<<< powrót do spisu treści >>>

Katarzyna Pisarzewska 

WRÓCIĆ, ZOSTAĆ, WYJECHAĆ – DYLEMATY ABSOLWENTÓW

 

Wszyscy badani to studenci z Ukrainy, Białorusi i Litwy, którzy po ukończeniu studiów pozostali w Polsce. Mimo iż mogłoby się wydawać, że osób tych jest dużo, to jednak nie było łatwo znaleźć wśród nich takich, którzy zgodziliby się na wywiad. Powodów tego jest zapewne kilka. Jednym z nich może być nie do końca określony status osób, które po studiach pozostają w Polsce. Z jednej strony część z nich nie jest jeszcze przekonana, czy w Polsce pozostanie i nie chce tego deklarować. Z drugiej strony część pozostających ma nieuregulowaną sytuację prawną (na przykład pracuje nielegalnie) i nie chce lub boi się o tym mówić. Innym powodem może być niechęć do szczerej wypowiedzi na drażliwe czy niewygodne tematy. Mogą do nich należeć: stosunek Polaków do obcokrajowców, polityka państwa polskiego, kwestia samookreślenia, radzenie sobie w Polsce, praca.

Na przeprowadzenie wywiadów zgodziło się ostatecznie 9 kobiet: po dwie z Ukrainy i Białorusi i 5 z Litwy. Prawdopodobnie są to osoby charakteryzujące się dużą otwartością, a więc takie, które nie mają obaw przed dzieleniem się swoimi doświadczeniami i obserwacjami oraz zdawaniem relacji ze swojej aktualnej sytuacji. Wydaje się bowiem, że ani ich status, ani problemy nie są wyjątkowe na tle innych absolwentów, którzy po studiach pozostali w Polsce. Ich wypowiedzi można analizować jako przykład „drogi” studenta, a później absolwenta polskiego pochodzenia ze Wschodu w Polsce. Można odnaleźć krytyczne momenty, wskazać na trudności i zalety pomysłu na pozostanie w Polsce po studiach.

 

1.      Środowisko pochodzenia

Wszystkie respondentki pochodzą z rodzin polskich. O tym, że w zróżnicowanych etnicznie środowiskach rodziny te są tak właśnie postrzegane, decyduje polskie pochodzenie przynajmniej jednego z rodziców, kultywowanie tradycji religijnych oraz znajomość języka polskiego. Te trzy czynniki występują w rodzinach wszystkich respondentek, co jest znamienne nawet, jeśli niektóre z nich nie dostrzegają ich roli dla narodowej identyfikacji.

Respondenci dorastali zwykle w środowiskach zróżnicowanych etnicznie, co oznacza współistnienie przynajmniej dwu, zwykle trzech, a niekiedy więcej narodowości, wśród których Polacy rzadko stanowili grupę dominującą. Było tak tylko w przypadku dwu osób z Białorusi. Jedna z nich mieszkała w miejscowości, gdzie Polacy stanowili większość, a druga w czysto polskiej wsi. Zarazem te właśnie osoby wypowiadały się najlepiej o stosunkach narodowościowych w ich kraju. O największych napięciach mówiły osoby pochodzące z Ukrainy. Według nich niechęć czy wręcz nienawiść w stosunku do Polaków przejawiała się w codziennych, międzyludzkich kontaktach, np. w wypowiedziach: „Tutaj nie jesteś nikomu potrzebna, zabieraj swoje rzeczy i wyjeżdżaj” (wyw. 8U). Obie respondentki z Ukrainy wspominają, że Polakowi, nawet dziecku, ciężko się było zaprzyjaźnić z Ukraińcem czy Rosjaninem: „Ja pamiętam, jak sąsiedzi na nas patrzyli, wyśmiewano nas, jak byliśmy dziećmi” (wyw. 4U). Jedna z respondentek spotkała się z odmiennymi typami zachowań w dwu środowiskach różnych dzielnic Lwowa, gdzie mieszkała. Według niej w środowisku inteligenckim sprawa pochodzenia była nieistotna i dlatego nie istniał tam problem konfliktów narodowościowych. W dzielnicy robotniczej natomiast, zwłaszcza w szkole, respondentka spotkała się z dużą niechęcią ze strony otoczenia. Z kontekstu wypowiedzi można wnioskować, że podział na dzielnicę inteligencką i robotniczą nie odzwierciedla bezpośrednio podziału społecznego, ale charakteryzuje raczej starą i nową cześć miasta. Dzielnica robotnicza to dobudowane stosunkowo niedawno osiedle z wielkiej płyty. Jego mieszkańcy stanowią ludność napływową prawdopodobnie z terenów wiejskich z różnych części kraju. Na ich świadomość i identyfikację może wpływać poczucie wykorzenienia, odcięcia od tradycji, czy wręcz jej zanegowanie. Potwierdza to fakt, że te same osoby bardzo źle reagowały na osoby religijne, również prawosławne. Poczucie wspólnoty oparło się w ich przypadku na piętnowaniu osób, które wyróżniały się jasną przynależnością do innych wspólnot, czy to narodowych, czy religijnych. Z pewnością nakładała się na to niejasna, burzliwa sytuacja polityczna (respondentka opisuje sytuację z przełomu lat 80 i 90).

Pomiędzy dwoma biegunami relacji osób z Białorusi i Ukrainy mieszczą się opinie respondentów z Litwy. Część z nich praktycznie obracała się w środowiskach polskich, przede wszystkim dzięki temu, że uczęszczała do szkół polskich i miała kontakt z rówieśnikami-Polakami (wyw. 1L, 5L, 7L). Niezależnie od tego, respondenci z Litwy ogólnie oceniają pozytywnie stosunki narodowościowe, chociaż wspominają o przypadkach dyskryminacji w dostępie na studia czy do pracy. Jako przejaw dyskryminacji mogą być również odbierane przypadki odrzucania kandydatów, którzy nie znają wystarczająco dobrze języka litewskiego, co dotyczy części absolwentów szkół polskich (wyw. L2). Jedna z respondentek stwierdza, że dobre merytoryczne przygotowanie jest najlepszą bronią przeciwko dyskryminacji. Ta optymistyczna w gruncie rzeczy postawa nie oznacza, że respondenci nie odczuwają „podświadomego” (jak określa to jedna z respondentek) napięcia w międzyludzkich kontaktach, które może dojść do głosu w szczególnych sytuacjach. Taką sytuacją, wspomnianą przez respondentki, był przede wszystkim upadek ZSRR i zdobycie niepodległości przez byłe republiki radzieckie. U podłoża konfliktu leżały oczywiście historyczne zaszłości, ale dla młodych, kilkunastoletnich osób było szokujące, kiedy spotykały się z mianem „najeźdźców” (wyw. 4U) czy „okupantów” (wyw. 9L). Obecnie napięcia narodowościowe nieco się wyciszyły i raczej nie są artykułowane wprost.

Wydaje się, że młodzi Polacy z Litwy, Białorusi i Ukrainy, którzy zostali w Polsce, podchodzą z pewnym zrozumieniem do obaw, jakie mogą wywoływać w kraju swego pochodzenia. Nie starają się więc manifestować polskości w sposób, który mógłby kogokolwiek razić lub prowokować. Manifestacją polskości może być np. zbyt ostentacyjne używanie języka polskiego. Jak wspomina jedna z respondentek, irytowała ją postawa starszych członków rodziny, którzy do końca nie pogodzili się z tym, że mieszkają na Litwie. Przejawiało się to w używaniu języka polskiego w sytuacjach publicznych (np. w sklepie), czy dowodzeniu, „że tu jest Polska” (wyw. 7L). Respondentka ocenia te zachowania krytycznie, jednocześnie stwierdzając: „ja wiem, gdzie się urodziłam: na Litwie, a nie w Polsce” (wyw. 7L). Może to oznaczać akceptację statusu mniejszościowego, ale również to, że młodzi Polacy nie chcą zamykać się w narodowych gettach. Chcą być traktowani jako normalni obywatele i gotowi są sprostać kryteriom, które mają tę normalność udowodnić.

Dobrym wskaźnikiem wzajemnych kontaktów są z pewnością małżeństwa mieszane. Z relacji respondentek (a więc z potocznej obserwacji) wynika, że mieszanych rodzin jest bardzo wiele. Starsze pokolenie Polaków niekiedy traktuje to zjawisko z rezerwą. Jedna z respondentek wspomina, jakim dramatem było dla jej krewnych, kiedy umówiła się z Litwinem (wyw. 7L). Jak się wydaje, młodsze pokolenie nie kieruje się kryteriami narodowościowymi w wyborze życiowego partnera. Według jednej z respondentek, Polaków jest po prostu zbyt mało, żeby wybierać tylko spośród nich: „jakbym tam była, na przykład, to nie wiem, kto by był moim chłopakiem. Co ja mam wybierać z Polaków, których jest mniej?” (wyw. 7L). Z kolei relacja jednej z respondentek z Białorusi wskazuje, że Polacy mieszkający w etnicznej, polskiej enklawie z dużą otwartością przyjmują „wżenianie się” w ich społeczność osób innej narodowości, choć zarazem oczekują, że przybysz nauczy się języka i będzie przestrzegać miejscowych zwyczajów i tradycji: „kiedyś mi opowiadała żona mojego znajomego, która w ogóle nie była od nas, nie była z naszej miejscowości (...), że strasznie się bała przyjechać do naszej wsi, bo ona myślała, że nikt nie będzie z nią rozmawiał, bo ona nie zna polskiego na przykład. Ale że u nas... niby jest takie przekonanie, że u nas jakieś tradycje są zachowywane... (...) ona strasznie się bała, myślała, że społeczność jej nie przyjmie i mówi, że była bardzo zaskoczona, jak od razu tutaj cześć zaczęła mówić oczywiście po polsku, ale po wielu, po iluś tam latach się oczywiście nauczyła i bardzo jej się podobało” (wyw. 3B).

Mieszane rodziny oraz niejednorodne etnicznie środowiska nie oznaczają, że „polskość” młodszych pokoleń zanika. Często schodzi ona jednak do poziomu „domowego”, prywatnego. Można to zaobserwować na przykładzie używania języka polskiego. W przypadku wszystkich respondentek język polski był językiem domowym nawet wtedy, kiedy jedno z rodziców nie miało pochodzenia polskiego. Nie tylko rodzice, ale całe rodziny (zwłaszcza dziadkowie, ale także inni krewni) biorą aktywny udział w uczeniu dzieci języka. Nacisk starszego pokolenia jest bardzo silny, jak wspomina jedna z respondentek: „raz mama nas opieprzyła, że my rozmawialiśmy z bratem po rosyjsku. (...) Mój brat ożenił się z Litwinką i teraz mają z sobą dzieci też dwujęzyczne, ale już polsko-litewskie. Więc jak moja babcia usłyszała, jak mój brat do dziecka mówi po litewsku, to myślałam, że (...) do grobu się położy” (wyw. 2L).

Zwykle również w domach dzieci uczą się pisać i czytać. Jest to o tyle ważne, że nie wszędzie istnieje możliwość nauki języka polskiego w szkole. Z tej możliwości skorzystało czterech respondentów (trzy osoby z Litwy i jedna z Ukrainy). Poza tym jedna respondentka chodziła do szkoły białoruskiej, pozostałe do szkół rosyjskich. Wybór szkoły wiąże się zwykle z jej bliskością. Niektóre z respondentek stwierdzają, że wprawdzie ich rodzice woleliby wysłać je do szkól polskich, ale nie było takich w pobliżu, ewentualnie, oferowały zbyt niski poziom. Na przykład respondentka z Litwy wspomina, że w jej okolicy jedyną polską szkołą była szkoła specjalna. Działo się tak, mimo iż większość mieszkańców stanowili Polacy. Respondentka jednak nie wspomina tego jako sprawy drażliwej dla lokalnej społeczności „naprawdę nikt się wyjątkowo nie zastanawiał, do jakiej szkoły. Rosyjska była większa i tam bezproblemowo (...) przyjmowali” (wyw. 2L).

Większość osób była zadowolona ze szkół, do których uczęszczała, oprócz dwóch respondentek z Ukrainy. Jedna z nich uczyła się w szkole polskiej, którą wspomina niezbyt dobrze: „niski poziom, nauczyciele czasami normalnie znęcali się nad tymi uczniami (...) pamiętam straszny stres ze szkoły, dlatego nawet teraz mam uraz” (wyw. 4U). Ta sama respondentka dodaje, że uczniowie byli bardzo ze sobą zżyci i to dawało im „poczucie bezpieczeństwa”. Szkolny stres drugiej z respondentek z Ukrainy wiązał się natomiast z wrogim stosunkiem rówieśników, o czym wspomniałam powyżej.

Niezależnie od szkół, do których uczęszczały, respondentki zauważają współczesne dylematy rodziców-Polaków, którzy stoją przed wyborem szkoły dla dziecka. Jak mówi jedna z nich, rodzice wielu dzieci wolą posłać je do szkół z językiem narodowym danego kraju, mimo, iż sami chodzili do szkół polskich. Chcą uchronić je od problemów, które mieli np. wstępując na Uniwersytet Wileński bez wystarczającej znajomości języka litewskiego. Niektórzy uważają również, że polska matura jest źle widziana przez pracodawców. Dodatkowym problemem są nieustalone do końca przepisy oraz, co się z tym wiąże, brak odpowiednich podręczników. Oficjalnie więc dzieci mogą np. uczyć się przedmiotu w języku polskim, ale z podręczników litewskich albo też muszą zaliczać go po litewsku. Jedna z respondentek z Litwy uważa, że jest to przejaw celowej, dyskryminującej praktyki państwa. W efekcie bowiem powstają są trudności, których wielu rodziców chce oszczędzić swoim dzieciom. Inny problem to brak dobrze wyedukowanej kadry nauczycielskiej w polskich klasach w mniejszych miejscowościach. Mówi o tym, np. jedna z respondentek, która doradziła swemu bratu, by wysłał córkę do szkoły litewskiej. Decyzja ta spotkała się z dezaprobatą części środowiska polskiego w jej miejscowości. Respondentka stwierdza jednak, że na edukacji nie można eksperymentować i nie należy kierować się pobudkami sentymentalnymi. Respondentki relacjonują, że już w czasach ich dzieciństwa wysyłanie dzieci do szkół polskich uważane było przez niektórych Polaków za przejaw postępowania nierozsądnego, nieracjonalnego. Wówczas jednak rodzice wątpiący w przydatność lub dobry poziom polskiej szkoły, decydowali się często na wysyłanie dzieci do szkoły rosyjskiej. Sytuacja zaczyna się powtarzać, z tym, że na korzyść szkoły z wykładowym językiem państwowym.

Z drugiej jednak strony respondentki wypowiadają się negatywnie o Polakach, którzy chodzili do nie-polskich szkół. Jedna z respondentek, mimo iż sama jest absolwentką szkoły rosyjskiej uważa, że przez posyłanie dzieci do rosyjskich szkół dobrowolnie zrusyfikowała się duża część Polaków z jej miejscowości. Dotyczy to zwłaszcza osób z rodzin mieszanych polsko-litewskich, które w ten sposób starały się zachować narodowy kompromis i „neutralność” (wyw. 2L). Dzieci polskie uczone w szkołach rosyjskich mówiły między sobą po rosyjsku nawet poza szkołą. Po polsku mówiły wyłącznie z rówieśnikami ze szkół polskich, ale nie miały po temu wielu okazji. Wskutek tego duża ich część nie opanowała dobrze ani języka polskiego, ani litewskiego. W konsekwencji ich polska tożsamość stoi pod znakiem zapytania, a niewystarczająca znajomości języka państwowego czyni ich na Litwie obywatelami drugiej kategorii: „Taki Polak to jest bez tożsamości. (...) mówi okropnym, łamanym językiem polsko-rosyjskim (...) ma przyjaciół wszystkich Rosjan (...) mówi po rosyjsku, że jest Polakiem” (wyw. 7L). O ile pewna część pokolenia respondentek ulegała rusyfikacji, o tyle obecna młodzież podlega raczej lituanizacji (respondentki z Ukrainy i Białorusi nie wspominały o analogicznym zjawisku w ich krajach). Język polskiej młodzieży z Litwy staje się dziwną hybrydą: „mieszanka jest tak fatalna, (...) w jednym zdaniu (...) słowo po polsku, drugie po litewsku, a czwarte nie wiem, po jakiemu (...) Bo teraz litewski dominuje, więc młodzież naprawdę bardziej przestawia się na litewski” (wyw. 2L).

Same respondentki deklarują, że nie miały większych problemów z posługiwaniem się językiem polskim, chociaż niektóre dodają, że posługiwały się lokalną gwarą lub językiem mieszanym, niepoprawnym. Osoby, które uczyły się w polskich szkołach, miały pewne problemy z wypowiadaniem się. Jednym z powodów może być, ich zdaniem, system szkolny, w którym stawia się nacisk na pisanie i czytanie, a nie na mówienie (wyw. 7L). Osoby, które nie uczyły się języka polskiego w szkole, miały pewne problemy z pisownią i gramatyką, co starały się nadrobić w krótkim czasie przed przyjazdem na studia, np. korzystając z pomocy krewnych lub z zajęć fakultatywnych oferowanych przez ambasadę, szkołę lub osoby prywatne. Tylko trzy osoby spośród respondentów korzystały z językowych kursów przygotowawczych przed studiami. Respondentki stwierdzają, że pewną trudność sprawiał im również akcent. Z wypowiedzi należy jednak wnioskować, że trudność ta nie polegała na możliwości porozumienia, ale na tym, że Polacy identyfikowali je jako Rosjanki.

W sytuacji, kiedy dzieci uczone są języka polskiego w domu, ale nie mają okazji lub nie chcą posługiwać się nim w sytuacjach publicznych czy kontaktach z rówieśnikami, jeszcze jedną oazą języka polskiego pozostaje kościół. Dla skupionych wokół niego Polaków „narodowa” funkcja kościoła zdaje się być oczywista, skoro protestują przeciwko wprowadzeniu do ich kościołów mszy po ukraińsku czy rosyjsku (wyw. 4U). Niemniej ważna jest oczywiście religijna funkcja kościoła – wszystkie respondentki pochodzą z rodzin katolickich i przynajmniej do czasu wyjazdu na studia uważały się za osoby wierzące. W ich domach rodzinnych obchodzono święta katolickie, nawet te mniej znane, których w Polsce nie kultywuje się tak powszechnie. Do kościoła chodzono regularnie nawet w czasach, kiedy nie było to dobrze widziane, a dzieciom groziły szykany ze strony nauczycieli i kolegów. Te czasy dosyć dobrze pamiętają wszystkie respondentki – jedna z nich wspomina, że praktycznie ukrywała przed rówieśnikami ze szkoły rosyjskiej, że jest katoliczką (wyw. 8U). Trzeba zauważyć, że dyskryminacja i szykany obejmowały wówczas wszystkie osoby religijne, niezależnie od wyznania. Ta sama respondentka podaje to na przykładzie swojego prawosławnego kolegi, do którego rówieśnicy właściwie się nie odzywali.

Związki z kościołem wykraczają często poza uczestnictwo w nabożeństwach – w relacji respondentek kościół pozostaje jednym z podstawowych (a do początku lat 90-tych właściwie jedynym) organizatorem życia kulturalnego i narodowego środowisk polskich. Co ważne, kościół występuje także z bogatą ofertą wobec dzieci: mogą one brać udział w zajęciach sportowych, śpiewać w chórze, grać w orkiestrze, korzystają z pomocy księży przy wyjazdach na studia czy na kolonie do Polski. Księża są prawdziwymi autorytetami dla swoich społeczności, poniekąd osobami świętymi (wyw. 9L), ale także dzięki swojemu osobistemu zaangażowaniu w życie wspólnoty, pozostają ludźmi bliskimi, wspominanymi z dużą sympatią (wyw. 6B, 8U). Niektórzy księża stawiają szczególny nacisk na krzewienie wśród młodzieży polskiej uczuć patriotycznych i narodowych, co niekoniecznie musi być przez tę młodzież oceniane pozytywnie (wyw. 2L). Jak można się domyślać dzieje się tak wówczas, gdy aspekt „narodowy” przeważa nad aspektem religijnym. Respondentka wspomina o księdzu, który organizował np. Bieg Wolności, Dzień Niepodległości i inne imprezy o charakterze patriotycznym. Wymowa tej działalności nie przysporzyła mu sympatii władz, co respondentka w pewnym stopniu rozumie: „on był zbyt aktywny, zbyt nieostrożny (...) po prostu przesadzał” (wyw. 2L).

Religijność Polaków ze Wschodu kształtuje z jednej strony tradycja, a z drugiej kościół i reprezentujący go księża. Niektóre respondentki zauważają różnicę między kościołem w krajach, z których pochodzą, a tym, który odnalazły w Polsce. Największą różnicą jest rozpolitykowanie księży, jak mówi jedna z respondentek, „polityka na ambonie” (wyw. 7L). Jest to podstawowa przyczyna rozczarowania i zrażenia do kościoła części badanych młodych Polaków: „jak przyjechałam tutaj, to też chodziłam, ale już później, wiesz, po prostu bałam się, to, co słyszałam, bo niektóre (...) księża przesadzają i ogólnie nie jestem praktykująca” (wyw. 2L); „ja tu w ogóle nie mogę odnaleźć kościoła. Jedyny normalny to jest dominikanów. (...) Bo mnie najpierw zdziwiło strasznie, że o polityce gadali strasznie na ambonie”; „to wybieram sobie takie [kościoły – przyp. KP], co bliżej są, no i za każdym razem nie czuję się jakbym była po mszy. Nie czuję nic w ogóle, więc przestałam chodzić” (wyw. 7L); „troszkę się w Polsce zraziłam do kościoła, bo za bardzo tutaj polityka jest mieszana w kościele” (wyw. 8U); „w Polsce w ogóle nie chodzę, bo mnie księża denerwują. (...) Ale jak ja chodziłam na studiach do naszej kapliczki studenckiej i ktoś mi opowiadał przez całą mszę, nie wiem, o Leninie, o Marksie, o Wałęsie (...) naprawdę nie chciałam tego słuchać. Była przerwa, skończyłam studia i chodziłam do kościoła i zaczęłam znowu trafiać na jakieś przedwyborcze kampanie i przestałam w ogóle chodzić” (wyw. 9L). Inni swoją zmianę postawy religijnej łączą z większym krytycyzmem i refleksyjnością: „myślę, że to przychodzi z wiekiem, że człowiek zaczyna się zastanawiać nad wieloma rzeczami, czasem wydaje mi się, że ta wiara katolicka, kościół, że to jest, taka, takie to wszystko, wiesz, jakby średniowieczne” (wyw. 5L).Niekoniecznie oznacza to, że osoby „rozczarowane” przestają wierzyć – zwykle brak jest im takiego kościoła, do jakiego są przyzwyczajone. Dlatego korzystają z okazji, aby chodzić do swoich kościołów wtedy, kiedy wracają do domu (wyw. 7L, 9L). Wydaje się, że jest to sytuacja dość typowa, skoro jedna z respondentek opisuje kościół Dominikanów - „polską katedrę” w Wilnie - jako miejsce spotkań, wręcz zjazdów młodych Polaków: „każdy tam chodzi (...) żeby się spotkać ze znajomymi ze szkoły (...) po kilku latach, po kilkunastu latach nawet przychodzą. I wszyscy śluby chcą mieć w Dominikanach, wszystkie miejsca zarezerwowane” (wyw. 7L).

Oczywiście, nie wszyscy młodzi Polacy doznają rozterek i rozczarowań, jakie były udziałem części respondentów. Wielu studentów po przyjeździe do Polski znajduje satysfakcjonujące formy uczestnictwa we wspólnocie religijnej i to nie tylko poprzez uczestnictwo w mszy. O takich formach (duszpasterstwie akademickim) wspominają dwie respondentki (wyw. 3B, 4U). Jedna z respondentek z Litwy stwierdza, że robiło tak bardzo dużo osób, w tym jej przyjaciół, którzy w kościele w Polsce znaleźli prawdziwe duchowe wsparcie i pomoc. Sama żałuje, że w swoim czasie tak nie postąpiła.

Respondenci pochodzą z rodzin, których status oceniają zazwyczaj jako przeciętny na tle społeczeństwa danego kraju. Natomiast już samą kondycję ekonomiczną kraju oceniają generalnie jako gorszą od Polski. Szczególnie akcentują to osoby z Ukrainy i Białorusi. Respondenci przyjeżdżali do Polski na przestrzeni lat 1990-1997. Okres ten jest dosyć specyficzny ze względu na zmianę statusu politycznego byłych republik radzieckich, oraz konsekwencje ekonomiczne i społeczne tego faktu. W uproszczeniu, w oczach respondentów przemiany te oznaczały z jednej strony wzrost napięć narodowościowych, z drugiej nadzieję na poprawę w sferze ekonomicznej. Respondenci są dosyć zgodni co do tego, że napięcia narodowościowe uległy stopniowemu złagodzeniu. Jeśli chodzi o sytuację ekonomiczną, to jej ocena nie jest jednoznaczna. Niektóre osoby z Litwy stwierdzają, że jeszcze kilka lat temu sytuacja Polski i Litwy przedstawiała się podobnie i na pierwszy rzut oka jest tak nadal. Jednak kryzys, dobrze widoczny także w Polsce, mocniej dotknął gospodarkę litewską i w tej chwili żyje się tam gorzej, niż w Polsce. Jedna z respondentek z Ukrainy sądzi, że sytuacja na Ukrainie trochę się polepszyła, podczas gdy inna, która wyjechała później, stwierdza: „ekonomicznie jest bardzo ciężko (...) na Ukrainie po prostu żyje się, żeby przeżyć” (wyw. 4U). Podobnie negatywne opinie formułują respondentki z Białorusi. Sytuację ekonomiczną na Ukrainie i Białorusi charakteryzuje również powszechna korupcja, która jest jedną z głównych przeszkód w prowadzeniu normalnego życia – dostępie do studiów, znajdowaniu pracy. Podobną przeszkodą w takich sytuacjach jest według Polek z Litwy polskie pochodzenie. Wydaje się, że respondentki już wyjeżdżając na studia miały świadomość ograniczeń wynikających z polskiego pochodzenia lub sytuacji ekonomicznej, co nie pozostawało bez wpływu na ich chęć studiowania w Polsce.

Na marginesie można dodać, że choć respondentki skłaniają się ku twierdzeniu, że w Polsce pod względem ekonomicznym żyje się lepiej niż w krajach, z których pochodzą, to jednak są bardzo czułe na wynikające stąd negatywne stereotypy o powszechnej biedzie i cywilizacyjnym zacofaniu Europy Wschodniej. Pogląd taki utrwalają np. akcje charytatywne (min. głośna akcja Polskiej Akcji Humanitarnej na rzecz dzieci z Litwy), a także telewizyjne programy polonijne, gdzie Polaków ze Wschodu przedstawia się jako biednych mieszkańców skansenu: „była przecież ta wielka akcja <Pomóż dzieciom na Litwie> (...). Tragiczny był (...) bilboard, ale naprawdę. No, takie dziecko biedne, takie zabiedzon. To znaczy, są rodziny, które (...) biedują, powiedzmy tak, ale to nie oznacza, że jak dziecko z polskiej rodziny, to tak wygląda, no, bez przesady” (wyw. 2L); „jest program telewizyjny w Polsce, polski. Jest beznadziejny! Są jakieś w ogóle... wioski pokazują z ludowymi zespołami, nie wiadomo co... (...) Jakiś poetów, jakieś życie dziwne pokazują... później się nie dziwię, że tak Polacy nas tutaj w Polsce odbierają niektórych. Jak sobie obejrzą <Wieści Polonijne>, to myślą, że tam babcie w strojach ludowych chodzą. To nie jest prawda! Przecież to jest to samo, co tu!”; „nie trzeba mylić Litwy normalnej (...) z jakimiś biednymi wioskami, w których są bardzo biedne dzieci. To samo można pokazać: Warszawa i tutaj takie dziecko z Bieszczad ubrane w ubranka z osiemdziesiątych lat” (wyw. 7L). Respondentki uważają, że jest to uproszczony, krzywdzący obraz. Implikuje on swego rodzaju litość, przejawiającą się np. w pytaniach kierowanych do studentów ze Wschodu: gdzie nauczyli się języka polskiego, czy nie głodowali, czy potrafią obsługiwać najprostsze urządzenia techniczne (wyw. 7L, 8U). Niektóre pytania zdradzają również kuriozalną nieznajomość geografii wschodnich sąsiadów Polski: „kiedyś była taka nawet śmieszna sytuacja, że byłam w dyskotece i zaczęłam z takim jednym chłopakiem zaczął mnie pytać, skąd jestem. (...) powiedziałam mu, że jestem z Grodna, a on się mnie zapytał, w której części Polski to leży, więc ja mu powiedziałam, że to jest Białoruś, i dalej nie wiedział, gdzie to jest, więc wytłumaczyłam mu, trochę przykro, mi było, że co niektórzy nie mają podstawowej wiedzy geograficznej i nie znają swoich sąsiadów zza granicy, zza ściany właściwie” (wyw. 6B); „ nie chciałam tego, a ty skąd jesteś? A skąd jesteś? U was białe niedźwiedzie nie chodzą po ulicach? No, przesadziłam w tym momencie, ale pytania były takie dziwne, że ja byłam w szoku, naprawdę, tak dziwne, że granica 500 kilometrów, w ogóle na Litwę, do Wilna (...) A oni takie pytania zadają” (wyw. 7L). Wszystko to sprawia, że młodzi Polacy ze Wschodu czują się w Polsce jak ubodzy krewni (z naciskiem na „ubodzy”) z zapadłej prowincji. Odczucia te nie pozostają bez wpływu na ich narodową tożsamość, do czego powrócę w dalszej części niniejszego rozdziału.

 

2.      Przyczyny przyjazdu na studia do Polski.

Wśród przyczyn przyjazdu na studia do Polski większość respondentów podaje czynniki, które można określić jako „narodowe”. Należą do nich: emocjonalny związek z Polską jako ojczyzną i krajem przodków oraz przywiązanie do języka polskiego. U niektórych osób czynnik narodowy wzmocniony jest poczuciem, iż w kraju, gdzie urodziły się, dorastały i wychowywały się, nie są u siebie. Przykrą rzeczywistość zastępują marzeniami o ojczyźnie idealnej i o idealnych rodakach, którzy przyjmą ich z otwartymi ramionami. Niestety, osoby te po przyjeździe do Polski najczęściej doznają rozczarowania (wyw. 4U, 8U, 9L). Jak mówi respondentka z Litwy: „wszyscy chcieli tu przyjechać, bo tu jest Polska, jest dla nas lepiej, a okazało się, że gorzej” (wyw. 9L).

Śladów „motywacji narodowej” doszukać się można w wypowiedziach każdej z respondentek, np.: „Przekonanie, że [Polska – przyp. K.P.] to jest moja ojczyzna, istniało we mnie zawsze” (wyw. 1L); „to był taki kraj ukochany, przodków, wszystko takie idealne” (wyw. 4U); „dla mnie bardzo ważny był zawsze język polski” (wyw. 3B). Sięganie do tego rodzaju argumentów ma jednak charakter drugorzędny. Oznacza to, że respondentki nie odwołują się wprost do uczuć patriotycznych. Na decyzję o studiowaniu w Polsce wpływa wiele różnych czynników i czynnik narodowy ma tu raczej znaczenie towarzyszące niż dominujące. Wydaje się, że jest tak również dlatego, że motywacja narodowa zawiera komponent emocjonalny, wręcz sentymentalny. Tymczasem zakładać można, iż większość osób podejmuje decyzję o studiach w miarę racjonalnie, przynajmniej na tyle, na ile pozwala dostępna informacja i aktualne warunki. Można pokusić się o wyznaczenie kilku ścieżek takiej racjonalnej kalkulacji, którą kierują się młodzi ludzie wyjeżdżający na studia do Polski.

Racjonalna kalkulacja oznaczać może na przykład zmniejszenie kosztów, czyli trudności, jakie muszą pokonać młodzi ludzie zdobywając lepszą edukację. I tak osoby, które uczyły się w szkołach polskich stwierdzają, że łatwiej będzie im studiować po polsku (wyw. 1L, 4U, 5L, 7L). Ma to duże znaczenie, ponieważ wielu młodych Polaków nie zna wystarczająco dobrze języka państwowego, zwłaszcza słownictwa naukowego. Stwarza to poważne problemy: „U nas było bardzo trudno po polskich szkołach iść (...) na uniwerek i wszystkie przedmioty raptem po litewsku (...). A ci, co szli na politechnikę w Wilnie (...) to mieli straszne problemy przez pierwszy rok, straszne! Ze słownikami tłumaczyli wykłady, które spisywali” (wyw. 7L). Polacy, którzy studiują polonistykę i znają świetnie język polski, stykają się na krajowych uniwersytetach z sytuacją poniekąd schizofreniczną, ponieważ zmuszeni są opanować dużą część materiału w obcym języku, na przykład po litewsku (wyw. 7L). Nic więc dziwnego, że wśród maturzystów polskich szkół panuje ogromna konkurencja na egzaminach na studia do Polski .

Drugą ważną racjonalną przyczynę wyboru studiów w Polsce stanowią czynniki finansowe. Tu najsilniejszą, bo bezpośrednią motywacją jest stypendium. Wszystkie właściwie respondentki korzystały ze stypendiów, głównie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Tylko jedna studiowała przez rok na własny koszt. O stypendium jako jednym z głównych powodów wyjazdu na studia mówią trzy respondentki: „ [przyjechałam – przyp. K.P] ze względu na to, że dano mi możliwość otrzymania stypendium na 5 lat, a u nas w Wilnie studia są z reguły płatne” (wyw. 1L); „a poza tym (...), Polska najbliżej, możliwość stypendium, nauka w języku polskim” (wyw.5L); „zdając egzaminy na studia do Polski to miałam możliwość dostania stypendium. No, co tez zrobiłam, dostałam stypendium i to dało mi możliwość po prostu bytu dalej” (wyw. 6B). Stypendium to nie tylko konkretne pieniądze, które można wydać zgodnie ze swoimi potrzebami. Stanowi ono także realne odciążenie domowego budżetu. Dla niektórych osób jest to istotne również z tego względu, że musiałyby dodatkowo pracować zamiast poświęcić swój czas na naukę. Rodzice nie byliby po prostu w stanie łożyć tak długo na ich utrzymanie (wyw. 1L). Według respondentki z Litwy stypendium to pewność skończenia studiów w ciągu pięciu lat. Z jednej strony bowiem oferuje finansowe zabezpieczenie i uniezależnia od sytuacji materialnej rodziny, a z drugiej skłania do regularnej nauki i zdawania egzaminów w terminie.

Student otrzymuje więc pieniądze na edukację zamiast za nią płacić. Jest to kolejny ważny argument przemawiający za studiami w Polsce. Na Litwie większość studiów jest płatnych (wyw. 7L). Również respondentki z Ukrainy i Białorusi stwierdzają, że w ich krajach edukacja bardzo dużo kosztuje. Niezależnie od oficjalnej opłaty za naukę istnieje tam jeszcze cennik nieoficjalny, a więc łapówki. Jak mówi jedna z respondentek z Białorusi, oznacza to nie tylko opłatę za dostanie się na studia, ale również za każdy egzamin (wyw. 3B). 

Studia to oczywiście także inwestycja w przyszłość. Wiele osób jest zdania, że uczelnie polskie mają wyższy poziom, niż uniwersytety w krajach, z których pochodzą (wyw. 1L, 4U, 9L). Respondentka z Ukrainy twierdzi, że jest tak ze względu na wysokie łapownictwo w tym kraju. Kupowanie egzaminów i stopni obniża faktyczne wymagania, a przez to poziom nauczania. Z kolei respondentki z Litwy sądzą, że Uniwersytet Wileński jest uczelnią małą i młodą i wiele kierunków, mających np. w Polsce długą historię i silną kadrę naukową, na Litwie dopiero raczkuje. Jedna z respondentek z Litwy już od dziecka przygotowywana była na studiowanie poza Litwą. Uczęszczała jednak do szkoły rosyjskiej i dopóki istniał Związek Radziecki liczyła raczej na to, że będzie studiować w Moskwie. Po rozpadzie ZSRR pojawiła się możliwość studiowania w Polsce. Respondentka skorzystała z tego, ponieważ, jak twierdzi, Polska była jej bliższa. Studia za granicą oznaczały dla niej przede wszystkim wyższy poziom nauczania i lepsze perspektywy rozwoju. Jest to dobry przykład na to, że „motywacja narodowa” ma znaczenie drugorzędne wobec motywacji racjonalnej.

Pewna część studentów przyjeżdża na studia do Polski już z zamiarem pozostania na stałe i poprawienia swojej sytuacji bytowej. Na pierwszy rzut oka można sądzić, że główną przyczyną jest trudna sytuacja ekonomiczna w kraju, z którego pochodzą. Taką (choć nie tylko taką) motywację można przypisać jednej z respondentek, która mówi: „na pewno chciałam zostać w Polsce i pracować w Polsce. Nie chciałam wracać na Białoruś od samego początku, jak przyjechałam stamtąd” (wyw. 6B). Rozwój (czy raczej stagnacja) sytuacji społeczno-ekonomicznej na Białorusi tylko potwierdził jej decyzję. Także respondentka z Litwy uważa, że za wieloma przyjazdami na studia do Polski stoi sytuacja ekonomiczna. Sama spotkała osoby z Ukrainy, które przed studiami nie miały do czynienia z językiem polskim, a jednak dostały się na studia w ramach programu stypendialnego przeznaczonego dla Polaków. Można podejrzewać, że nie przywiodły ich do Polski wyłącznie motywy patriotyczne. Podobnego zdania jest także jedna z respondentek z Ukrainy. Natomiast respondentka z Litwy sądzi, że w przypadku osób pochodzących z tego kraju, nie różniącego się tak bardzo poziomem ekonomicznym od Polski, motywacja ekonomiczna nie gra roli.

Chęć poprawy własnej egzystencji nie dotyczy jednak wyłącznie statusu materialnego. Wielu młodych Polaków, wśród nich jedna z respondentek z Ukrainy, przyjeżdżają z myślą o pozostaniu z powodów narodowych: chcą żyć w kraju, w którym wreszcie będą się czuły u siebie. O powszechności tego typu motywacji mówi również respondentka z Litwy. Trudno wyważyć, na ile pomysł pozostania w Polsce, podjęty jeszcze przed studiami, to wynik złej sytuacji ekonomicznej, a na ile napięć narodowościowych w krajach, z których pochodzą studenci. Można raczej sądzić, że jest to kombinacja obu tych czynników. Z drugiej strony, nie należy za bardzo przeceniać skutków nastawienia, z jakim młodzi ludzie przyjeżdżają do Polski. Ostateczną decyzję podejmują 5 lat później i dopiero to, co dzieje się przez te lata, ma znaczenie zasadnicze. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi większości respondentek.

Kolejną sprawą, na jaką należy zwrócić uwagę, jest w tym kontekście pytanie o „świadomość” podejmowanej decyzji. Wspomniano już wcześniej o tym, że młodzi ludzie, przyjeżdżając do Polski, kierują się często argumentami racjonalnymi: łatwością studiowania w ojczystym języku, finansowymi zaletami systemu stypendialnego, wysokimi kosztami nauki i/lub jej niskim poziomem w kraju pochodzenia, a także perspektywami rozwoju po ukończeniu studiów. Niemal zawsze obecnym, ale raczej drugorzędnym czynnikiem jest „motywacja narodowościowa” – chęć pobytu (zamieszkania) w ojczystym kraju, studiowania ojczystego języka, bycia „wśród swoich” itp. Część respondentów dodaje jednak, że decyzja, którą podjęli, nie była do końca przemyślana. Główną tego przyczyną jest młody wiek maturzystów. Zazwyczaj rozpoczynają oni studia w wieku lat 17 lub nawet wcześniej: „uważam, byłam niedojrzała do podjęcia decyzji, miałam szesnaście lat” (wyw. 4U); „w wieku 16, 17 lat trudno podejmować takie poważne, naprawdę takie decyzje, które są już wiążące do końca życia” (wyw. 6B). Za chęcią studiowania w Polsce stoi czasami chęć wydoroślenia, usamodzielnienia, a nawet przygody i rozrywki: „to było bardziej na zasadzie takiej frajdy, rozrywki, (...) poznania czegoś nowego” (wyw. 6B); „to taka była (...) chęć przygody bardziej. (...) taka ciekawość po prostu” (wyw. 7L). W efekcie niektóre osoby oceniają swoją decyzję jako błędną – zwykle nie chodzi tu o wyjazd do Polski, raczej o wybór kierunku studiów. Trzy respondentki mianem błędu określiły polonistykę (wyw. 1L, 4U, 7L). Z jednej strony respondentki winią siebie i swoją niedojrzałość, a z drugiej niedoinformowanie lub niewytłumaczalne ograniczenia ze strony organizatorów programu stypendialnego, czyli Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jedna z respondentek z Litwy, laureatka olimpiady polonistycznej stwierdza, że ograniczenie, jakie nałożyło ministerstwo (wyłącznie polonistyka) dyskryminowało ją w stosunku do laureatów z Polski, którzy mieli znacznie szerszy wybór kierunków. Podejmując studia nie zdawała sobie sprawy, co czeka ją potem, zwłaszcza pod kątem znalezienia pracy. Konsekwencją niedojrzałości młodych ludzi jest również zachłyśnięcie się wolnością i swobodą: „często ci ludzie są zupełnie niedojrzali do tego, by zostawić rodzinę i zupełnie sami przyjeżdżają do tych akademików i później cuda się dzieją (...) te dzieci narkotyzują się, piją” (wyw. 4L). Dlatego respondentki doradzają dużą ostrożność lub wręcz odradzają młodszym kolegom przyjazd na studia do Polski: „ może nie to, że odmawiałabym, po prostu nie każdy ma świadomość tego, że będzie trudno po 5 latach wyrwanych kontaktów z otoczeniem wrócić później do kraju” (wyw. 1L) „właśnie, dlatego nie odpowiedziałam, czy polecałabym młodszym kolegom przyjeżdżanie na studia do Polski, bo często ci ludzie są zupełnie niedojrzali do tego” (wyw. 4U); „właśnie te osoby, które (...) chcą wrócić jednak do domu, po prostu oni mają taki już zbyt zakorzenione to, że tylko dom to jest najlepsze miejsce. Takich to bym nie zachęcała” (wyw. 5L); „ja bym swoje dziecko do polskiej szkoły puściła. (...) Ale zabroniłabym jechać na studia do Polski. (...) Nie, że zabroniłabym, ale odradzałabym”; „”dlatego odradzałabym wszystkim jechać na studia, z tego powodu, że czuję się taka wykorzeniona” (wyw. 7L). Warto zauważyć, że niektóre z respondentek polecają przyjazd tylko tym, którzy są z góry zdecydowani, aby zostać w Polsce po studiach. Według nich, po tak długim czasie powrót i ponowne przystosowanie do warunków kraju, z którego wyjechały jako dzieci, jest bardzo trudne.

Respondentki zdają sobie sprawę ze swej niedojrzałości w momencie podejmowania decyzji o wyborze studiów. Można w takim razie spytać, jaki wpływ na tę decyzję mieli ich najbliżsi krewni. Z relacji wynika, że zazwyczaj zgadzają się z decyzjami córek, wspierają je w wyborze i są z niego zadowoleni. Mają też mniej ewentualnych obaw, jeśli starsze rodzeństwo wcześniej przetrze szlaki. Na przykład jedna z respondentek mówi, że rodzice odnosili się do jej studiów w Polsce „bardzo pozytywnie. Moja starsza siostra też studiowała w Polsce” (wyw. 3B), a inna stwierdza: [mama – przyp. K.P.] się obawiała, ale (...)  po prostu wierzyła w nas. Wiedziała, że sobie poradzimy i ja, i siostra. I chciała też, żebyśmy studiowały w Polsce” (wyw. 6B). Wpływ rodziców jest silniejszy, jeśli już na wcześniejszych etapach edukacji ukierunkowują dzieci na studia za granicą (wyw. 6B, 9L). Jedna z respondentek uważa wręcz, że jeśli rodzice nie mają zamiaru wysyłać swoich dzieci na studia do Polski, to uczenie ich języka polskiego w ogóle nie ma sensu, bo „po co dziecku zaśmiecać (...) głowę”. Sama zawdzięcza wyjazd do Polski mamie (która zresztą uczyła języka polskiego na kursach): „chciała też, żebyśmy studiowały w Polsce i to może w większości dzięki niej (...) studiowałam w Polsce i zostałam w Polsce” (wyw. 6B). Jeśli respondentki zdradzają jakieś rodzinne kontrowersje dotyczące studiów, to chodzi raczej o wybór kierunku, a nie o sam fakt wyjazdu do Polski. I tak na przykład rodzice jednej z respondentek z Litwy woleli, żeby studiowała polonistykę (a nie ekonomię), podczas gdy rodzice innej respondentki byli niezadowoleni właśnie z polonistyki. W przypadku tej respondentki nie było jednak mowy o samodzielnym wyborze – jako laureatka olimpiady polonistycznej miała, jak sama twierdzi, wybór ograniczony do tego wyłącznie kierunku.

Duży wpływ na wybór studiów ma też środowisko, w którym obracają się młodzi ludzie. Na przykład wśród uczniów szkół polskich decyzja o studiach w Polsce jest jasną konsekwencją całej edukacji, jak mówi jedna z respondentek: „to był taki jakby normalny krok” (wyw. 4L). Wydaje się, że nastawienie na studiowanie w Polsce (lub chociażby podjęcie takiej próby) jest bardzo powszechne. Stąd w wypowiedziach respondentek pojawiają się sformułowania: „wszyscy chcieli tu przyjechać” (wyw. 9L); „wszyscy się szykowali” (wyw. 4U), „wszyscy chcą dostać stypendium na studia” (wyw. 7L) [podkreślenia moje – przyp. K. P.]. Atmosfera panująca w społeczności polskiej sprzyja temu, by nie zastanawiać się, czy jechać, ale po prostu to zrobić.

            Samym respondentom niekiedy trudno jest odpowiedzieć na pytanie, co właściwie skłoniło ich do przyjazdu do Polski. Często wahają się i podają kilka czynników, wśród których myślenie pragmatyczne stoi przed argumentacją odwołującą się do uczuć patriotycznych, (choć bywa też odwrotnie). Decyzję podejmują jako ludzie bardzo młodzi, nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji. Przyjrzyjmy się więc tym konsekwencjom.

 

3.      Sytuacja respondenta w czasie studiów

Większość Polaków ze Wschodu studiujących w Polsce to stypendyści Ministerstwa Edukacji Narodowej. Typowa droga stypendysty to egzaminy w konsulacie lub szkole polskiej, a następnie wyjazd do Polski bezpośrednio na studia lub na kurs przygotowawczy przed studiami (miesięczny lub roczny, w zależności od stopnia znajomości języka). Osoby, które zostają zakwalifikowane, mają zapewnione stypendium i miejsce w akademiku. Nie wszystkim udaje się jednak wyjechać w ten sposób.

Wśród respondentek są osoby, które znalazły się w Polsce w inny sposób. Jedna z nich nie dostała się na studia w Wilnie i dopiero wówczas przyjechała do Polski. Już tu na miejscu postarała się o stypendium i akademik. Druga z respondentek z Litwy nie zdała egzaminów organizowanych przez MEN, ale została przyjęta przez prywatną uczelnię warszawską. Po roku pobytu zaczęła otrzymywać stypendium z MEN, a po ukończeniu studiów – z Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie. Z kolei dwie inne respondentki przez pierwsze dwa lata studiowały w Wilnie w szkole współpracującej ze Szkołą Główną Handlową, a później przeniosły się na studia magisterskie do Warszawy.

Respondentki oceniają wysokość stypendium jako wystarczającą, choć jedna z nich podkreśla, że jest to suma na „minimalne przeżycie[1] (wyw. 1L). Studenci mają zwykle zapewniony akademik (sami muszą go opłacić, nie dotyczą ich żadne zniżki), ale zdarzają się też przykre niespodzianki. Respondentka z Litwy wspomina, że kiedy wraz z grupą studentów przyjechała do Warszawy, na uczelni nikt nie był na to przygotowany, rzekomo zarezerwowane miejsca w akademikach okazały się zajęte, a studentom przez pierwszy miesiąc nie wypłacano stypendium. Innym powodem rozczarowania był fakt, że mimo wysokiej średniej studenci ze Wschodu nie otrzymywali stypendium naukowego np. na Uniwersytecie Warszawskim.

Respondentki korzystały z niewielkiej lub krótkotrwałej pomocy rodziny (wyw. 5L, 7L, 9L), ale najczęściej dawały sobie radę samodzielnie. Jedna z respondentek z Ukrainy wspomina, że otrzymywała więcej pieniędzy, niż zarabiali jej rodzice. Dzięki temu mogła pomagać im finansowo (podobnie jak druga respondentka z tego kraju).

Mimo pewnego zabezpieczenia finansowego, większość respondentek podejmowała pracę w czasie studiów. Zwykle były to praktyki bądź staże (wyw. 1L, 2L, 9L), a także prace dorywcze, których respondentki nie oceniają zbyt wysoko (min. praca w charakterze kelnerki, hostessy, udzielanie korepetycji, prace pomocnicze w księgowości i w drukarni). Trzy z nich przyznają, że pracowały nielegalnie. Według respondentki z Ukrainy wiele osób w ogóle zrezygnowałoby ze stypendium, gdyby miało możliwość podjęcia legalnej pracy. Tylko dwie respondentki w czasie studiów nie pracowały zarobkowo.

Ogólnie respondentki były zadowolone ze swej sytuacji materialnej w czasie studiów. Inaczej natomiast przedstawiają swoją sytuację emocjonalną i psychologiczną, zwłaszcza na początku pobytu w Polsce. Respondentki przyjeżdżały na studia z pewnym nastawieniem, będącym efektem wpojonych przekonań oraz wielokrotnych wcześniejszych wizyt w Polsce. Oczekiwały, że jako osoby narodowości polskiej będą traktowane jako „swoi”. Tymczasem w Polsce spotkały się z dużymi przeszkodami głównie natury mentalnej, które rozwiały ich złudzenia.

Istnieją dwa podstawowe powody, dla których studenci polskiego pochodzenia czują się w Polsce obco. Pierwszym z nich jest nastawie samych Polaków, a drugim prawo dotyczące cudzoziemców i urzędnicy, którzy je egzekwują.

Większość respondentek relacjonuje, że było dla nich ogromnym szokiem, kiedy okazało się, że nie są odbierane jako Polki. Polacy (studenci, ale także przypadkowe, nieznajome osoby) sugerując się akcentem, brali je zwykle za Rosjanki. Często towarzyszyły temu negatywne stereotypy lub jawna wrogość: „czasami takie teksty były, że, o, Rosjanka, po co tu jesteś, nie mają miejsca u siebie w domu” (wyw. 6B); o podobnych zdarzeniach wspominają też inne respondentki (wyw. 1L, 2L, 4U, 7L, 8U, 9L). Szczególnie mocno przeżyły to osoby, które w kraju, z którego przyjechały, również „nie były u siebie” (wyw. 8U). Respondentka z Litwy mówi (z pewną przesadą, jak sama stwierdza), że nietolerancja ze strony Polaków była dla studentów ze Wschodu jak „rozbicie takich romantycznych ideałów, które sami Polacy w Polsce tworzą, a później nic z tego nie ma” (wyw. 1L). Podczas wcześniejszych pobytów w Polsce, na koloniach, u znajomych lub rodziny, respondentki spotykały się z przyjaznym, gościnnym nastawieniem. Nie spodziewały się więc, że zostaną odrzucone przez środowisko. Respondentka z Białorusi stwierdza wprawdzie, że przypadków demonstracyjnej, jawnej niechęci nie było wiele, a inna respondentka z Litwy podkreśla, że zwykle trafiała „bardzo dobrze, na dobrych, normalnych ludzi” (wyw. 2L), jednak wstrząs wywołany kilkoma pierwszymi, zaskakującymi reakcjami otoczenia sprawił, że wiele respondentek pozbyło się idealnego obrazu Polski, a nawet postawiło pod znakiem zapytania swoją narodową identyfikację.

Kolejnym przykrym zaskoczeniem było dla respondentek to, że dla państwa polskiego są niczym więcej, tylko obywatelami innego kraju. Mimo udokumentowanego polskiego pochodzenia obowiązywały je te same procedury, które dotyczyły wszystkich cudzoziemców: „było kilka nieprzyjemnych spraw związanych ze studiami, z takimi oficjalnymi załatwieniami spraw, załatwianiem wiz, opieki zdrowotnej. Zdziwiłam się w ogóle, że spotkałam się z tego rodzaju problemami” (wyw. 1L). Trudności z pokonywaniem barier formalno-prawnych pogłębiało jeszcze pogardliwe, nieuprzejme traktowanie ze strony urzędników „wystarczy, że ja do pokoju, gdzie odbierałam już tylko zezwolenie, tylko kartkę, to tam facetka mnie tak wkurwiła, samym takim sposobem traktowania nas. Traktowała nas wiesz, z góry, że po prostu opadają ci ręce. Po prostu są tak przyzwyczajeni, takie mają traktowanie obcokrajowców” (wyw. 2L); „osoby w urzędach, bardzo złe, bardzo negatywny stosunek, okropny, traktowani jesteśmy jako druga klasa ludzi, bardzo źle, ale to tylko w urzędach, nigdzie tego nie odczuwam. Bo jak idę do urzędu to normalnie koszmar. W związku z tym, że urzędy tak mnie traktują, to przestałam się czuć Polką” (wyw. 9L).

Efektem działania obu tych czynników jest powszechne, zwłaszcza wśród studentów pierwszego roku, poczucie odrzucenia i osamotnienia. Do tego dochodzą niekiedy trudności w nauce, spowodowane np. inną praktyką językową lub słabszą znajomością języka polskiego. Kilka respondentek wspomina pierwszą, ciężką sesję, kłopoty ze specjalistycznym słownictwem, trudności z płynnością wymowy, wymagania wyższe od spodziewanych: „to było coś okropnego, to była pierwsza sesja i tak musieliśmy się sporo uczyć, nadgonić sporo rzeczy” (wyw. 2L); „ ciężko było o tyle, że, no, trzeba było się nauczyć terminów fizyki i biologii jednak chemii, wszystko po polsku trzeba się było nauczyć (...) na pierwszym roku już na studiach (...) no, to wiadomo, że nauki było dwa razy więcej, niż w szkole. No i trochę jednak, no, w ciągu jednego roku nie da się opanować całego materiału i biegle rozmawiać i tak i wszystko wiedzieć, więc problemy były z anatomią, z chemią, ale bardziej to były problemy językowe” (wyw. 6B); „miałam problemy z wysłowieniem się, jeśli chodzi o ćwiczenia na zajęciach (...) to było straszne na początku dla mnie, bo ja się bałam odezwać, bałam się” (7L); „tak naprawdę to spodziewałam się czego innego, bo sądziłam, że zaczną nas uczyć od podstaw (...) byłam zaskoczona, jak po 2 tygodniach kazali mi przynieść program napisany w jakimś języku, o którym nie miałam zielonego pojęcia. Na początku było ciężko (...)” (wyw. 8U). Problemy te dotyczą zwykle osób bardzo młodych, 16, 17 letnich, które znalazły się nagle w obcym kraju, bez przyjaciół i rodziny, bez realnego, bezpośredniego wsparcia. Jedna z respondentek dla opisania tego stanu używa egzystencjalnej formuły „wrzuceni w istnienie” (wyw. 7L). Stan taki opisują również inne respondentki (wyw. 2L, 8U, 9L). Według jednej z nich, złe traktowanie studentów ze Wschodu w Polsce jest główną przyczyną trudności w aklimatyzacji, a w konsekwencji powrotów do domu: „niektórzy nie potrafili zaakceptować tego stanu, tego traktowania w Polsce i chcieli wrócić na Litwę (...). I bardzo często jechali, że tu było źle, a tam może trochę lepiej” (wyw. 9L). Niekiedy konsekwencje te są jeszcze bardziej dramatyczne:„bardzo dużo osób po prostu sobie tutaj nie daje rady psychicznie, popełniają samobójstwa”; „z moich znajomych (...) trzy osoby popełniły samobójstwa” (wyw. 8U). Respondentka z Ukrainy z rozgoryczeniem stwierdza, że MEN przyznaje stypendia niejako „z łaski”, nie interesując się później losem studentów. Respondentka ta także chciała zrezygnować ze studiów i wrócić na Ukrainę. W jej przypadku poczucie odrzucenia wzmocnione było jeszcze złym stosunkiem wykładowców do studentek-kobiet na wydziale informatycznym. Wykładowcy wprost dowodzili studentkom, że nie powinny się tu znaleźć, że miejsce kobiet jest „przy kuchni”, a czasami po prostu je ignorowali. Respondentka czuła się deprecjonowana w sposób podwójny – po pierwsze jako osoba ze Wschodu, po drugie jako kobieta. Ostatecznie jednak od powrotu na Ukrainę odwiedli ją przyjaciele (studenci z Polski).

Wydaje się, że oprócz kontaktów z rodzicami (telefonów, częstych wyjazdów) właśnie posiadanie przyjaciół pośród studentów lub we wspólnocie religijnej daje duże wsparcie podczas studiów: „na szczęście przyjechaliśmy z całą grupą (...) No, to tak, trzymaliśmy się wszyscy razem, więc sobie tam poradziliśmy” (wyw. 2L); „Ja akurat związałam się z taką wspólnotą. To była wspólnota kościelna, przez to miałam dużo przyjaciół, znajomych. W akademiku tez mieszkałam z Polakami, z którymi się zaprzyjaźniłam” (wyw. 4U); „moja koleżanka która przyjechała, to pierwsze, co zrobiła, [to poszła do - przyp. K.P.] dominikanów obok. Poszczęściło jej się, bardzo jej to pomogło” (wyw. 7L); „jak na przykład moich sporo znajomych z mojej klasy przyjechało, i owszem, przez jakiś czas póki nie mieliśmy przyjaciół tutaj, ja na przykład Warszawy nie znałam (...) nie miałam tutaj przyjaciół no to trzymałam się, póki nie zapoznałam się (...) z innymi ludźmi” (wyw. 5L); „byłam spakowana, żeby wyjechać do domu. Powstrzymało mnie od tego, że poznałam bardzo dobrych znajomych, dziewczynę i chłopaka, którzy mnie przekonali do tego, że nie wszyscy są tacy sami i żebym została, żebym spróbowała jeszcze (...) Jestem im wdzięczna za to, że pomogli mi podjąć taką decyzję” (wyw. 8U). Pierwszymi przyjaciółmi stają się często osoby, które również przyjechały na studia zza granicy, jak mówi jedna z respondentek „moi znajomi to są jednak przede wszystkim osoby nie z Polski. (...) Przede wszystkim osoby z Litwy (...) jednak obcowanie to jest łatwiejsze z osobami z tego samego kraju” (wyw. 1L). Zwłaszcza stypendyści ze starszych roczników mają duże znaczenie dla nowo przychodzących roczników. Z jednej strony, są źródłem praktycznych porad, (co, jak i gdzie załatwić), a z drugiej tworzą na uczelni opinię o Polakach ze Wschodu. Kolejne roczniki stają się beneficjantami lub ofiarami ugruntowanych stereotypów. Jedna z respondentek z Uniwersytetu Warszawskiego stwierdza: „należy się podziękowanie studentom z poprzednich lat, szczególnie z Litwy, bo oni przede wszystkim tworzyli (...) dobre oblicze studentów ze Wschodu” (wyw. 3B). Niestety, nie jest to regułą. Respondentka studiująca w Łodzi uważa, że właśnie tam przypadkowi studenci ze Wschodu wytworzyli negatywny obraz stypendysty jako osoby, która nie przyjeżdża ze względu na naukę, ale na „kasę” (wyw. 8U). Nie trzeba dodawać, że studentom jest znacznie trudniej odnaleźć się w takiej sytuacji, a także udowodnić, że nie znaleźli się w Polsce bezpodstawnie.

Respondentki wskazywały również na takie „źródła pomocy”, jak koło studentów-kresowiaków oraz na wykładowców, zwłaszcza pochodzących z Kresów (wyw. 1L, 6B, 9L). Jak wspomina jedna z respondentek z Litwy, wykładowcy wręcz ich hołubili, interesowali ich sprawami, zapraszali do domów na obiady itp. Dzięki temu studentom łatwiej było przetrwać pierwszy, trudny okres adaptacyjny. Ci, którzy z różnych względów nie potrafili się odnaleźć na studiach w Polsce, po pierwszym roku wracają do kraju, co w odczuciu respondentek jest zjawiskiem bardzo częstym.

Z czasem studenci uodparniają się na przykre reakcje otoczenia lub też wyrabiają w sobie mechanizmy kontr-reakcji. Nie pozostaje to oczywiście bez śladu głównie w sferze ich samookreślenia, do czego powrócę w dalszej części rozdziału. Ogólny „bilans” pobytu i studiów w Polsce wypada jednak według respondentek korzystnie. Można podejrzewać, że jest tak dlatego, ponieważ osoby, które zostały w Polsce na czas studiów (i są w tej decyzji konsekwentne również po studiach) wykazały większą psychiczną odporność na negatywne bodźce płynące z otoczenia, a także umiały znaleźć pozytywy będące dla nich przeciwwagą. Wydaje się, że ważnym czynnikiem, niedostrzeganym przez same respondentki jest też fakt, że nauka miała dla nich dużą wartość. Mimo iż nierzadko musiały wkładać więcej pracy w dobre przygotowanie do zajęć niż ich polscy rówieśnicy, jednak były dobrymi studentkami, podejmowały drugi kierunek studiów lub rozpoczynały studia doktoranckie. Warto przy tym podkreślić, że respondentkom nie przyznawano stypendium naukowego, a więc ich wysiłek nie znajdował bezpośredniego przełożenia w finansowej nagrodzie. Wydaje się, że czynnik ten, który możemy określić jako „wartość wiedzy”, miał bardzo duże znaczenie dla wytrwałości respondentek w dążeniu do ukończenia studiów.

 

4.      Obecna sytuacja respondenta i jego praca

W opinii respondentek absolwenci, którzy po studiach decydują się pozostać w Polsce, kierują się przede wszystkim względami zawodowymi i materialnymi, a w drugiej kolejności matrymonialnymi. Same respondentki nie zawsze tak jednoznacznie opisują motywy swojej decyzji o pozostaniu w Polsce, co więcej, nie wszystkie traktują to jako decyzję ostateczną. Przyjrzyjmy się grupie respondentek, które są zdecydowane, aby pozostać w Polsce na stałe (wyw. 2L, 3B, 4U, 6B, 9L).

Tylko jedna osoba wśród respondentek jest mężatką i sama traktuje to jako główny, ale nie jedyny powód pozostania w Polsce (wyw. 3B), podobnie zresztą jak respondentka z Ukrainy, która ma narzeczonego Polaka. Jedna z respondentek z Litwy stwierdza, że nie tylko związek z obywatelem/obywatelką polską przyczynia się do zamieszkania na terytorium Polski. Często obcokrajowcy, którzy poznali się na studiach w Polsce i zawarli związek małżeński decydują się pozostać tu, na terenie „neutralnym”, mimo iż żadne z nich nie ma obywatelstwa polskiego.

Cechą wspólną wszystkich respondentów z grupy „pozostających” jest niewątpliwie posiadanie pracy. Wszystkie respondentki są zadowolone ze swojej pracy, a przynajmniej z faktu jej posiadania. Respondentki znajdują pracę dzięki rozpoczętym w trakcie studiów stażom, poprzez znajomości albo z ogłoszenia (np. z Internetu). W swojej pracy najbardziej cenią: legalność, związek z wykształceniem, dobrą pensję, perspektywy rozwoju, a w przypadku jednej respondentki również możliwość podróżowania i nawiązywania kontaktów. Jeśli respondentki nie są do końca usatysfakcjonowane swoją pozycją zawodową, to składają się na to następujące przyczyny: nielegalność, brak perspektyw rozwoju, konieczność przeprowadzki do mniejszej miejscowości, praca nie związana z kierunkiem studiów. Mimo to respondentki wolą szukać lepszej pracy w Polsce, niż wracać do kraju, z którego przybyły. W ich przypadku posiadana aktualnie praca nie jest więc bezpośrednią przyczyną pobytu w Polsce.

Chęć pozostania w Polsce i szukania tutaj lepszych perspektyw rozwoju może być spowodowana negatywną opinią na temat warunków życia w kraju pochodzenia. Szczególnie akcentują to respondentki z Białorusi i Ukrainy. Trudna sytuacja ekonomiczna i niepewna sytuacja polityczna odstręcza respondentki od powrotu do domu: „ekonomicznie jest bardzo ciężko, ciężko o pracę, bezrobocie straszne i to społeczeństwo widać jak jest przygnębione (...). Nie przystawałabym do tego świata, trudno byłoby mi się przestawić” (wyw. 4U). Opinię taką wzmacniać może jeszcze rodzina, jak w przypadku dwóch respondentek z Białorusi i Ukrainy. Polska stwarza pewniejsze szanse na znalezienie dobrej pracy w przyszłości. Respondentki z Ukrainy sądzą, że na Ukrainie łatwiej jest niż w Polsce o jakąkolwiek pracę; jedna z respondentek z tego kraju stwierdza, że gdyby wróciła na Ukrainę, mogłaby od razu pracować w swoim zawodzie, jednak warunki finansowe nie byłyby zadowalające. Respondentki gotowe są więc znosić przejściowe trudności w nadziei na to, że w końcu znajdą bardziej odpowiadające im zajęcie.

Konsekwencją takiego myślenia jest dążenie do związania się z Polską poprzez obywatelstwo. Respondentki są zgodne w ocenie, że mieszkanie na terenie Polski jest dla obywateli innego kraju bardzo uciążliwe pod względem prawnym. Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa uzyskania legalnej pracy. Pracodawca chcący zatrudnić obcokrajowca obciążony jest wieloma biurokratycznymi i finansowymi wymogami, co stanowi poważny problem zwłaszcza dla mniejszych firm. Aby zwiększyć swoje szanse na i tak trudnym polskim rynku pracy, respondentki decydują się na zmianę obywatelstwa. Spośród respondentek zdecydowanych na to, by pozostać w Polsce, trzy mają już polskie obywatelstwo, a jedna zamierza się o nie ubiegać, jak sama mówi „powalczyć” (wyw. 2L).

Kwestią poruszoną już wcześniej jest pytanie, czy myśl o zamieszkaniu w Polsce na stałe nie towarzyszy niektórym studentom już wtedy, kiedy wybierają się na studia do Polski. Jeśli sądzić po opiniach respondentek to wydaje się, że grupa osób od początku do końca konsekwentnych w tym zamiarze nie jest duża. Jedna z respondentek z Białorusi należy do kategorii osób, które przyjechały do Polski z myślą o pozostaniu tu na stałe, jednak przyznaje, że zwłaszcza na początku pobytu ogarniały ja wątpliwości i niejednokrotnie miała zamiar poddać się i wrócić do domu (wyw. 6B). Główną przyczyną postanowienia o pozostaniu w Polsce była w jej przypadku zła sytuacja na Białorusi, a także świadomość, że nie będzie mogła bezpośrednio po powrocie podjąć pracy (musiałaby odbyć roczny staż). Respondentka wystąpiła o repatriację i pozostawała w Polsce niejako w zawieszeniu, już po ukończeniu studiów, nie mając pracy. W podobnej sytuacji znalazła się pod koniec studiów jedna z respondentek z Ukrainy (wyw. 4U), jednak jej decyzja o pozostaniu i repatriacji jest raczej konsekwencją pobytu w Polsce, niż wcześniejszego zamiaru (samą decyzję o podjęciu studiów respondentka ocenia jako niedojrzałą).

Respondentki, również te, które nie wiedzą jeszcze, czy pozostać w Polsce na stałe, podkreślają, że decyzja o pozostaniu jest zwykle łatwiejsza od decyzji o powrocie. Nie chodzi wyłącznie o to, że respondentki poznały „inny świat”, jak określa to jedna z respondentek z Ukrainy (wyw. 4U), świat, który z dużą ostrożnością można nazwać lepszym. Jednym z ważniejszych argumentów przemawiających za pozostaniem w Polsce jest „przyzwyczajenie” do polskich warunków i realiów. Respondentki stwierdzają, że bardzo ciężko jest im powrócić do domu, z którego wyjechały jako dzieci. Na trudności związane z powrotem składają się: nieznajomość realiów społeczno-ekonomicznych, niewystarczająca znajomość języka, brak przyjaciół, przyzwyczajenie do mieszkania w dużym mieście, trudności z nostryfikacją dyplomu, a wreszcie poczucie swojskości i bliskości kultury polskiej. Jedna z respondentek stwierdza na przykład, że obok pracy najważniejszą przyczyną, dla której chce zostać w Polsce, jest uprzejmość w codziennych, międzyludzkich kontaktach (wyw. 2L).

Wydawać się może, że grupa osób, które zdecydowane są pozostać w Polsce, jest dosyć jednorodna. Są to osoby, które oceniają Polskę wyżej niż kraj, z którego pochodzą, czy to pod względem ekonomicznym, czy pod względem kultury współżycia. Mają pracę, z której są zadowolone, nawet jeśli ich ambicje zawodowe nie są w chwili obecnej zaspokojone. Szukają również potwierdzenia swoich chęci pobytu i pracy w Polsce na drodze prawnej – starają się o obywatelstwo polskie lub już je uzyskały.

Zupełnie inny przypadek reprezentuje jedna z respondentek z Litwy. Respondentka jako jedyna z grupy „pozostających” jednoznacznie stwierdza, że mieszka w Polsce ze względu na pracę. Warunki finansowe pozwalają jej utrzymywać nie tylko siebie, ale także pomagać swojej rodzinie. Gdyby po studiach istniała możliwość podjęcia równie atrakcyjnej pracy na Litwie, najprawdopodobniej wróciłaby do kraju. Jest osobą, która szczególnie interesuje się sytuacją na Litwie, uczestniczy w wyborach, nie ma zamiaru zrezygnować ze swojego litewskiego obywatelstwa, mimo, iż pracując w Polsce jako obywatelka innego państwa musi pokonywać szereg barier formalno-prawnych związanych z pobytem i zatrudnieniem. Respondentka stwierdza wprost, że ma uraz do Polski za obojętne traktowanie żyjących poza granicami Polaków, co odczuwała i nadal odczuwa na własnej skórze. Uważa, że dla urzędników jest obywatelem drugiej kategorii, a polskie pochodzenie nie daje jej żadnych przywilejów w stosunku do obcokrajowców, którzy nawet nie władają językiem polskim – jako przykład podaje swojego szefa, Amerykanina, którego obowiązywały takie same procedury, jak ją: „moim szefem był Amerykanin, który w ogóle nie mówił po polsku. (...) nasze formalności związane z pozwoleniem na pracę były takie same. Oczekuję, że Polska ma inny stosunek dla mnie, niż dla kogoś, kto przyjechał do Polski na 2 lata na kontrakt, nie mówi po polsku, nie ma zamiaru, przyjechał po prostu tak. A my stoimy w takich samych kolejkach i wszystko jest tak samo, to jest chore” (wyw. 9L) Respondentka opisuje bardzo silne rozczarowanie, którego doświadczyła przyjeżdżając do Polski z bagażem idealistycznych wyobrażeń na temat ojczyzny i rodaków. W tej chwili nie życzy sobie nawet mieć w paszporcie wpisanej polskiej narodowości. Stwierdza bardzo wyraźnie, że głównym powodem, dla którego została w Polsce, jest praca. W kontekście wypowiedzi na temat rozczarowania stosunkiem ze strony Polski i Polaków stwierdza: „może dlatego chcę w Polsce zostać, żeby dzieci nie miały problemów” (wyw. 9L), a więc nie doświadczyły rozdarcia i poczucia wykorzenienia. Wydaje się jednak, że deklaracja ta jest raczej wyrazem jej rozgoryczenia, niż faktycznej motywacji do pozostania w Polsce.

Postawa tej respondentki zbliża ją raczej do osób, które nie są pewne, czy pozostać w Polsce. Spośród tych, którzy nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji, trzy respondentki jeszcze się uczą (drugi kierunek studiów, studia doktoranckie), a jedna pracuje nielegalnie. Nieustabilizowana sytuacja zawodowa i materialna wywołuje u nich poczucie niepewności, ale także odwleka decyzję o wyborze miejsca pobytu. Spróbujmy jednak przyjrzeć się wyobrażeniom i pragnieniom respondentek dotyczącym ich przyszłości.

Respondentka z Litwy stwierdza, że jest bardzo silnie związana ze swoją rodziną i właśnie na Litwie, którą określa mianem swojej ojczyzny, czuje się „u siebie”. Decyzję o pozostaniu w Polsce traktuje w dużym stopniu jako skutek ekonomicznego przymusu spowodowanego gorszą kondycją gospodarczą Litwy. Zamierza pozostać w Polsce i ubiegać się o kartę stałego pobytu, ponieważ uważa, że ma niewielkie szanse na znalezienie dobrej pracy na Litwie. Z drugiej jednak strony respondentka stwierdza, że czuje się w Polsce dobrze i nie miałaby emocjonalnych problemów z pozostaniem tu na stałe.

Sytuacja trzech innych respondentek z Litwy i Ukrainy jest nieco inna – wprawdzie respondentki jeszcze nie wiedzą, gdzie chciałyby mieszkać, ale skłaniają się raczej ku temu, by „jechać dalej”, oczywiście na Zachód. Obie respondentki z Litwy traktują to raczej jako potrzebę niespokojnego charakteru. Respondentka stwierdza, że nie chce i nie potrafi jeszcze zdecydować, gdzie osiąść i dlatego chciałaby „spróbować w kilku miejscach” (wyw. 5L). Jej próby obejmowały również Litwę, jednak tu barierą okazała się niewystarczająca znajomość języka państwowego. Mimo iż starania o powrót na Litwę nie odniosły sukcesu i jak na razie bliższa wydaje się wizja pozostania w Polsce, jednak respondentka czuje się związana z Litwą i nie zamierza zmieniać obywatelstwa. Podobnie opisuje swoją sytuację inna respondentka, która wprawdzie przychyla się do zdania, że wolałaby mieszkać w Polsce, ale także nie ma zamiaru ubiegać się o polskie obywatelstwo i równocześnie mówi: „ja bym bardzo chciała wrócić tam [na Litwę – przyp. K.P.], gdybym dostała jakąś super pracę” (wyw. 7L). Właśnie od sytuacji zawodowej uzależniają respondentki swoje dalsze losy.

Trzy „niezdecydowane” respondentki, a także jedna „zdecydowana” respondentka czują się silnie związane z pozostawioną na Litwie rodziną, a także z miastem, w którym mieszkały przed przyjazdem na studia (jest to Wilno). Litwę traktują jako swoją ojczyznę, o czym świadczy na przykład przywiązanie do obywatelstwa litewskiego. Stoi za tym również rozczarowanie chłodnym czy wręcz nieprzyjaznym traktowaniem ze strony Polski i Polaków (podobne doświadczenia miały niemal wszystkie respondentki, nie jest to więc cecha różnicująca). Z drugiej strony respondentki twierdzą, że czują się związane z Polską, co jest w dużej mierze spowodowane przyzwyczajeniem do realiów polskich oraz nawiązanymi tu znajomościami. W innej sytuacji znajduje się natomiast respondentka z Ukrainy.

Respondentka ta przyjeżdżała do Polski z idealistycznym nastawieniem „powrotu” do ojczyzny, a także z bagażem nienajlepszych wspomnień z Ukrainy, gdzie traktowano ją jako obcą, wypominając polskie pochodzenie. Z kolei w Polsce respondentka spotkała się z nieprzyjaznymi reakcjami otoczenia, które tym razem uważało ją za „Ruską”. Na jej związku z oboma krajami ciąży poczucie odrzucenia, wskutek czego respondentka ani w Polsce, ani na Ukrainie nie czuje się „u siebie”. Jak mówi, ż Ukrainą łączy ją najbliższa rodzina, a z Polską narzeczony i praca. Wprawdzie jest raczej zadowolona ze swej obecnej sytuacji, gdyby jednak miała wybrać dla siebie miejsce stałego zamieszkania, byłby to jakiś kraj trzeci, jak mówi, „chciałabym jeszcze zobaczyć, jak to jest na Zachodzie” (wyw. 8U).

Warto dodać, że respondentki, które chcą wyjechać na Zachód, nie opisują tego jako mglistej, niepewnej mrzonki. Ich plany odnoszą się do konkretnych krajów, na przykład Szwecji, Francji, Włoch czy Stanów Zjednoczonych i oparte są na wcześniejszych pobytach, nawiązanych kontaktach, znajomości języka itp. Można więc spodziewać się, że cześć z tych planów ma szansę na realizację.

Respondentki nie są zgodne co do tego, czy większość absolwentów polskich uczelni po studiach wraca do domu (jak uważają dwie z nich) czy też pozostaje w Polsce (według obserwacji czterech innych). Jedna z respondentek sądzi, że absolwenci woleliby zostać, ale często wracają do domu, bo nie dają sobie rady w Polsce (wyw. 3B). Innym motywem powrotów są silne więzy rodzinne (wyw. 5L), a także patriotyzm. Jako przykład jedna z respondentek podaje swoją siostrę, która była nastawiona na to, by po studiach powrócić na Białoruś i tam krzewić polskość (wyw. 3B). Prawdopodobnie taka motywacja (czy raczej nadzieja) leży u źródeł decyzji o przyznawaniu stypendium dla Polaków ze wschodu, skoro konsul polski w Wilnie denerwuje się, że absolwenci polskich uczelni nie chcą po studiach wracać na Litwę, jak wyrzucał to jednej respondentce: „i on <wolna Litwa, dlaczego wy nie trzymacie tu polszczyzny> (...) on od razu mnie na takie patriotyczne, wiesz, że my Polska, (...) razem tu zostaniemy (...) żeby (...) stanowić jakąś polską elitę” (wyw. 2L) Niektóre respondentki są również zaniepokojone tą sytuacją: „większość zostaje [w Polsce – przyp. K.P.], większość. I to jest niedobre, nie podoba mi się strasznie. (...) to wyjeżdża właśnie inteligencja, która skończyła wyższe studia zamiast tego, żeby skończyć i wracać do Wilna” (wyw. 7L). Respondentka nie widzi na to żadnego antidotum, ponieważ „człowiek to nie jest robot” i nie można go z góry zaprogramować na pożądane działanie. Według jej słów, rówieśnicy z Litwy pół żartem-pół serio nazywają absolwentów-emigrantów zdrajcami. Wydaje się, że jest tak dlatego, ponieważ w powszechnym odczuciu za pozostaniem w Polsce stoją głównie względy materialne, a za powrotem względy patriotyczne. Respondentki niekoniecznie się z tym zgadzają dowodząc, że część z powracających na Litwę Polaków po pewnym czasie ulega lituanizacji i przestaje przyznawać do polskości, a więc również sprzeniewierza się narodowym ideałom: „ale ta polska elita, tak naprawdę znam kilku moich przyjaciół, którzy wrócili na Litwę, wiesz, Polacy, taki Polak, a później (...), on to nawet czasami się nie przyznaje, że mówi po polsku. Tak zlitwiniał, że po prostu szok” (wyw. 2L).

Na podstawie wypowiedzi respondentek należy wnioskować, że za chęcią pozostania w Polsce stoi głównie praca i nadzieja na lepsze perspektywy rozwoju zawodowego, a w części przypadków również związek z osobą poznaną w Polsce (niekoniecznie z obywatelem polskim). Natomiast psychologiczny kontekst decyzji tworzy obawa przed trudnościami z przystosowaniem do nieznanych i niełatwych warunków kraju pochodzenia. Z wypowiedzi respondentek wnioskować zatem należy, że powrót okazał się dla nich trudniejszy, niż pozostanie w Polsce.

Nie oznacza to jednak, że pozostanie jest łatwe. Podstawowe problemy dotyczą znalezienia odpowiedniej pracy i pokonywania biurokratycznych przeszkód związanych z uzyskiwaniem karty stałego pobytu, pozwolenia na pracę itp. Respondentki, które pokonały część tych przeszkód, znalazły swoje miejsce na rynku pracy, a także na trwałe uregulowały swoją sytuację prawną poprzez uzyskanie polskiego obywatelstwa, wydają się być bardziej zadowolone ze swojej sytuacji niż pozostałe respondentki.

Osoby z grupy „niezdecydowanych” częściej mówią o rozterce związanej z brakiem zakorzenienia i niepewnością swojej sytuacji, częściej także wskazują na problemy ze znalezieniem pracy i kłopoty z otrzymaniem odpowiednich pozwoleń. Na pozostanie trudniej jest się zdecydować osobom, które mają pozytywny obraz kraju pochodzenia, na co składa się przywiązanie do rodziny i rodzinnego miasta, dobre doświadczenia z dzieciństwa oraz porównywalna kondycja ekonomiczna obu krajów. Trudno także zdecydować się osobom, które mają przykre doświadczenia zarówno z kraju pochodzenia, jak i z Polski. Jedna z respondentek opisuje swoją obecną sytuację jako stanie na granicy „jedną nogą tu, drugą nogą tam. Po prostu chciałabym jakiś już dom, taki spokój, że w jednym miejscu jestem” (wyw. 5L). Rozwiązaniem tych dylematów jest dla części respondentów wyjazd do innego kraju. Być może jest to dla nich sposób na ucieczkę od kwestii identyfikacji narodowej, problematycznej zarówno w Polsce, jak i w kraju pochodzenia, a także od trudności ze znalezieniem dobrej pracy. Ostateczna decyzja nie jest jednak łatwa i wydaje się, że respondentki odwlekają ją najdłużej jak mogą.

 

5. Ocena przydatności studiów w Polsce

Na ocenę przydatności studiów w Polsce składają się w oczach respondentów dwie cechy: pierwszą z nich jest przydatność konkretnego kierunku, drugą przydatność edukacji w Polsce. Jeśli chodzi o kierunki, na których studiowały respondentki, to paleta jest dość szeroka. Na pierwszym miejscu znajduje się polonistyka (cztery przypadki), na drugim ekonomia (trzy przypadki), a w dalszej kolejności bałtystyka, rusycystyka, psychologia, medycyna, marketing i informatyka (cztery osoby studiowały na dwóch kierunkach).

Respondentki są na ogół zadowolone z kierunku studiów. Zwłaszcza absolwentki kierunków ekonomicznych podkreślają wysoki poziom edukacji, a także jej przydatność na rynku pracy, porównując odpowiednie kierunki na uniwersytetach krajowych. Na przykład respondentka z Litwy, która zna osoby studiujące ekonomię na Uniwersytecie Wileńskim jest zdania, że poziom polskich studiów jest o wiele wyższy i bardziej przystaje do wymagań rynku.

Zastrzeżenia do wyboru kierunku studiów mają natomiast trzy absolwentki polonistyki (wyw. 1L, 4U, 7L). Przyznają one, że wybierając polonistykę nie kierowały się w ogóle jej przydatnością zawodową. Jedna z respondentek tak wspomina motywy swojej decyzji: „ja myślałam, że po prostu to są studia potrzebne mi do tego, żeby się rozwijać, żeby poszerzyć horyzonty” (wyw. 7L). Inne respondentki uważają, że w ich przypadku wybór kierunku studiów był nieprzemyślany, a nawet narzucony. Z tego powodu jedna z nich starała się o przyjęcie na studia równoległe. Ostatecznie udało się jej rozpocząć studia na drugim kierunku, jednak i tym razem nie była to dziedzina, która interesowała ją najbardziej. Stało się tak, ponieważ kazano jej płacić za studia na innym wydziale. Z kolei respondentka z Ukrainy miała zamiar przenieść się na inny uniwersytet, ale zabrakło jej odwagi, by porzucić swoje środowisko i przyjaciół. Respondentka ta ocenia negatywnie nie tylko wybór kierunku studiów, ale również ich poziom, określając go mianem „polonistyki specjalnej” (wyw. 4U).

Jak widać, właśnie kryterium „przydatności na rynku pracy” powinno być według respondentek podstawowym wyznacznikiem wyboru kierunku studiów. Związek wykonywanej pracy z wykształceniem jest także jedną z cech wpływających na zadowolenie z pozycji zawodowej. Wśród respondentek są cztery osoby, które stwierdzają, że ukończone studia mają wpływ na ich pracę i jej zdobycie. Respondentki pracujące zgodnie ze swoim wykształceniem to absolwentki następujących kierunków: ekonomii, psychologii, medycyny, informatyki. Z drugiej strony, żadna z czterech absolwentek polonistyki nie pracuje w swoim zawodzie. Przeczuwając trudności na rynku pracy, a także starając się znaleźć kierunek studiów bardziej odpowiadający ich zainteresowaniom, trzy z nich podjęły dodatkowe studia, które jeszcze kontynuują.

W opinii samych respondentek, najbardziej przydatnymi na rynku pracy kierunkami są: ekonomia, informatyka, zarządzanie oraz kierunki filologiczne. Jedna z respondentek stwierdza, że przydatne mogą być także kierunki bardziej egzotyczne (na przykład orientalistyka), ponieważ brak „lokalnych” specjalistów z tych dziedzin może gwarantować pracę po powrocie do kraju (wyw. 5L). Respondentki wymieniają także kierunki, których powinny się wystrzegać osoby przyjeżdżające na studia z zamiarem powrotu. Należą do nich przede wszystkim prawo i medycyna. Respondentki sądzą na podstawie obserwacji, że poza Polską nie ma zapotrzebowania na znajomość polskiego prawa. Z kolei absolwenci kierunków medycznych mają problemy z nostryfikacją swoich dyplomów na Litwie i Ukrainie.

Respondentki obserwują z niepokojem, że przyjęciami na studia do Polski, a zwłaszcza doborem kierunków, rządzi dziwna, poniekąd niezrozumiała logika, jak mówi jedna z respondentek „nie wiadomo, kto to ustala, nie wiadomo, jakimi kryteriami się kierują” (wyw. 1L). Uwagę zwraca duża „nadprodukcja” humanistów, w tym polonistów i pedagogów. W efekcie część osób, które bardzo chcą wyjechać do Polski, ląduje na wydziałach humanistycznych (głównie pedagogice i filologii polskiej) zupełnie przypadkowo, jak było to w przypadku trzech respondentek. Respondentka z Białorusi wskazuje, że przynajmniej, jeśli chodzi o ten kraj, niewielka ilość szkół z językiem polskim uniemożliwia wchłonięcie wszystkich chętnych do podjęcia pracy w zawodzie nauczyciela. Według respondentek niezrozumiałe jest także wysyłanie młodzieży na kierunki, które nie będą przydatne po powrocie do kraju, na przykład z powodu niemożliwości nostryfikacji dyplomu. Respondentki oceniają, że zmusza to część studentów do pozostania w Polsce niezależnie od chęci albo skazuje na problemy z podjęciem pracy mimo posiadania wysokich kwalifikacji (wyw. 5L, 1L).

Inną sprawą, na którą wskazują respondentki, jest bezsensowne w wielu przypadkach wysyłanie polskiej młodzieży na kursy przygotowawcze, czyli tak zwany rok zerowy przed podjęciem studiów. Spośród respondentek trzy osoby były na takim kursie. W odniesieniu do swoich potrzeb oceniają go w zasadzie pozytywnie – respondentka z Białorusi stwierdza, że nauczyła się słownictwa specjalistycznego, a inna wykorzystała ten czas na czytanie literatury. Respondentki z Litwy zwracają uwagę, że rok przygotowawczy obejmuje często osoby, które świetnie władają językiem polskim, na przykład abiturientów szkół polskich. Ten stracony rok jest przez niektórych traktowany rzeczywiście jako rok zerowy, podczas którego nie robią nic poza unikaniem służby wojskowej i nauki.

Ocena przyjazdu do Polski jest bardziej złożona. Osoby, które oceniają pozytywnie fakt studiowania w Polsce, odwołują się do takich korzyści, jak poszerzenie horyzontów intelektualnych oraz zwiększenie szans na poprawę poziomu życia. Zaletą studiowania w Polsce jest jej gruntowne poznanie, co musi być istotne zwłaszcza dla osób, które uważają Polskę za swoją ojczyznę. Respondentki z mniejszą i większą emfazą dowodzą, iż „studia w Polsce (...) pozytywnie wpływają, (...), ci wszyscy, którzy studiowali w Polsce, to widać, że są bardziej otwarci, zmieniają się na lepsze” (wyw. 4U); „warto [przyjechać do Polski – przyp. K.P.] dla samego tego, żeby zobaczyć, bo to jest zupełnie inny świat, inni ludzie” (wyw. 6B); „studia (...) w innym kraju to nie tylko taka nauka z książki, a dużo czego innego człowiek poznaje” (wyw. 5L); „to jest szansa na lepsze życie” (wyw. 9L), „tu są jakieś perspektywy” (wyw. 4U).

Nie wszystkie respondentki zapatrują się na to w ten sposób, a niektórym wypowiedziom „za” towarzyszą kontrargumenty. Respondentka z Ukrainy uważa na przykład, że gdyby nie przyjechała na studia do Polski, to „nie miałaby tylu zmartwień” – chodzi tu przede wszystkim o kłopoty formalne, prawne. Respondentka stwierdza gorzko, że zaletą poznania Polski było w jej przypadku pozbycie się złudzenia ojczyzny idealnej. Inna respondentka jest zdania, że studia w Polsce powodują wyobcowanie młodych Polaków z ich środowiska, rodziny, kraju. W praktyce zamyka to wielu młodym ludziom drogę powrotu do domu. Niestety, część z nich ma także problemy z adaptacją w Polsce. Wpływa na to głównie traktowanie młodych Polaków jako obcokrajowców i umieszczanie ich w akademikach i na kierunkach dla cudzoziemców. Faktyczna izolacja bardzo utrudnia zakorzenienie (wyw. 4U). Niektóre respondentki odradzałyby z tego powodu studia w Polsce lub też radziłyby ich podjęcie w sposób bardziej przemyślany, głównie pod kątem przydatności zawodowej i możliwości powrotu (wyw. 1L, 4U, 5L, 7L).

Panaceum na podejmowanie studiów bez związku z zainteresowaniami i rynkową przydatnością powinna być według respondentek bardziej przemyślana oferta kierunków, a także przejrzysta polityka stypendialna. Respondentki uważają, że młodzi ludzie podejmują często studia w warunkach ograniczonej racjonalności, kierując się dostępną informacją i możliwościami. W tej sytuacji rola strony polskiej jako fundatora stypendium powinna polegać w większym stopniu na praktycznej ocenie przydatności proponowanych kierunków zarówno dla osób, które pozostają w Polsce, jak i dla tych, którzy wracają do kraju. W przeciwnym razie część miejsc i stypendiów będzie niejako „marnowana”, ponieważ absolwenci nie mogą wykorzystać zdobytej wiedzy na rynku pracy lub podejmują kolejne studia tracąc tak swój czas, jak i fundusze stypendialne. Nadprodukcja humanistów może się natomiast przyczyniać wbrew intencjom polskiej strony do tworzenia dobrze wykształconej grupy bezrobotnych oraz ludzi o bardzo niskich dochodach zamiast polskiej elity na terenach Ukrainy, Litwy, Białorusi.

    

6.        Ocena polityki rządu polskiego wobec Polaków ze Wschodu

Mimo dostrzegania pewnych pozytywów w polityce rządu polskiego w stosunku do Polaków ze Wschodu, większość respondentek jest bardzo krytyczna w jej ocenie. Według nich, polityka ta praktycznie nie istnieje, a Polacy z Ukrainy, Białorusi czy Litwy traktowani są w Polsce jak wszyscy inni obcokrajowcy. Polska nie ma żadnego praktycznie systemu preferencji wobec osób pochodzenia polskiego, a udokumentowane pochodzenie czy znajomość języka polskiego nie ma żadnego znaczenia wobec posiadania obywatelstwa innego kraju: „czasami jest taki niesmak, (...) ja się czuję jako Polka, skończyłam wyższe studia w Polsce, jedne, drugie, (...) mam pracę i jak przychodzę do urzędu to jestem traktowana gorzej niż (...) jakiś Chińczyk, który ma budkę z hot-dogami” (wyw. 2L). Sprawę pogarsza nieuprzejmość i brak zrozumienia ze strony urzędników. Na ich tle osoby uprzejme i życzliwe wspominane są przez respondentki niemalże z miłością (wyw. 2L). Część respondentek wręcz walczy o to, by traktowano je z szacunkiem, ale inne czują się w Polsce ludźmi drugiej kategorii. Nie zmienia tego nawet uzyskanie polskiego obywatelstwa, o czym świadczy wypowiedź jednej z respondentek: „mój kolega powiedział mi, że zachowuję się, jakbym była obywatelem drugiej kategorii. I wiesz, to prawda jest, czuję się jakby gorsza.... To jest moje nastawienie” (wyw. 4U).

W opinii jednej z respondentek, nawet, jeśli istnieją jakieś udogodnienia dla osób polskiego pochodzenia, to i tak w praktyce nie są one respektowane, ponieważ obkłada się je dodatkowymi wymogami (wyw. 1L). Dla respondentki szczególnie drażliwa była sprawa ubezpieczenia zdrowotnego. Składkę powinien w imieniu studenta pokrywać uniwersytet, jednak uczelnia żądała od studentów potwierdzenia pochodzenia polskiego, mimo, iż byli stypendystami rządu polskiego właśnie z tytułu swojego pochodzenia.

Mnożące się formalne przeszkody są jedną z podstawowych przyczyn rozczarowania respondentek w stosunku do Polski i negatywnej oceny działań polskiego rządu.

Niesprawiedliwością byłoby oczywiście zbywanie milczeniem faktu istnienia programu stypendialnego, z którego respondentki są ogólnie bardzo zadowolone. Z drugiej jednak strony wskazują na pewne niedoskonałości jego funkcjonowania, o czym wspomniano wcześniej (w punktach 3. i 5.). Respondentki są zgodne, że pomoc polskiego rządu powinna dotyczyć właśnie polepszania szans edukacyjnych polskiej młodzieży (wyw. 1L, 2L, 3B, 4U, 6B, 7L, 8U). Polska powinna „kształcić nauczycieli, (...) w ogóle kształcić polską młodzież ze Wschodu” ponieważ „Polacy dadzą sobie radę, jeśli skończą odpowiednie studia”, i to niekoniecznie w Polsce (wyw. 6B, 7L, 3B). Wysiłki mające na celu lepsze wykształcenie polskiej młodzieży muszą być kierowane szczególnie do polskich szkół, których poziom nie zawsze jest zadowalający (wyw. 3B, 2L, 9L). Stan taki spowodowany jest brakiem odpowiedniej kadry, a także niedostateczną liczbą podręczników i dobrze wyposażonych bibliotek. Ważna jest przede wszystkim pomoc rzeczowa (książki) oraz instytucjonalna, natomiast respondentki podchodzą z dużą rezerwą do idei pomocy materialnej. Jednym z powodów tej ostrożności, na który wskazuje między innymi jedna z respondentek z Litwy, jest wyciekanie pieniędzy, czyli mówiąc wprost, finansowe nadużycia, jakich dopuszczają się dysponenci funduszy. W wyniku tego na podstawie horrendalnie zawyżonych rachunków w polskich szkołach powstawać mają luksusowe łazienki, gdy tymczasem faktyczny zysk edukacyjny młodzieży jest niewielki (wyw. 2L). Inna respondentka wspomina z kolei, że do jej szkoły docierała pomoc w postaci paczek z makaronem i mlekiem w proszku. Jest to jeden ze skutków wyobrażeń rodaków z Polski na temat biedy panującej na Wschodzie, oraz brak rozeznania prawdziwych potrzeb Polaków, jak mówi respondentka: „przysyłanie do normalnych rodzin paczek z suchym mlekiem czy makaronem jest trochę śmieszne. Jak by przysłali książki, to by była jakaś pomoc.” (wyw. 1L). Pomoc materialna jest według respondentek zasadna, o ile kierowana jest do ściśle określonych grup, na przykład ludzi starszych (wyw. 7L).

Inną ważną pomocą, którą Polacy mogą zaoferować (i oferują) swoim rodakom ze Wschodu, jest organizowanie pobytów, kolonii, wycieczek do Polski. O wielkiej potrzebie i zaletach poznawania ojczyzny w ten właśnie bezpośredni sposób mówi kilka respondentek.

Przy okazji uściślić należy, że cześć z postulatów kierowanych przez respondentki ogólnie w stronę Polski, zaspakajanych jest przez organizacje, fundacje, osoby prywatne, a także przez kościół. Natomiast niewątpliwie do polityki państwa polskiego odnoszą się uwagi dotyczące prawnych sposobów rozwiązania problemów żyjących na Wschodzie Polaków.

Jedną z najszerzej poruszanych przez respondentów kwestii jest problem repatriacji oraz jej zasadności. Dwie spośród respondentek uzyskały obywatelstwo polskie na tej właśnie podstawie. W tej chwili repatriacja nie obejmuje już wschodnich sąsiadów Polski. Oto, co sądzą o niej respondentki.

Większość respondentek uważa, że repatriacja była dobrym pomysłem, jednak mają pewne zastrzeżenia do sposobu, w jaki była lub jest realizowana. Zdaniem respondentek, repatrianci to ludzie, którzy przyjeżdżają do Polski, żeby poprawić swój status materialny. Przyciąga to do programu osoby, które niekoniecznie mają cokolwiek wspólnego z polskością (wyw. 2L, 3B), a także ludzi psychicznie nieprzygotowanych do przeprowadzki do obcego kraju (wyw. 4U i 8U). Nieumiejętność poruszania się w realiach polskich, poczucie osamotnienia i wyobcowania przyczyniać się może do fiaska niektórych repatriacji – popadania w alkoholizm, powrotów do kraju. Dlatego respondentki uważają, że repatriacja powinna być poprzedzona solidnymi szkoleniami, przygotowującymi ludzi na zderzenie z polską rzeczywistością: „trzeba zmienić myślenie, żeby ten człowiek umiał się poruszać, żeby też umiał szukać pracy i znaleźć ją” (wyw. 4U).

Niektóre respondentki są zdania, że ograniczenie repatriacji dyskryminuje Polaków z Litwy, Ukrainy czy Białorusi, a przecież „my (...) jesteśmy takimi samymi Polakami jak w Kazachstanie, czy tam gdzieś dalej” (wyw. 6B). Respondentka z Litwy wątpi wręcz w polskość repatriantów z Kazachstanu i traktuje ich faworyzowanie jako okazję do nadużycia słusznej skądinąd koncepcji powrotu do ojczyzny. Nie zgadza się z tym inna respondentka z tego kraju, która stwierdza, że repatriacja słusznie nie odnosi się do Polaków z krajów sąsiadujących z Polską. Według niej ludzie z Litwy, Białorusi czy Ukrainy mieszkają na swojej ojczystej ziemi, nikt ich tam nie deportował i nie zmuszał przemocą do osiedlania się, dlatego nie mają moralnego prawa domagać się repatriacji. Innym powodem przemawiającym przeciwko repatriacji z terenów sąsiadujących z Polską jest duża liczba mieszkających tam Polaków. Respondentka stwierdza, że sprawiedliwa, powszechna repatriacja byłaby pod względem finansowym po prostu niemożliwa.

Gdyby program repatriacji obejmował nadal kraje, z których pochodzą respondentki, prawdopodobnie skorzystałaby z niego tylko jedna z nich, choć inna przyznaje ze śmiechem, że także nie miałaby nic przeciwko otrzymaniu od państwa polskiego mieszkania. Dwie respondentki natomiast stanowczo stwierdzają, że nie chciałyby skorzystać z programu repatriacji (wyw. 8U, 9L).

Jak widać, program repatriacji wzbudza wśród respondentek wiele sprzecznych opinii. Wprost przeciwnie ma się sprawa z pomysłem Karty Polaka. Jest tak być może dlatego, że program ten jest wyłącznie mglistą ideą, do której trudno się szczegółowo i konkretnie odnieść. Nie zmienia to faktu, że wszystkie respondentki stwierdzają, że chciałyby mieć Kartę Polaka. Jest to ciekawe zwłaszcza w kontekście niechęci niektórych respondentek do posiadania obywatelstwa polskiego lub wahania, czy się o nie starać. Karta Polaka oferowałaby tym respondentkom praktycznie wszystko, czego potrzebują – zwolniłaby je z uciążliwości związanych z załatwianiem niekończących się formalności pobytowych w Polsce, ale jednocześnie nie pozbawiała związku z krajem pochodzenia, jak mówi respondentka z Litwy: „Karta Polaka, to by mi odpowiadało maksymalnie po prostu. Wiesz, ja nie potrzebuję obywatelstwa, żeby czuć się Polką” (wyw. 2L).

Krytyczne nastawienie do polityki państwa polskiego spowodowane jest przede wszystkim osobistymi doświadczeniami. Jako przejaw polityki państwa odbierane są niejasne, zmieniające się na niekorzyść przepisy, a jako realizatorzy tej polityki traktowani są nieuprzejmi urzędnicy. Jest to dla respondentek o tyle przykre, że w dramatyczny sposób rozmija się ze szczytnymi deklaracjami i romantycznymi wizjami opiekuńczej ojczyzny, które wcześniej do nich docierały.

 

7.        Tożsamość i identyfikacja narodowa

 Respondentki łączą trzy wspólne cechy – polskie pochodzenie przynajmniej jednego z rodziców, znajomość języka polskiego wyniesiona z domu oraz wychowanie w wierze katolickiej. Same respondentki w odpowiedzi na pytania o kryteria polskości wymieniają najczęściej znajomość języka polskiego (7 wskazań) oraz pochodzenie, nazywane inaczej „polskimi korzeniami” (6 wskazań). Kolejnymi według częstości wskazań są takie kryteria, jak zachowywanie wiary katolickiej i polskich tradycji (po trzy wskazania).

Część respondentek uważa, że identyfikacja narodowa jest „naturalnym poczuciem”, ukształtowanym w domu rodzinnym (wyw. 2L, 5L, 8U). Z kontekstu wypowiedzi wynika, że kategoria ta jest czymś w rodzaju świadomościowego komponentu pochodzenia, nie przekazywanego przez krew, a przez wiedzę o tym, kim się jest. Podobnie jak pochodzenie, owo „naturalne poczucie” jest z zasady niezmienne i oczywiste.

Dla większości respondentek rozróżnianie między my-Polacy a inni nie przedstawia problemu, nie dokonują one podziałów wewnątrz swoich społeczności na osoby, których polskość należy z jakiś przyczyn poddać w wątpliwość. Jedna z respondentek z Białorusi stwierdza po prostu, ze wszyscy rdzenni mieszkańcy jej miejscowości byli Polakami. Z kolei inna respondentka z Ukrainy z Polakami spotykała się wyłącznie w kościele. Wielu z nich nie znało nawet dobrze języka polskiego (dla nich ksiądz tłumaczył kazania na język rosyjski), co jednak nie poddawało w wątpliwość ich polskości. Jak mówi respondentka, za Polaków uznawano tych, którzy się do tego przyznawali (wyw. 8U).

Inaczej przedstawia się sprawa oceny spełniania bądź nie spełniania kryteriów narodowościowych we wspólnotach dość rozproszonych i wymieszanych, ale jednak starających się utrzymać „standardy” polskości. Sytuację taką opisują dwie respondentki z Litwy (wyw. 2L i 7L). Obie wychowane były w tradycyjnych, polskich domach, w których mówiło się po polsku i dbało o zachowanie polskich tradycji. Respondentki z dezaprobatą obserwują przede wszystkim lituanizację i rusyfikację języka, którym posługują się Polacy. Wręcz z pożałowaniem wypowiadają się na temat osób, które twierdzą, że są Polakami, ale nie potrafią poprawnie mówić po polsku: „taki Polak to jest bez tożsamości. Tożsamość ma jakąś tam, polską, mówi okropnym, łamanym językiem polsko-rosyjskim. (...) <Ja jestem Polak!>. Ale mnie na przykład słuchać takiego Polaka...” (wyw. 7L). Według jednej z nich, ludziom takim z polskiej narodowości został jedynie relikt w postaci nazwiska. W tych wspólnotach sama deklaracja nie wystarcza, by zostać zaakceptowanym przez otoczenie jako pełnoprawny członek. Inna naganna w pojęciu drugiej respondentki sytuacja ma miejsce wtedy, kiedy osoba pochodzenia polskiego, wychowana w polskich tradycjach i władająca językiem polskim nie przyznaje się do polskości: „kilku moich przyjaciół, którzy wrócili na Litwę, wiesz, Polacy, taki Polak, a później wiesz, on to nawet czasami się nie przyznaje, że on mówi po polsku. Tak zlitwiniał, że po prostu szok” (wyw. 2L). Jak się wydaje, respondentki traktują takie osoby jako niewiarygodne – w ich wypowiedziach, działaniach, deklaracjach wyczuwają fałszywe nuty, budujące niespójną, nieautentyczną, w ich odczuciu, tożsamość. Na pytanie, czy takie osoby wiedzą, kim są, jedna z respondentek odpowiada, że „wiedzą niby”, a ich tożsamość określa jako „jakąś tam, polską” (wyw. 7L). Druga z respondentek grupę takich osób określa mianem pseudo-Polacy: „pseudo Polacy to (...) Polak, który naprawdę, wiesz, on ma taką pozostałość jak nazwisko. Pan Kowalski, ale tak naprawdę albo już zlitwinił się i wyłącznie tylko po litewsku mówi, albo (...) nie przyznaje się do tego, że on ma polskie pochodzenie (...). Ale jak przy okazji nadarza się, jestem wtedy Polakiem, ale ja jestem Polakiem. Uważam, że w każdym kraju, w każdej narodowości jest coś takiego, jak pseudo-coś tam” (wyw. 2L).

Ważnym składnikiem polskości (nie traktowanym jednak przez respondentki jako jej kryterium) jest związek z państwem polskim. Nie jest to związek prosty i jednoznaczny. Wszystkie respondentki przyznają, że Polska była dla nich zawsze krajem ważnym i z pewnością mogłyby się podpisać pod stwierdzeniem: „Polska, przekonanie, że to jest moja ojczyzna, istniało we mnie” (wyw. 1L). Obraz Polski był często wyidealizowany i jednostronny, budowany na bazie dobrych, ale incydentalnych kontaktów z Polakami, wyjazdów, kolonii i wycieczek, niekiedy także edukacji szkolnej. We wspomnieniach respondentek dotyczących ich stosunku do Polski sprzed studiów zdarzają się więc takie wypowiedzi: „Polska to coś, (...) taki obraz ludzi w Polsce, że rzeczywiście to jest super, the best, naj, naj” (wyw. 2L); „to był taki kraj ukochany, przodków, wszystko takie idealne” (wyw. 4U); „Polska jest naszą ojczyzną, która przyjmie wszystkie dzieci, które mieszkają gdzie indziej” (wyw. 1L). Warto zauważyć, że cytowane respondentki obecnie dystansują się od tych wyobrażeń, wspominając je z goryczą lub uśmiechem.

Opisując swój stosunek do Polski, respondentki zawsze zdają sprawę ze związku z krajem, w którym urodziły się i wychowały. Z uwagi na to można wyróżnić cztery typy relacji do pojęcia „ojczyzny”, występujące w wypowiedziach respondentek.

Pierwszy z nich to poczucie związku z Polską jako ojczyzną. Kraj pochodzenia jawi się jako obcy, choć podkreśla się związek z rodzinnym domem i rodzinną miejscowością. Taką relację reprezentują dwie respondentki z Białorusi. Obie podkreślają, że Białoruś jest dla nich państwem obcym, a jedyna łączność z tym krajem to miejsce urodzenia i rodzina, która tam została. Swój związek z Polską respondentki przypieczętowały polskim obywatelstwem, zamierzają tu bowiem zostać na stałe. 

Drugi typ charakteryzuje silny związek zarówno z krajem pochodzenia, jak i z Polską. W ten typ relacji wpisują się trzy respondentki z Litwy. Jedna respondentka tak definiuje tę dwoistość: „ojczyzna to ten kraj, gdzie się urodziłeś, a matczyna to jest kraj pochodzenia, to znaczy, narodowości, powiedzmy tak” (wyw. 2L). Polska jest tu więc określana jako „matczyzna”, co, jak się zdaje, należy utożsamić ze słowem „Macierz”. Wydaje się, że pojęcie to bardzo dobrze oddaje typ związku z Polską: jest to przede wszystkim związek z kulturą, historią, tradycją, językiem, a w mniejszym stopniu z państwem i jego terytorium. Z drugiej strony respondentki podkreślają silny związek z domem rodzinnym i miejscem, gdzie się wychowały (z Wilnem). Wskaźnikiem związku z Litwą jako ojczyzną jest w ich przypadku przywiązanie do litewskiego obywatelstwa. Wszystkie trzy respondentki miały lub nadal mają problemy z podjęciem decyzji, gdzie się osiedlić. Jedna z respondentek, mimo iż miała możliwość zmiany obywatelstwa na polskie, nie zdecydowała się na ten krok. Obecnie zamierza osiedlić się w Polsce i podjąć starania o uzyskanie obywatelstwa polskiego. Z kolei inna respondentka starała się o obywatelstwo polskie, ale zmieniła zamiar, ponieważ nie wie, czy zostanie w Polsce na stałe. Według respondentek, najlepszym rozwiązaniem ich sytuacji byłoby obywatelstwo podwójne, co niestety, nie jest możliwe ze strony litewskiej. Dwie respondentki rozwiązują dylemat podwójnego przywiązania, starając się od niego uciec, mianowicie, nie chcą zostać w Polsce ani wracać na Litwę, ale wyjechać „gdzieś dalej”.

Trzeci typ relacji reprezentują dwie respondentki z Ukrainy: jest to zarówno dystans do Polski, jak i do kraju pochodzenia. Obie respondentki przyjeżdżały do Polski z idealnym obrazem ojczyzny i obie doznały gorzkiego rozczarowania. Z drugiej strony respondentki mają negatywne nastawienie do powrotu na Ukrainę, na co wpływa zarówno sytuacja ekonomiczna tego kraju, jak i wspomnienia złego traktowania Polaków ze strony współobywateli. Z Ukrainą łączy ich wyłącznie rodzina, która tam pozostała. Respondentki inaczej rozwiązały swoją sytuację. Jedna respondentka zmieniła obywatelstwo na polskie i zamierza w Polsce pozostać. Z drugiej strony stwierdza jednak, że nie czuje się Polką. Natomiast druga respondentka, mimo iż nie ma żadnych wątpliwości, co do swojej narodowości, to jednak nie jest pewna, czy w Polsce zostanie – zamierza wyjechać do jakiegoś kraju trzeciego.

Czwarty typ relacji polega na większym przywiązaniu do kraju pochodzenia niż do Polski. Typ ten reprezentują dwie respondentki z Litwy. Obie przyjechały do Polski z bardzo pozytywnym nastawieniem, podobnie jak reprezentantki typu trzeciego, wyobrażając sobie, że „powracają” do ojczyzny. Podobnie też rozczarowały się stosunkiem rodaków. Inaczej jednak niż w przypadku respondentek z Ukrainy, nastąpił u nich zwrot w kierunku kraju pochodzenia. Jak mówi jedna respondentka: „najlepiej się jednak czuję na Litwie, to jest jednak moja ojczyzna i kraj pochodzenia, cała rodzina tam mieszka. (...) Po prostu obecna sytuacja zmusza mnie do tego, żeby tak szybko tam nie wracać, bo nie ma za bardzo tam pracy” (wyw. 1L). Również druga respondentka pozostała w Polsce z powodów zawodowych, jednak stanowczo odżegnuje się od możliwości zmiany obywatelstwa na polskie. Interesuje się tym, co dzieje się na Litwie, uczestniczy w wyborach, bywa w ambasadzie litewskiej, a swoją przynależność narodową określa nie jako polską czy litewską, ale jako „wileńską”.

Rozważania na temat ojczyzny i przynależności państwowej można potraktować jako wstęp do rozważań na temat narodowości. Podkreślić należy, że wszystkie respondentki przed przyjazdem na studia czuły się Polkami, wszystkie także miały bardzo silny związek z Polską jako ojczyzną, oparty najczęściej na jej wyidealizowanym obrazie. Jak zostało to już wcześniej wspomniane, respondentki przypisują tożsamość narodową kryteriom obiektywnym, takim jak pochodzenie, język, znajomość tradycji narodowych i religijnych. Również kryterium subiektywne, czyli samoświadomość, opierają na kryteriach obiektywnych. W Polsce, ku zdumieniu respondentek, poddano w wątpliwość ich polską tożsamość, a więc pośrednio te kryteria, które według nich były stałe i weryfikowalne. Przede wszystkim, podważono ich znajomość języka polskiego z uwagi na akcent. Drugim powodem było pochodzenie spoza terytorium Polski. Według respondentek, duża grupa Polaków, z którymi przyszło im się spotkać, nie mogła pojąć, jak można być Polakiem urodzonym i wychowanym poza Polską. Jak mówi jedna z respondentek, w ich opinii mogła być kimkolwiek chciała, ale z cała pewnością nie Polką (wyw. 9L). Respondentki wspominają, że z tych przyczyn niejednokrotnie brano je za „ruskie”: „czasami były takie niemiłe sytuacje, że Rosjanka, czy jeszcze gorzej czasami mówili (...) trochę przykro było słuchać, że jesteś obcy, niepotrzebny, intruzem jesteś” (wyw. 6B); „to najbardziej bolało, że nie traktują nas jako Polaków, ale jako <ruskich> albo Ukraińców” (wyw. 4U); „niektórzy przyjmowali nas za Rosjan, to było takie trochę... niesmak” (wyw. 2L). Takie nastawienie ze strony Polaków budziło w respondentkach obawy przed posługiwaniem się językiem polskim „miałam taką barierę, że nie chciałam, nie chciałam, żeby mnie zauważali, żeby mnie po prostu inaczej, jakoś z dystansem traktowali” (wyw. 7L).

Respondentki rzadko wspominają o konkretnej „wiedzy”, na której opierał się negatywny stereotyp osoby pochodzącej ze Wschodu. „Wiedza”, którą można zrekonstruować na podstawie ich wypowiedzi, to przeświadczenie o biedzie i zapaści cywilizacyjnej krajów leżących na wschód od Polski. Konsekwencją mglistych, nieujawnianych najczęściej poglądów były jak najbardziej rzeczywiste emocje – pogarda, poczucie wyższości, odrzucenie, niechęć, a w najlepszym wypadku współczucie i litość.

Respondentki stwierdzają, że udało im się do pewnego stopnia zbagatelizować przypadki negacji ich polskiej tożsamości przez samych Polaków. Strategie obrony, to przede wszystkim uznanie, że osoby wygłaszające tego typu poglądy (czy raczej zdające sprawę z tego typu emocji) mają albo braki w wykształceniu, albo problemy z własną tożsamością. Respondentki starają się także uznać te osoby za niereprezentatywne. Tym, co im zdecydowanie przeszkadza, jest natomiast stosunek państwa polskiego do Polaków ze Wschodu. Brak otwartości i kierowanie się negatywnymi stereotypami ze strony Polaków oraz „obojętna” polityka państwa to dwie główne przyczyny, które składają się na rozczarowanie Polską, a w niekiedy nawet zachwianie tożsamości narodowej.

Trzy przykłady, a zarazem trzy odmienne reakcje na problem „rozczarowania” reprezentują dwie respondentki z Ukrainy i jedna z Litwy. Wszystkie trzy respondentki mocno przeżyły zderzenie „romantycznych ideałów” (wyw. 1L) z polskimi realiami. W efekcie zarówno jedna respondentka z Ukrainy, jak i respondentka z Litwy postawiły pod znakiem zapytania swoją polską tożsamość.

Do pozostania w Polsce skłoniła respondentkę z Ukrainy zła sytuacja ekonomiczna i niestabilna sytuacja polityczna tego kraju. Respondentka, mimo iż zdecydowała się starać o polskie obywatelstwo, nie czuje się Polką. Nie definiuje też, kim się czuje. Według jednego ze swych przyjaciół, w Polsce zachowuje się jak obywatel drugiej kategorii, co tłumaczy swoim „przyzwyczajeniem”. Respondentka ta jest osobą jak gdyby „osieroconą” przez swoją polską tożsamość. Nie nastąpiła u niej żadna pozytywna identyfikacja – wie, kim nie jest, ale nie wie, kim jest.

Respondentka z Litwy również stwierdza, że nie wie, kim teraz jest. Przed studiami czuła się Polką „bardziej niż teraz” – teraz wie, że nie jest ani Polką, ani Litwinką. Mimo to respondentka szukała „namiastek” identyfikacji narodowej i pozytywnego zdefiniowania swojej inności. Dlatego określiła siebie Wilnianką – „kimś z tamtej kultury” (wyw. 9L). Łączność z Litwą i z Wilnem podkreśla również poprzez przywiązanie do obywatelstwa litewskiego, choć w jej sytuacji wygodniejsze i tańsze byłoby jego zrzeczenie się.

Druga respondentka z Ukrainy podobnie jak dwie poprzednie, silnie przeżyła rozczarowanie przyjęciem ze strony Polski i Polaków. Mimo to nie odrzuciła swojej polskiej identyfikacji narodowej. Respondentka konsekwentnie uważa, że przynależności narodowej nie można wybrać ani zmienić. Jest to poczucie, które wynosi się z domu, a opinia otoczenia nie ma na to żadnego wpływu. Z drugiej strony stwierdza, że przestała podchodzić emocjonalnie do kwestii samookreślenia. Jej postawa charakteryzuje się pewną rezygnacją. Prawdopodobnie jest to poczucie braku chęci powrotu z jednej strony (obie respondentki nie chcą wracać na Ukrainę) i braku entuzjazmu, co do pozostania z drugiej, co oddaje następujący cytat: „tyle przeżyłam w Polsce i dobrych i złych stron, że tak naprawdę to mi nie zależy, czy będę mieszkała w Polsce czy nie” (wyw. 8U).

Nie wszystkie respondentki reagują jednak negatywnie na rozczarowanie, które spotkało je po przyjeździe do Polski. Na przykład jedna z respondentek z Litwy stwierdza, że pobyt w Polsce pozwolił jej uświadomić sobie tak naprawdę, że jest Polką. Respondentka ma zamiar starać się o polskie obywatelstwo i pozostać w Polsce. Z kolei inna osoba z Białorusi stwierdza, że nie rozczarowała się Polską, wiedziała, co ją czeka, przyjeżdżając do Polski z nastawieniem, że prawdopodobnie tu zostanie. Nigdy też nie miała żadnych wahań, co do swego samookreślenia. Na tle wypowiedzi innych respondentek jej opinia jest jednak wyjątkowa.

Mimo dramatycznych zdarzeń związanych z tym, jak były w Polsce postrzegane, respondentki w większości nie mają jednak problemu z określeniem się jako Polki. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że według nich kryteria narodowe są obiektywne, trwałe i niezmienne. Są to przede wszystkim: pochodzenie, język ojczysty oraz tradycje domu rodzinnego. Samookreślenie oraz uznanie otoczenia traktują jako kryteria wtórne, co nie znaczy, że nieistotne. Respondentki bardzo silnie przeżyły negatywne reakcje otoczenia oraz obojętną politykę państwa, jednak większość z nich wypracowała metody, by sobie z tym radzić. Wydaje się, że chociaż reakcje otoczenia nie mają wpływu na poczucie tożsamości narodowej respondentek, to jednak często zmieniają ich sposób odczuwania, czy też przeżywania własnej narodowości. Z wypowiedzi należy wnioskować, że w porównaniu z okresem przed poznaniem Polski „na własnej skórze”, respondentki stały się mniej idealistyczne, mniej emocjonalne. Unikają także retoryki patriotycznej. Ich stosunek do polskości stał się bardziej krytyczny i bardziej zdystansowany. Widać to głównie na przykładzie stosunku do Polski jako ojczyzny.

Sytuację trwałego zakwestionowania tożsamości narodowej wskutek reakcji otoczenia należy uznać na podstawie wypowiedzi za dość rzadką. Podobnie należy traktować również relacje o braku jakichkolwiek zmian w odczuciach narodowych.

Na koniec należy zadać pytanie, czy poczucie tożsamości narodowej ma jakiś wpływ na chęć bądź niechęć do pozostania w Polsce. Wśród respondentek, które poprzez zmianę obywatelstwa dążyły lub dążą do silnego związania się z Polską jest osoba, która Polką się nie czuje. Z kolei respondentki niezdecydowane, czy pozostać w Polsce lub takie, które chcą wrócić do domu nie mają wątpliwości, co do swojej polskości. Tak więc odczucia dotyczące własnej tożsamości narodowej nie mają wpływu na decyzję o pozostaniu w Polsce. 

 

Podsumowanie

 

Niektóre respondentki stwierdzają, że za powrotami do kraju pochodzenia stoi albo idealizm, albo nieudana próba osiedlenia się w Polsce. Odwracając tę opinię można spytać, czy osoby pozostające w Polsce są pozbawione idealizmu, ale za to umieją się odnaleźć w polskich realiach?

Rzeczywiście, pozostanie w Polsce to najczęściej efekt racjonalnego wyboru, popartego umiejętnością znalezienia się na tutejszym rynku pracy. Część respondentek z pewnym dystansem traktuje kwestię tożsamości narodowej oraz patriotyzmu, co jest skutkiem rozczarowania stosunkiem Polski i Polaków do rodaków ze Wschodu. Wprawdzie respondentki w większości nie mają wątpliwości co do swojej polskiej tożsamości, ale nie kierują się tym przy wyborze miejsca stałego zamieszkania. Dlatego też nie jest im trudno rozważać możliwości wyboru miejsca zamieszkania zarówno poza Polską, jak i poza krajem pochodzenia. Właściwie tylko jedna z respondentek otwarcie stwierdza, że chce mieszkać w Polsce, ponieważ czuje się związana z polską kulturą i w Polsce czuje się najlepiej.

Umiejętność znalezienia się w polskich realiach wyznacza przede wszystkim zdolność do samodzielnego utrzymania się. Głównym powodem, który według respondentek przemawia za pozostaniem w Polsce jest właśnie praca, nawet nie związana z aspiracjami i kierunkiem studiów. Respondentki starają się zwiększyć swoje szanse na rynku pracy, co czynią głównie przez podejmowanie dodatkowych kierunków studiów, studia podyplomowe bądź też doktoranckie. Zwykle znają dobrze kilka języków oraz mają pewne doświadczenia zawodowe z okresu studiów. Nie są jednak przekonane, że wystarczy to na polskim rynku pracy, jak mówi jedna z nich, która przez pewien czas szukała pracy: „sześć języków, komputer, wyższe wykształcenie nikomu niepotrzebne” (wyw. 7L). Powodem tego jest według respondentek bariera w postaci nie-polskiego obywatelstwa. Dlatego też część osób stara się o uzyskanie polskiego obywatelstwa lub też woli jechać dalej na Zachód, gdzie wprawdzie nie uniknie trudności formalno-prawnych, ale za to może liczyć na większe możliwości w znalezieniu pracy oraz wyższe zarobki.

Należy zadać sobie pytanie, co na podstawie wypowiedzi respondentek, można tak naprawdę nazwać „umiejętnością znalezienia się w Polsce”. Wydaje się, że cechą taką jest przede wszystkim odporność. Składa się na nią: cierpliwość na brak powodzenia na rynku pracy (na przykład trudności ze znalezieniem odpowiedniej pracy w stosunku do wykształcenia), wytrwałość w pokonywaniu przeszkód formalno-prawnych oraz pewna elastyczność w wyborze miejsca zamieszkania. Niekiedy odporność tę niejako wymusza brak możliwości powrotu, jeżeli kraj pochodzenia postrzegany jest jako „nieatrakcyjny”, co odgrywa dużą rolę w wypowiedziach osób z Białorusi i Ukrainy.

Nie sposób wyrokować, na ile odporność ta jest cechą trwałą. Trudność w określeniu sytuacji respondentek stwarza fakt, że część z nich stara się uniknąć ostatecznych decyzji i rozwiązań. Można to nazwać grą na przeczekanie – w pewnym stopniu należy tak też odbierać podejmowanie dodatkowych studiów. Wpływają na to przede wszystkim problemy na rynku pracy, a także niesprzyjająca osiedlaniu się w Polsce polityka państwa polskiego. Młodym absolwentom ciężko jest więc snuć konkretne plany na przyszłość. Poza tym część decyzji o osiedleniu się w Polsce jest efektem zdarzeń, których nie da się przewidzieć, na przykład znalezienia partnera i założenia rodziny.

Nie ulega wątpliwości, że większość absolwentów podejmuje decyzję o pozostaniu w Polsce w sposób racjonalny, natomiast niepewna sytuacja zawodowa i niekorzystna sytuacja prawna sprawiają, że racjonalność ta jest bardzo ograniczona. Respondenci zdają sobie z tego sprawę, z jednej strony optymalizując swoje szanse na rynku pracy, a z drugiej działając według strategii „przeczekania” niekorzystnej sytuacji lub zdania się na to, co przyniesie przyszłość.

     

 


[1] 400zł po opłaceniu akademika – przyp. K.P.

 

<<< powrót do spisu treści >>>

Strona główna