Artykuły:
>Po co to komu?
>Wybór artysty
>Przed i po
>Różne
>Pieprzenie
>Ble, ble, ble
>Olśnienie
>(sic)!
>O zachowaniu
>Lament
>Początek
>Coś o niczym
>Nurtujący nurt,czyli często zadawane pytania
>Boli, nie boli...
>Unikatowe dzieło sztuki
>Dorosła dojrzałość
>Pieprzenia ciąg dalszy, czyli dupy trucie
>Żółtaczka, HIV i inne przyjemności
>Ruchome piaski
>Ryba znaczy Szatan?!
>S(t)ymulator >Tatuaż z surówkami na wynos 100g 20 zł !NEW! >"Mamo, daj na tatuaż..." !NEW! >Machineria !NEW! >KONFESJONAŁ !NEW! >Fajnie jest być głupkiem !NEW!
Sylwetka:
>IFs
>Qui_Gon
>Chris
>Ponton
>Filo

(Sic)!

    Ciężko oczerniać samych „salonowych” tatuażstów nie widząc, co się dzieje w tej szarej strefie. O ile proces uświadomienia w studiach jest mniej lub bardziej rozwinięty o tyle domowi artyści siedzą czasem w średniowieczu. Widzieli kiedyś jak kolega, który odsiedział „ćwiartkę” dziargał innego i też zapragnęli tak zarabiać, no może dorabiać do piwa. Jeżeli jesteście już takimi minimalistami i wasze zdrowie jest wepchnięte gdzieś pomiędzy rzeczy typu, „co to ja miałem/am kupić” i „skoro do teflonu nic nie przywiera to jak przywarli teflon do patelni” wysłuchajcie mnie i dopilnujcie chociaż minimum minimum. Ktoś „dłubie” kolką. Nie neguje tego, ponieważ jest to jakaś tam forma tatuażu. Jeden lubi czekoladę, a drugi jak mu nogi śmierdzą. Zwróćcie uwagę czy chociaż igły są nowe czy uflagane w tuszu. Jak nie ma jak ich wysterylizować to niech je wygotuje ale niech nie będą one wielorazowego użytku!!! Teraz kwestia barwników. Niech to nie będzie „czarna perła”. Ja dawno temu miałem wykonany tatuaż tym tuszem i poniosłem tego konsekwencje. To cholerstwo uczula i długi czas borykałem się ze swędzeniem oraz kosztownym leczeniem. Jak już macie mieć tusze kreślarskie to niech będzie to np. „Rotring”. Nie jest tak marnej jakości jak perła a i koszta nie są jakieś niebotyczne, bo w granicach 17zł. Warto wydać teraz 17 niż później 200. Przypilnujcie, w co leje dziargacz tusz. Mogą to być w ostateczności puste wytłoczki po witaminach, ale na Boga, czyste. Nadmiar farby i krew w żadnym wypadku nie powinna być wycierana jakąś mokrą szmatą. I tu kolejna inwestycja: kupcie mu ręczniki papierowe. Wydatek rzędu 2zł a ile szczęścia. Jeśli już zakłada do pracy rękawiczki to ma to zrobić w ostatnim momencie. Jak chodzi i grzebie nimi po mieszkaniu lub dłubie w nosie to można je kant dupy potłuc. Zabierzcie z domu bandaż i kawałek plastra i wyproście, aby na czas 4-6 godzin założył wam opatrunek. Jeżeli spełnicie to podstawowe warunki to macie szansę na prawidłowe wygojenie oraz na.....Przeżycie?! Aaa!! No i jeszcze jakaś maść. Polecam „Tribiotic”, małe wygodne saszetki i nie drogie, w granicach 1,60 zł za 1 gram. Teraz wersja z domową maszyną typu „walk-żel” (długopis żelowy od handlarzy z bazaru + silniczek od walkmana). Co do tuszu patrz wyżej, natomiast jeśli chodzi o igłę to tutaj mamy już wyższą technikę. Jeśli jest to struna od gitary przymocowana do guzika a ten zaś do silnika, niech będzie prawidłowo naostrzona i jak wyżej nowa. Jeżeli jest to wersja ”luksusowa” (drut i przymocowane rozprostowane sprężynki z zapalniczek) niech będą w miarę ciasno zalutowane. Jeśli nie będą lutowane na prawie całej długości zrobi się z tego „pędzel” i nie będzie nic widać oraz w zależności od ilości „igieł” tyle będzie kresek. Sprawdźcie jak przygotował długopis a właściwie jego końcówkę. Czy nie jest proporcjonalnie za duża do liczby igieł. Jeśli światło będzie zbyt duże, igły będą chodzić na boki, co do wam odczyt EKG zamiast równej linii. Reszta, co do higieny jw.
Nie pochwalam takiej pracy. Jak już coś ktoś robi to niech trzyma podstawowe standardy. Jak już wydłubałeś/aś kolkę to staraj się przestrzegać tego minimum sanitarnego i zmieniaj przede wszystkim igły. Tylko nie jak ci się przypomni tylko po każdym tatuażu!!! To samo przy maszynkach. Jeśli macie tępe „igły” to porobicie blizny. Jak będziecie je wkłuwać za głęboko (prawidłowa głębokość to około 1,2 mm) to kontur się rozmyje i wypadną kolory. Myślcie, co robicie!!! Bądźcie świadomi tego, że możecie komuś wyrządzić krzywdę lub nawet zabić. Zabierając się za takie rzeczy przyjmujecie na swoje barki ogromną odpowiedzialność, jeden wasz błąd może kogoś kosztować utratę zdrowia lub życia. Tatuaż jest bezpośrednią ingerencją w organizm człowieka przynosi pewne zmiany, zamierzone bądź co gorsza nie. W takim wypadku zwykłe zakażenie i trudno gojąca się rana to naprawdę błogosławieństwo przy tym co może się jeszcze wydarzyć. Ale jeśli nie będziecie sobie robić kpin z pogrzebu to wszystko będzie szło w miarę sprawnie i ludzie będą zadowoleni. Jeśli jednak zamierzacie pozostać na etapie kolki to dajcie sobie spokój z tatuażem. Do mnie nie przemawiają tłumaczenia, że jesteście tradycjonalistami. Nie popieram tego i nie będę. Mamy (podobno) XXI wiek i należałoby prezentować w miarę przyzwoity poziom prac a nie grę w „kropki” na cudzym ciele. Ale to jest tylko kosmetyka, tak naprawdę liczy się to czy delikwent, który się na to zdecydował nie obudzi się rano żółciutki w szpitalu. Jeśli nie przemawia to do was to znaczy, że jesteście tak głupi jak but z lewej nogi, albo jest to wasza walka z przeludnieniem. Jeśli wy nikogo nie zabijecie to właściciel blizn utłucze was. Tak czy srak będzie –1.
   Jako przykład mogę wam opowiedzieć historyjkę o jednym z „domowych” tatuażystów. Miał ogromny talent plastyczny, bazgroły w zeszycie szkolnym z czasem przemieniły się w piękne i dojrzałe prace. Czego nie zaczął rysować wcześniej czy później stawało się małym dziełem sztuki. Jego fascynacja tatuażem zaczęła się od jego ojca, który to tatuaże „nabył” w ZK. To on nauczył go jak zbudować maszynę, jak ostrzyć struny itp. Tatuaże, jakie robił zadziwiały ludzi w salonach. Jak można w taki sposób robić takie prace? Obserwowałem go przy pracy i nawet byłem już zdecydowany na tatuaż u niego. Któregoś dnia wpadłem z wizytą. Właśnie pracował, a właściwie już kończył. Po wyjściu tego młodego chłopaka spojrzałem na maszynę z zobaczyłem na końcówce od dawna zapieczony tusz. Spytałem czy zmieniał strunę i końcówkę. Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem i zapytał:, Po co? Żeby nie zapchać długopisu przemywał go tylko ciepłą wodą i czasami podostrzał strunę. Jak sam później stwierdził szkoda mu kasy na to „bydło” a poza tym najbliższy muzyczny był daleko stąd więc nie chciało mu się jechać. W uzasadnieniu powiedział, że nie będzie się przejmował takimi sprawami, bo i tak nikt mu nie udowodni, że to on robił ten tatuaż. Jedną struną robił około 10 prac. Nie zdecydowałem się pomimo jego talentu.
   Niech to będzie dla was przestrogą.

P.s. Ten człowiek nie ma dzisiaj już nic wspólnego z tatuażem. Teraz jest nałogowym alkoholikiem i narkomanem.


Dante

07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...

Dante:
GG: 4462987