchać, że źle się dzieje to
włączam telewizor i oglądam wiadomości. Za prąd i lokal nie
muszę płacić, bo nie śpię tam ani nie mieszkam. To, po co
kurwa cała ta farsa? Zdajecie sobie sprawę, że nabijacie sztucznie
kabzę takim oszustom i co tu dużo mówić skurwielom?! Na dodatek
wychodzicie z bolącą częścią ciała i nie wiecie jak to będzie
wyglądać po zagojeniu. Potem przychodzicie do salonu nieświadomi
z reklamacją, że to jest za jasne albo cholernie długo się
goiło. Otrzymujecie 3 odpowiedzi w zależności od tego, co
się działo:1. Pan/pani ma taką pigmentację skóry i ciemniejsze
to nie będzie. 2. Ja nie widzę żadnego problemu, proszę spojrzeć
moje tatuaże też tak wyglądają po zagojeniu (mówi to i pokazuje
tatuaż z przed lat 10). 3. No jakby pan/pani przyszła wcześniej
to bym odesłał do apteki po taką maść (np. Bactroban 45zł),
która pomogłaby, bo ten tatuaż został zapocony i to już nie
jest moja wina. Ale jak pan/pani się zdecyduje to ja za małe
pieniądze to poprawię (około 100 zł) tyle, że nie teraz, bo
to jeszcze za wcześnie a następny wolny termin mam za 2 miesiące
to wtedy proszę przyjść. Często zdarza się tak, że ten kretyn
użył zbyt dużej ilości igieł do waszego tatuażu no, ale za
pół godziny przychodzi następna osoba i trzeba to jak najszybciej
skończyć. „Podkręcę maszynę i jak trochę skórę przytnie to
chyba się nic nie stanie a jak nawet, to się zgoni na tego
frajera”. Taka jest przykra prawda. A wy, co na to? No chyba
ma rację, bo ma to studio tyle lat i trochę się na tym zna
to faktycznie musi mieć rację. Dopłacę za te poprawki, to
nie tak wiele a jaką będę miał/miała fajną dziarę. Płakać
się chce. Dajecie się nabijać w butelkę i to zgodnie z prawem.
Oni są wszyscy świetnymi artystami, bo mają przecież tyle
osiągnięć. Przyznanych przez kolegów, których znają lat naście.
Nie ma się co dziwić, że zacierają nogi i ręce za każdym razem
gdy ktoś wchodzi do studia bo mają z niego duże pieniądze.
„No bo skąd taki jełop może wiedzieć co ile kosztuje?”. Dlatego
to wypisuję po nocach abyście wiedzieli jak bardzo możecie
zostać oszukani. I w salonie i w domu. Pisałem już wcześniej
o domowych partaczach i ich oszustwach i nie będę się kolejny
raz powtarzał. Jeżeli jesteście świadomi zagrożeń płynących
z tego zabiegu to bądźcie też świadomi tego, że możecie wydać
pieniądze na nic.
Teraz jeszcze kwestia honoru. Ja nie ukrywam, że chwalę niektóre
studia i niektóre osoby. Uważam za dobre miejsce ZOOL’a i
Maorys’a. Nie wiem jak tam wygląda kultura i uczciwość, więc
nie wypowiem się na ten temat w tych przypadkach. Chwalę ich
za poziom prac, jaki trzymają od dawna. Bardzo chwalę również
Biomech0, czyli Darka za jego porady i fachowość w tatuażu
oraz Nexte (Krzysiek) za to, że kiedy zwróciłem się do nich
o pomoc to ją uzyskałem. Nie ukrywam, że są lepsi ode mnie.
Wyłączając Biomech0’a i Nexte pytam:, Kiedy wam elicie przejdzie
przez gardło pochwała dla tego, co robię ja i paru innych?
Zamiast lamentów i gorzkich żali napiszcie coś, co jest czymś
więcej niż kolejną antyreklamą. Wątpię abym się czegoś takiego
doczekał. Przecież te parę stówek piechotą nie chodzi (albo
właśnie chodzi, bo nie ma na samochód). Odliczam od tego kilka
osób posiadających salon, ponieważ jest garstka ludzi pomagających
mimo wszystko. Dzięki wielkie!!! Kończąc chcę wrócić do „zmarnowanych
talentów”. Niestety nic na to nie poradzę. To wszystko zależy
od was. Ja wiem, że nie ma na żarcie a co dopiero na Internet.
Niechaj ci czytający to i mający kontakt z takimi osobnikami
przekażą im ten apelik, że nie wszystko szlak trafił. Macie
talent to wykorzystajcie go. Mama od zawsze wieszała wasze
bazgroły na lodówce? Pociotki zachwycały się twoimi pracami
a ciebie wkurzało to, że trzymają je do góry nogami? Znaczy
się, że coś, do cholery, umiesz i na dodatek jeszcze wiesz
jak się tatuuje to nie zmarnuj tego. Ja nie tak dawno temu
jeszcze siedziałem z kumplami w piwnicy i cieszyłem się, że
jest piwko, i że zastrugałem sobie maszynkę z wieszaka, struny,
silniczka i długopisu. Dzisiaj mogę się publicznie wypowiedzieć
i przekazać wiedzę, jaką zdobyłem dzięki temu, że wyszedłem
z tego gówna. Nie da rady? Da, tylko trzeba chcieć. Moje żale
na temat salonów osiedlowych wydają się bezsensu. Jednak gdyby
takie istniały, doszedłby nam jeszcze jeden front i jeszcze
jedna część opozycji przeciwko elicie. To się może udać tylko
również trzeba chcieć. Nie wiem jak to wygląda w waszych miastach,
bo może się okazać, że u was tego nie ma. Wszyscy żyją w zgodzie
i tworzą rodzinkę a ja wypisuję bzdury. Tak też może być.
Ja zdaję relację z takiej, małej podwarszawskiej wsi, Łodzi.
A jest, o czym pisać.
Dante
|
|
|
|
|
|
07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...
Dante:
GG: 4462987
|
|