Artykuły:
>Po co to komu?
>Wybór artysty
>Przed i po
>Różne
>Pieprzenie
>Ble, ble, ble
>Olśnienie
>(sic)!
>O zachowaniu
>Lament
>Początek
>Coś o niczym
>Nurtujący nurt,czyli często zadawane pytania
>Boli, nie boli...
>Unikatowe dzieło sztuki
>Dorosła dojrzałość
>Pieprzenia ciąg dalszy, czyli dupy trucie
>Żółtaczka, HIV i inne przyjemności
>Ruchome piaski
>Ryba znaczy Szatan?!
>S(t)ymulator >Tatuaż z surówkami na wynos 100g 20 zł !NEW! >"Mamo, daj na tatuaż..." !NEW! >Machineria !NEW! >KONFESJONAŁ !NEW! >Fajnie jest być głupkiem !NEW!
Sylwetka:
>IFs
>Qui_Gon
>Chris
>Ponton
>Filo

Początek

   Przyda się trochę wiedzy dla początkujących. Myślę, że przeskoczymy do odbitek. Smarujesz na skórze wzór i wychodzi ci to bardzo ładnie? Wszystko fajnie, tylko, co z symetrycznymi wzorami? „To powinno być trochę wyżej, a tamto jest nierówne...”. Ile razy wam się to zdarzało? Trzeba by się jakoś zabezpieczyć na taką ewentualność. Ale ten tusz hektograficzny jest cholernie drogi a te kalki to już lepiej nie wspominać. I co dalej? Meksykański pat. Tyle, że ja nie jestem meksykaninem. W ramach środków zastępczych można używać fioletu gencjanowego. Dostępne jest to świństwo w aptekach. Piszę świństwo, bo jak się tym ubrudzicie to szybko to nie zejdzie. Jego cena to w zaokrągleniu 2 zł za 20g. Dla porównania mogę dodać, iż widziałem tusz hektograficzny w cenie 50 zł za 50 ml. Chyba różnica jest widoczna? Co do jakości tego specyfiku nie mam zastrzeżeń jak i również nie ma on medycznych przeciwwskazań. Tylko zwróćcie uwagę, jaki to jest roztwór! Powinien być 2% a nie 0,5%. Im mniejszy procentowo roztwór tym jego trwałość niższa a co za tym idzie kolor. Do tego potrzebny jest jakiś rapidograf. Tego się chyba nie da obejść, bynajmniej ja o żadnym innym sposobie nie słyszałem. Pędzelek nie do rady. Jeszcze zostaje kalka. Może być techniczna, chociaż słyszałem o przenoszeniu wzoru na skórę za pomocą papieru śniadaniowego i też były tego niezłe efekty. Jak podsłuchałem, w więzieniu nanosili wzór za pomocą folii i długopisu żelowego. Też sposób, ale nie praktykowany przeze mnie i nie sprawdzałem tej metody. Jeszcze przyda się jakieś mazidło. Najlepszy jest do tego dezodorant w sztyfcie (ponoć najlepszy jest Old Spice lub Nivea). Może on być jakikolwiek byle nie zostawiał tłustych śladów, powinien szybko wysychać. Dlatego uczulam wszystkich amatorów wazeliny kosmetycznej i kremów. To się nie uda. Nie pozostanie zadowalająca odbitka a jak wiadomo i jedno i drugie jest tłuste i nie wysycha tak szybko. Wazelinę kosmetyczną stosujemy po naniesieniu odbitki na skórę, nie wcześniej. Co do papieru śniadaniowego to idzie to tak: Zmoczyć skórę, delikatnie nałożyć papier ze wzorem, docisnąć bardzo ostrożnie, jeśli zajdzie taka potrzeba zmoczyć wodą jeszcze raz. Sprawdziłem, działa. Potem zasmarować wazeliną i w skórę. Potrenujecie na sobie, będziecie wyglądać jak po zawodach karate (cali fioletowi), popsujecie mnóstwo kalki, ale będą tego efekty.
   Następne spostrzeżenie może dla jednych wydawać się banałem a dla innych nagłym objawieniem. Czym zazwyczaj w trakcie pracy usuwacie krew i nadmiar farby? Widziałem jak jeden tatuażysta stosował zwilżoną szmatkę. Jak by była ona w liczbie mnogiej to by mnie to nie zdziwiło ale on przez cały czas stosował jedną i od czasu do czasu szedł ją przepłukać! „Pewnie sobie to wymyślił, bo nie ma, o czym pisać, cwaniaczek”. Nie, nie wymyśliłem sobie tego. Zamiast głupiego ręcznika papierowego używał szmaty, która wyglądała jak podpaska po ciężkim okresie. Ja też przedstawiam różne metody oszczędności, ale uciekajmy się do absurdu. Dlaczego ja głupi się dziwię? Tatuaż w Polsce nadal jest w powijakach, no może próbuje raczkować. Przeżywa swój rozkwit, ale to jeszcze dużo wody musi upłynąć zanim stanie się czymś powszednim. Proces „socjalizacji” tatuażu przebiega w naszym kraju bardzo powoli. Gdyby było inaczej nie byłoby tej strony. Wracając do szmat itp. Dobre są do tego płatki do oczyszczania skóry albo te ręczniki papierowe, ale dobrej jakości a nie jakaś tam „bidronka” czy TKZ. I kolejna rzecz: nie róbcie na siłę podpasek z tych płatków. To jest ewidentne skąpstwo.
   Jak pisałem brzmi to głupio i dziecinnie ale ja zanim się wziąłem do pracy to trochę zwiedzałem. Tatuuje dopiero od lat 4. To naprawdę niewiele. Ale przez 5 lat się do tego zabierałem. Też mogę głosić na lewo i prawo, że interesuje się tatuażem od lat nastu czy może nawet dłużej. Tylko, po co? Mnie nie interesuje, kto jaki ma staż, ponieważ nie prowadzę kartoteki. Możecie działać od lat 20 a i tak gówno wiecie. Tak samo w drugą stronę. Może się okazać, iż po roku już wiecie bardzo dużo. Tylko, czym tu się chwalić? Ten pisze, że od lat 9, tamten lat 14 a ja dopiero roczek. To nie ma znaczenia. Liczy się wasza wiedza a nie kalendarz. Mnie nie wzruszają liczby tylko efekty. Chyba, że ktoś naprawdę jest w interesie 20 lat, co widać po jego wieku i przede wszystkim po pracy, jaką wykonał, to wtedy faktycznie wszelkie rady i pouczenia przyjmuję z pokorą i należytym szacunkiem. Ale do pewnego momentu. Trochę ciężko jest mi uwierzyć, że ktoś pracuje lat naście i nikt nic o nim nie wie. Jak ktoś nie ma dostępu do internetu (kocham ten kraj) to faktycznie może się to opóźnić. Np. ja. No słyszał ktoś wcześniej o takim oszołomie jak Dante? „Wymyślił se ksywkę i wydaje mu się, że błyszczy”. Niewiele osób mnie zna i niewiele o mnie wiecie. Pisałem kiedyś na forum, u Mikiego ale też nie byłem tam popularny. Kwestia rozgraniczenia tego, co kto ma do powiedzenia. Ja nie mam serwisu reklamowego w stylu „to ja Dante zapraszam do wytatuowania się u mnie, bo to jedyna metoda na ładny i trwały tatuaż”. Nie mam takiej reklamówki, chyba, że o czymś nie wiem. Nie piętnuje takiego sposobu sprzedania się, przecież to jest kapitalizm i nikogo to nie dziwi. Może, dlatego nie mamy jakiejś przerażającej oglądalności, ale to mnie nie smuci. Mogło być gorzej. Ciężko jest stworzyć tygiel zawierający w sobie wszystko. Sklep, poradnik i żyjące forum naraz. Co do sklepu to nie mamy czego sprzedawać. Jestem za „cienki” na handel takim asortymentem. Staram się tworzyć poradnik, ze wszystkich sił. Jak mogę to się udzielam. Z forum mam problemy, ponieważ nie dorobiłem się stałego łącza i pewnie jeszcze długo nie będę miał. Z internetu korzystam tylko dzięki uprzejmości mojej dziewczyny, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny. Mam o to awantury, że przychodzę do komputera a nie do niej ?. Gdybym prowadził kampanię reklamową to może i bym miał internet u siebie w domu. A tak mam starego kompa, Worda i głowę pełną pomysłów. Jak na razie. Wróćmy na ziemię.
   Jeszcze trochę ględzenia o igłach i sposobach lutowania. Jak mamy ustawiacz do igieł to nie ma większego problemu o ile umiemy z niego korzystać?. A jak nie mamy? „To sobie kupcie”. Owszem możecie sobie kupić pod warunkiem, że nie kosztuje on 300zł. W tam wypadku też wysłuchałem różnych dziwnych opowieści o tym jak to obejść. Ale nie da się obejść wszystkiego. Do pakietów lutowanych „na okrągło” słyszałem, że ludzie stosowali np. części od starych zegarków. Może to i sposób, ale nie oznacza to, że macie zaraz biec i mordować budzik. Tym bardziej, że może się okazać, iż jest on kwarcowy. Ja wiem o bardziej skuteczniejszej i mniej inwazyjnej metodzie. Jeśli już wyszliśmy z jaskini i mam normalne igły stosowane do tatuażu to spróbujcie w ten sposób. Użyjcie igieł tyle ile jest wam potrzebnych na daną chwilę. Owińcie je cieniutkim miedzianym drutem. Owijając pamiętajcie, że światło igieł ma tworzyć koło. Nie jajo tylko koło. Stopniowo odwijajcie drut i lutujcie odwiniętą część pamiętając a tym, aby nie zmieniać geometrii światła igieł. Jak dojedziecie do samego końca to należy jak najdrobniejszym papierem ściernym usunąć grudki cyny jakie powstały na skutek dolutowywania. Oczywistą sprawą jest, że nie zlutujecie w ten sposób magnum i to nie ulega wątpliwości. Ale do około 9 igieł można się tak bawić. Lutując pamiętajcie o tym, że na grocie lutownicy powinno być mało cyny a na igłach dużo kwasu. Tylko nie przesadzajcie, one nie mają w nim pływać. Jak poćwiczycie to wam to będzie wychodzić. Mam też opanowany pewien sposób na lutowanie „rzędówek”. Nadają się do tego kostki elektryczne. Dla nie wtajemniczonych wyjaśniam, że jest to takie małe, porcelanowe lub plastikowe ustrojstwo do łączenia przewodów. W zależności jaką dużą znajdziecie, tyle igieł uda wam się zlutować. Ustawcie igły równo lub jak tam jest wam wygodnie, ostrożnie dociągnijcie obydwie śruby pamiętając o tym żeby zostawić sobie miejsce do lutowania. Zalutować pierwszy fragment. Obrócić igły w drugą stronę, zalutować. Grudki usunąć drobnym papierem ściernym. Prosty i skuteczny sposób. W kwestiach zastępczych to nie polecam innych metod domowej pomocy. Nie należy zastępować wszystkiego, bo nie o to w tym chodzi. Nie zastępujcie igieł, drutów i najważniejszego: farb. Natomiast jak ktoś potrafi to może sobie zastąpić maszynę. W krajowych wyrobach nie ma czegoś takiego jak profesjonalna maszyna, ponieważ nie ma takich fabryk. Wszystko to małe manufaktury. Tylko ma to tatuować a nie macerować. Wystarczy tego.

Dante

07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...

Dante:
GG: 4462987