|
Pieprzenia ciąg dalszy, czyli dupy trucie
Myślałem, że niewiele rzeczy mnie zaskoczy. Widziałem sporo różnych głupich głupot,
debili, przy których świnka morska to apogeum intelektu, sprzęt żywcem wyjęty
z końcowej fazy istnienia Miru, słyszałem dywagacje o wyższości tatuażu "kolkowego"
nad "maszynowym", o mieszaniu tuszu kreślarskiego z witaminami, aby nie wywoływał
alergii, o maszynach, w których pękła rama i wiele innych historii, przy których
Steven King to frajer, piszący horrory na poziomie misia uszatka. Wydawało mi
się, że jak ma internet, i jakoś przebrnął przez uruchomienie Explorera to ma
IQ na poziomie 60. O ja głupi i niedouczony! Albert Einstein powiedział, że "tylko
dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota". Ja zachwieje tą teorią.
Zapomniał o przyszłych "tatuażystach". Odnoszę wrażenie, że pisanie moje nie ma
najmniejszego sensu skoro ludzie, którzy piszą do mnie (zarzekając się, iż z uwagą
przeczytali moje teksty) i zadają mi pytania, które nie mają odpowiedzi zanim
powstaną. Ja jestem bardzo cierpliwy, ponoć mam zadatki na pedagoga, ale ja już
nie wytrzymuję. Zaczynam mieć pomysł na nową ankietę: Czy przeczytanie jednego
zdania wraz ze zrozumieniem jest możliwe? Ja mówię poważnie. Jeśli zamieszczony
zostaje nawet rysunek jak powinna wyglądać maszyna rotacyjna (o cewkowej nawet
nie wspominam, bo to już całkowity kosmos) to chyba jest on dosyć przejrzysty
i ukazuje jak to "cudo" ma wyglądać, na dodatek piszę dokładniejsze informacje
w artykule. Jak widać, nie jest to jasne.
Ja błagam i zaklinam was: weźcie się za robienie ludzików ze spinaczy biurowych,
idźcie kogoś pobić na ulicy, wypijcie następną połówkę, rozbierzcie się do gaci,
wysmarujcie się miodem i oblepcie pierzem a potem napiszcie i powieście sobie
na szyi kartkę z treścią "jestem mądry/a, wiem, co robię", wyjdźcie z tym na ulicę
i zacznijcie skakać na jednej nodze, lecz nie bierzcie się za tatuaż!!!!!!!!!!
Jest wiele sposobów uprzykrzania komuś życia. Dlaczego wy bierzecie się za jeden
z tych niebezpieczniejszych?! Ja nie chcę nikogo zniechęcać do uprawiania tej
formy sztuki, lecz wymusić na was odrobinę myślenia logicznego, które jest w tej
kwestii niezbędne. Ja też kiedyś zaczynałem i wiem jak wyglądają tego początki,
ale ja znałem prawidłową kolejność. Najpierw się uczę, potem praktyka. Jak dotąd
wszystko było chyba jasne. I znowu dowiaduję się, że nie było. "Ja tatuuje już
pięć lat(...) A to ma naraz chodzić te 5 igieł?". No sami oceńcie. Chwilami mam
wrażenie, że to jest jakiś popierdzielony sen i za chwilę się obudzę, bo takie
rzeczy to na żywo nie mają miejsca albo to jest Matrix, tylko w wersji beta. Jak
ja pragnę się obudzić!!! Najpierw podpatrujemy jak chodzą dorośli, a potem próbujemy
sami. W przeciwnym razie stajemy się najmłodszym klientem gipsowni. Nie można
uczyć się na innych, przecież to jest nie etyczne i niezgodne z ludzkim sumieniem.
Czytamy różne artykuły na takich stronach, podglądamy pracę tatuażystów pod pretekstem
chęci rozglądania się za sensownym studiem, jeśli mamy dość szczęścia, uczymy
się od człowieka, który zgodził się nam pokazać, co i jak i dopiero przystępujemy
do praktyki. Najlepiej zaczynając od siebie w mało widocznym miejscu. Jeśli przeczytanie
takiego tekstu jest jednak za trudne, należy cofnąć się o kilka linijek i tam
jest napisane wyjaśnienie, co mamy począć dalej. Gdy już nabyliśmy podstawową
wiedzę (poniżej 2 lat nauki, nie widzę was w zawodzie), to możemy zacząć pracę,
ale nie porywać się na kompozycje na całe plecy, tylko od małych, najlepiej cieniowanych
wzorów. Doskonaląc się w ten sposób wypracowujecie sobie swoje techniki i nie
wyrządzacie nikomu krzywdy.
Maszyny to odwieczny problem wszystkich tatuujących lub kaleczących ludzi. Jak
to ma działać? Kotwica zawieszona na sprężynie nad cewkami, do której jest przymocowana
sprężyna przednia, a ta ma za zadanie otwierać i zamykać obwód. Najlepiej jak
robi to jak najszybciej i cewka ma przy tym całkiem niezłą moc przyciągania, do
tego nie zamienia się w cewkę grzewczą. Już pisałem "O poszukiwaczach zaginionego
schematu", lecz nie uzyskałem odpowiedzi na temat jak ON ma wyglądać. "Godojom,
ze ma dokładność do jednej setnej milimetra i wydrapany jest on na złotej blasze".
Tak to mniej więcej wygląda? Nikt nie udzielił mi odpowiedzi, więc zgaduję. Poważnie
mówiąc to najlepiej zakupić maszynę i nie próbować na niej oszczędzać. Pewien
jegomość oferuje taki wyrób, co to nawet pies nie chce się na niego odlać, reklamując
się jako super znawca. Na dodatek pod różnymi nickami i na różnych forach. Chyba
wiemy, o kim mowa? Jeszcze jeden "kwiatuszek", który ma maszyny firmy niemieckiej
z montownią cewek w Polsce, podobnie jak ram, sprężyn, kotwic itp.. Nie żałujcie
pieniędzy na porządną maszynkę. No zapomniałem o następnej osobistości, która
poszła jeszcze dalej i oferuje nam 2 w 1. Mamy badziewną maszynkę i brzytwę a
to wszystko w jednym. Brzytwa to po to, aby po zakupie można było sobie podciąć
żyły lub ukatrupić listonosza, rzecz gustu. Są na naszym rynku też dobre produkty,
ale takich nie należy chwalić, ponieważ producenci wiedzą, że są dobrzy. Ech,
szkoda słów.
Zaczynam dzielić moich odbiorców na 3 grupy:
1. Rozsądni ludzie, nie pozbawieni wyobraźni i wiedzący, co chcą robić (na razie
jest ich bardzo mało)
2. Starający się zrozumieć, co ja chcę przekazać, ale z różnym skutkiem (średnia
liczba)
3. Jednostki, u których organ wielkości orzecha laskowego przejął rolę mózgu i
odpowiada za sterowanie podstawowymi czynnościami życiowymi (ich jest najwięcej)
Ja nie chcę was obrażać, ubliżać wam i szydzić, bo to jest najprostsze. Możecie zadawać mi pytania nawet te najdziwniejsze i najśmieszniejsze (ostatnio bawi mnie wiele rzeczy, choć nie powinno). Ja nie chodzę i nie śmieje się z was przez tydzień, nie pokazuje waszych pytań kumplom i nie odpadają nam dupy ze śmiechu, tylko odpowiadam wam najlepiej jak potrafię. Wszystko, czego wymagam, to odrobiny sensownych wniosków z odpowiedzi. Kiedy piszę bez sensu, to uprzedzam.
Na deser zostawiłem sobie jeszcze jeden, wałkowany przeze mnie temat: kursy tatuażu. Omawiałem już ten temat niejednokrotnie. I co? I znowu musze się powtarzać. Teraz ja zadam pytanie: czy uważacie, że kawałek papieru z podpisem Zdzisław Czereśniak jest dla was wart 2000 zł? Możliwe odpowiedzi:
1. Tak- zalecam cofnięcie się tym razem o kilkanaście linijek tekstu, tam zawarta jest odpowiedź
2. Nie- czytajcie dalej
No przecież to jest rozbój w biały dzień. Ja już się ogłaszałem, że jak ktoś chce to ja mu taki papier wystawię za friko (no, ale obowiązkowo zrobimy parę piwek) i coś tam mu pokażę, żeby było to samo, co na kursach. Tego nie uczy się w 3 dni!!! Gdybym miał kasę, to bym się zapisał na taki kurs i opisał go (jak zwykle rzetelnie). Może wtedy ludzie wiedzieliby, że należy tego unikać. Nie, nie wiedzieliby... No może większa część. Wychodzicie z tego kursu z zaznaczeniem, że umiecie tylko podstawy, (czego kurwa, szydełkowania?) ale to nie powstrzymuje was od otworzenia studia. A wy wiecie o tym, iż do otwarcia studia to ten papier nie jest wam potrzebny? Jak widać, nie. Omijajcie tego typu zabawy. Ja rozumiem taki kurs, gdyby rozdawali do tego maszyny z pełnym osprzętem, jeszcze warto dla samej maszyny, ale 2000 zł za 12 godzin pierdolenia o niczym to już przesada. Niezła dniówka a i praca nie wymagająca. Koniec tego. Myślcie, co robicie.
P.s. Czy ja, aby nie przesadziłem? Nie, na pewno nie :)))
Dante
|
|
|
|
|
|
07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...
Dante:
GG: 4462987
|
|