Według wiary waszej niechaj się wam stanie(Mt. 9,29)





"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym "

Kalama Sutra Budda Siakjamuni


Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry. - Sören Kierkegaard

"Wielu ludzi ma poczucie, że świat jest równie niepojęty jak sztuka czarodzieja, nagle wyciągającego królika z pustego przed chwilą cylindra. Jeśli chodzi o królika, rozumiemy, że czarodziej musiał nas oszukać, i pragniemy odkryć, w jaki sposób tego dokonał. Ze światem sprawa przedstawia się nieco inaczej. Wiemy, że świat to nie żadne szachrajstwo i bujda, bo przecież chodzimy po Ziemi, sami jesteśmy częścią świata. Właściwie to my sami jesteśmy białym królikiem wyciągniętym z cylindra. Różnimy się od białego królika tylko tym, że on nie zdaje sobie sprawy, iż bierze udział w sztuczce. Z nami jest inaczej. My uważamy, że uczestniczymy w czymś zagadkowym i chcielibyśmy dowiedzieć się, jak właściwie sprawy się mają. PS Jeśli chodzi o białego królika, to lepiej chyba będzie przyrównać go do całego wszechświata. My, którzy tu mieszkamy, jesteśmy malutkimi stworzonkami, żyjącymi głęboko w futrze królika. Ale filozofowie próbują się wspinać po jednym z cienkich włosków, aby zajrzeć wielkiemu czarodziejowi prosto w oczy." - Gaardner Jostein - "Świat Zofii"


TEKST TEN CZYTASZ Z WŁASNEJ NIE PRZYMUSZONEJ WOLI I NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ, nie możesz więc mieć do mnie pretensji, jeśli treści tu przedstawione okażą się niezgodne z Twoimi przekonaniami religijnymi lub światopoglądowymi.

Rodzimy się przynależąc do jakiejś konkretnej wiary. Już od dziecka wpaja się nam fałszywe nauki moralne. Mówi nam się, że powinniśmy stale wierzyć w Boga, pokładać w nim nadzieję. I cierpliwie znosić cierpienie jakie nam zsyła los, bo taka jest wola Boża. Wmawia się nam, że nigdy nie możemy zwątpić w Boga. A w zamian za pokorne znoszenie cierpień czeka nas życie w raju, oczywiście dopiero po śmierci.

I w taki oto sposób powstaje w naszej głowie obraz Boga jako szaleńca, który chce abyśmy cierpieli, bo takie ma życzenie i jeszcze dotego dziękowali mu za to. W naszej głowie rodzie się obraz, że jesteśmy niedocenianymi dziećmi Wszechmogącego Ojca. Przeraża nas myśl o słabości naszej wiary, a co dopiero odrzucenie jej - to staje się najgorszym grzechem jakiego Bóg nam nie będzie w stanie wybaczyć. Najlepiej o nic nie pytać, tylko głęboko wierzyć w to, czego nas nauczono, a raczej w to, co nam wpojono.

Czy Bóg musi się objawiać nam w takich szarych barwach. Kościół nam narzuca to w co mamy wierzyć, jeśli tych warunków nie spełniamy - to nie jesteśmy godni tej wiary. Gdy przystępowałem do bierzmowania już na rok przed tym oto sakramentem kazano chodzić co niedzielę do kościoła, mało tego, każdy z uczniów dostał specjalną karteczkę, z którą po każdej mszy niedzielnej musiał pójść do księdza i po prosić o podpis. W ten sposób sprawdzano obecność uczniów na mszach św i jego zaangażowanie. Przed Bierzmowaniem mieliśmy również egzamin z naszej wiary. Każdy miał się nauczyć ze specjalnej książeczki odpowiedzi na ponad 120 pytań i znać większość modlitw. Łącznie było nas około 150 osób, z czego jakieś 20 nie zdało, mimo to, że przez prawie cały rok chodziło do kościoła. 20 osób nie zdało bo nie znało odpowiedzi na głupie pytania. Ale dlaczego nie przeprowadzono nam egzaminu z tego czy naprawdę wierzymy w Boga, czy on jest częścią naszego życia. Czy ktokolwiek ma monopol na to, by oceniać czy wierzymy w Boga. Czy ktokolwiek może nam mówić w co powinniśmy wierzyć i jak.

Nikt na świecie nie może nas zmusić do wyznawania tego samego poglądu dotyczącego wiary, ponieważ nikt nie jest w stanie stwierdzić, że jego nauki są jak najbardziej prawdziwe i niepodważalne. Żadna wiara nie może się ogłaszać nawet wśród swych wyznawców, że tylko ona nie jest fałszywa i może zaprowadzić człowieka do szczęścia.

Ludzie ślepo wierzą w kościół i jego niezawodne, bo rzekomo natchnione przez Boga nauki moralne. Czy jeśli Bóg nas kocha to czy byłby na tyle okrutny by zadawać nam cierpienie, które mamy cierpliwie znosić dopóki, dopóty mu się nie znudzi. Gdybym to ja kreował jak ludzie mają wierzyć to z pewnością nie kazał bym im odmawiać wielogodzinnych modlitw na kolanach, a tym bardziej osobom starszym, wolałbym aby zamiast go wielbić korzystali z życia, bo ono jest naprawdę krótkie. Niech się zakochują, szaleją, podróżują, wydają pieniądze, pomagają potrzebującym, szerzą miłość i zmieniają swoje życie, a przede wszystkim żyją szczęśliwie. Zamiast budować coraz to większe kościoły, niech poświęcą te pieniądze na to by pomóc innym bardziej potrzebującym, a zamiast błagać Boga o to by pomógł im w kłopotach niech się sami wezmą za naprawianie swoich błędów. Tylko i wyłącznie człowiek jest przyczyną wszelkich cierpień jakie go spotykają. Dlaczego ktokolwiek miałby za ludzi naprawiać świat. Niech każdy człowiek zamiast szerzyć nienawiść ofiaruje miłość, zamiast być chciwym, niech więcej ofiaruje potrzebującym. Zamiast zabijać - niech się rodzi więcej dzieci. A proszenie dobrej istoty o to by pomagała złej - to się właśnie nazywa szerzenie nienawiści, a nienawiść jest przyczyną wszelkiego cierpienia. Jeżeli moje zdanie przeszkadza Bogu, kimkolwiek by on był to bardzo mi jest go żal, ale uważam, że wtedy staję się chciwy, a to z kolei staje się jedną z przyczyn szerzenia nienawiści. W zamian za życie jakie nam ofiarował oczekuje, że my będziemy go wielbić. A przecież chyba wszyscy ludzie wierzący w jakiegoś Boga uważają, że on jest pokładem wszelkim miłości i jedności jakie skupia ludzi.

Załóżmy czysto teoretycznie jeśli ktoś byłby Bogiem, to czy nie wolałby mieć swojej świątyni gdzieś na wzgórzu, lub w lesie, albo gdzieś na polanie pośród ptaków, motyli, żab i świeżego powietrza, albo gdzieś na plaży nad wodą. To co piszę może wydawać się śmieszne, ale czy woleli byście by ludzie przychodzili was wielbić do wielkiego pustego miejsca, zwanym kościołem. A w środku znajduje się miliony waszych figurek i innych osób uznanych za świętych. A wszystko wydaje się w szarych barwach. Ludzie przychodzą co niedziele was odwiedzić i ciągle jest odprawiana msza św. w ten sam sposób. Uklęknijcie, przekażcie sobie znak pokoju, podejście do komunii, homilia wygłaszana przez księdza itp... Nie wiem jak wam, ale mnie by się to znudziło. To tak jakby wkoło oglądać ten sam film. Zamiast tego nie lepiej porozmawiać z Bogiem gdzieś nad wodą, gdzie słychaćszum fali. Albo na polanie, gdzie rozciąga się niezapomniany widok. Wydaje mi się, że skoro Bóg jest miłością, to czy nie powinien się kojarzyć z pięknem, kolorami i niezapomnianymi wrażeniami, a nie z szarością i ciągłym klepaniem jak to go wielbimy i błaganiem o pomoc by życie przestało się malować w szarych kolorach.

Wystarczy jednak zastanowić się przez chwilkę, żeby uświadomić sobie tę oczywistą prawdę, że "specjaliści od nauki o Bogu" stworzyli Go na swój obraz i podobieństwo, jako istotę małostkową, złośliwą, nademocjonalną i zawistną. Cóż, można by powiedzieć, że to ich problem, gdyby nie fakt, że narzucili swoją wizję całemu światu i potwornie namącili ludziom w głowach

Wracając do katolicyzmu skoro Bóg nas tak kocha i wszystko nam wybacza, to czemu nie wybaczył Adamowi w raju ? Czyżby był, aż tak zawistny. Dlaczego gdy człowiek popełnia samobójstwo kościół uznaje to za grzech. Czy grzechem jest zrezygnowanie z cierpień jakie otaczają człowieka, który już nie ma siły aby im podołać. Pytam czy to grzech, że człowiek jest istotą, która nie jest w stanie przez całe życie żyć w bólu, który jest za ciężki na jego barki.

Przecież ludzie się nie zabijają dlatego, że im się to podoba, że jest przyjemne. Zabijają się ponieważ chcą zmienić swoje życie. Dlatego, że życie ich jest pasmem cierpień, z którymi nie są w stanie sobie poradzić. Więc pytam czy to grzech, że człowiek jest słaby i poddaje się bo stracił już nadzieję na lepsze jutro.

W najnowszym Katechizmie czytamy: Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki - "ogień wieczny". Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga (Art. 1035).
Czy Bóg jest rzeczywiście, aż taki okrutny jak stwierdza to kościół, że pozwolił by nam na wieczne cierpienie. Czy zadaniem matki nie jest wybaczanie swoim dzieciom, inaczej przecież nie była by matką. Ja bym nikomu nie pozwolił cierpieć wiecznie, choćby nie wiem co mi zrobił. Myślę, że na świecie nie ma rzeczy, której nie mógł bym wybaczyć drugiemu człowiekowi. A jeżeli Bóg zna taką rzecz, to jest mi go żal, bo szerzy nienawiść. A Bóg jest przykładem za którym idą miliony wiernych.

Bóg z pewnością istnieje, ale nie jest taki jakim go kreujemy. Jeśli chcesz go poznać musisz sobie uświadomić co jest prawdą, a co nie i czy naprawdę twój Bóg jest tym za kogo go bierzesz.

"Niewiele jest rzeczy, które wyrządziły światu tyle szkód, co przekonanie różnych jednostek czy grup, że tylko oni są wyłącznymi posiadaczami prawdy" - Isaiah Berlin


Nie nakłaniam was do tego byście porzucili swoją wiarę. I nie chce podważać w żaden sposób istnienia Boga w jakiego wierzycie. Chcę byście uświadomili sobie tak naprawdę w co wierzycie; w Boga, czy w ideologię stale powtarzaną przez kościół i jego rzekomych wyznawców. Musicie nauczyć się oddzielać prawdę od fałszu, a prawda jest ukryta w głębi - odnajdźcie ją. I pamiętajcie, że to wy jesteście świątynią Boga. I że On wcale nie jest taki jakim go widzicie. Jedyne co mogę wam poradzić to byście się odważyli myśleć i poszukiwali go w was samych.

"Ja mogę dać ci mapę, ale to ty musisz iść, ty musisz podróżować, ty musisz wędrować...", "...Próbuj zrozumieć to, co tutaj się dzieje, co tutaj się zdarza, a potem sam podejmuj decyzje. Nie zrzucaj odpowiedzialności na nikogo innego. Taka jest droga wzrastania. Taka jest droga, którą się dociera." - Oscho "Mapy Świadomości"

"Oświecenie to wyjście człowieka ze stanu małoletniości, w której był zatrzymany z własnej winy. Małoletniość to niezdolność posługiwania się rozumem bez kierunku nadanego przez inną osobę. Powiemy, iż człowiek pozostaje w stanie małoletniości z własnej winy, jeśli przyczyną tego stanu nie jest niedostatek rozumu, ale brak decyzji i odwagi aby się nim posługiwać bez czyjegokolwiek kierownictwa. Sapere aude! Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem! Oto dewiza Oświecenia." - Immanuel Kant


"Jeżeli cierpisz w życiu to nie jest to wola Boża, bo przecież Bóg szerzy miłość, a miłość nie doprowadza do cierpienia, tylko nienawiść. A nienawiść stworzyli ludzie i tylko oni są przyczyną wszelkiego cierpienia jakie ich otacza."- Nemroth



Szukając w internecie wiadomości na temat Boga natknąłem się na bardzo mądry tekst, pozwolę sobie go tutaj przytoczyć. Tekst ten dedykuję osobom, które uważają, że tylko oni są jedynymi posiadaczami prawdy. A osób które nie podzielają tej samej wiary co oni traktują za gorszych. Sam sobie odpowiedz na to pytanie czy jesteś taką osobą.

Czym różnisz się od arabskiego terrorysty?

Wyłącznie tym, że on powołuje się na Koran, a ty na Biblię.

Poza tym nie ma między wami żadnej różnicy.

Tobie zaraz po urodzeniu wbito do głowy, że Biblia jest jedyną prawdziwą świętą księgą.

Jemu zaraz po urodzeniu wbito do głowy, że Koran jest jedyną prawdziwą świętą księgą.

Twój Nauczyciel duchowy, Jezus, uczył o Bogu i miłości.

Jego Nauczyciel duchowy, Mahomet, też uczył o Bogu i miłości.

Ty masz gębę pełną pustych frazesów na temat Boga, a sercu nosisz palącą nienawiść.

On tak samo jak ty ma gębę pełną pustych frazesów na temat Boga, a w sercu nosi taką samą palącą nienawiść.

Ty i on jesteście heretykami, którzy nie są w stanie zrozumieć piękna i prawdy, które głosili wasi mistrzowie. Nie dorośliście do tego, nie jesteście godni, żeby uważać się za uczniów i naśladowców waszych Mistrzów.

Ani Jezus, ani Mahomet nie mieli czerwonych i nabrzmiałych wściekłością twarzy, nie walczyli bombami, ani nie bluzgali słowami nienawiści na swoich przeciwników.

A wy obaj to robicie.

Obaj jesteście warci siebie nawzajem i zasługujecie na to, żeby się wzajemnie pozabijać.

Wszystkie wojny świata, włącznie z atomową, wybuchają nie z powodu złych rządów ani złych polityków. One wybuchają dlatego, że ty, on i cała masa podobnych wam "cnotliwych i pobożnych obywateli" nosicie w swoich sercach tę straszną, niszczącą nienawiść. Tak powstaje wiatr karmy, wręcz huragan, który niszczy wszystko, co dobrzy i mądrzy ludzie próbują w pokoju i miłości stworzyć.

Zastanów się nad sobą.

To ty jesteś winien, że świat jest nawiedzany przez klęski żywiołowe takie jak szarańcza, tornada, trzęsienia ziemi i powodzie oraz przez wyniszczające wojny.

Zastanów się nad sobą...

Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia - Ali Ibn Abi Talib

I tym więcej pokoju...


"Sami jesteście świątynią Boga, poszukujcie go w sobie. Żadne instytucje czy kościoły nie są was wstanie połączyć z Bogiem. Tylko wy musicie wyruszyć na spotkanie z nim. Niech miejscem waszego spotkania będzie wasza świadomość."

Nemroth



O Bogu słów kilka...


TRZY DRZEWKA

Pewnego razu, na wzgórzu, rosły sobie trzy drzewa. Rozmawiały one o swoich marzeniach i nadziejach, kiedy pierwsze z nich powiedziało: "Mam nadzieję, że pewnego dnia będę skrzynią, w której trzymane będą klejnoty. Będę wypełniona złotem, srebrem i cennymi klejnotami. Bedę mogłą być ozdobiona rozmaitymi rzeźbami i każdy będzie mógł zobaczyć moje piękno." Wtedy drugie drzewo powiedziało: "Może pewnego dnia stanę się potężnym statkiem. Uniosę na swym pokładzie króla i królową i popłyniemy poprzez szerokie wody aż na krańce świata. I każdy będzie czuł się bezpiecznie, z powodu solidności kadłuba, który ze mnie będzie zbudowany."

W końcu trzecie drzewo powiedziało: "Chcę rosnąć, aby być najwyższe i najbardziej proste w całym lesie. Ludzie zobaczą mnie na szczycie wzgórza i będa spoglądać na moje gałęzie, i myśleć o niebie i o Bogu i o tym, jak blisko Niego jestem. Ja będę największym drzewem wszechczasów i ludzie zawsze bedą o mnie pamiętać."

Po kilku latach modlitwy o to, aby ich marzenia się spełniły, grupa drwali natknęła się na nie. Kiedy jeden drwal zbliżył się do pierwszego drzewa rzekł: "To tutaj, wygląda na mocne, silne drzewo, wydaje mi się, że będę mogł sprzedać je stolarzowi" i zaczął je ścinać. Drzewo było szczęśliwe, ponieważ wiedziało, że stolarz zrobi z niego piękną skrzynię. Przy drugim, drwal powiedział: "To drzewo również wygląda na mocne, powinienem je sprzedać do stoczni" i drugie drzewo również było szczęśliwe, bo wiedziało, że jest to dla niego możliwość stania się potężnym statkiem.

Kiedy drwal podszedł do trzeciego drzewa, drzewo było przerażone, gdyż wiedziało, że jeżeli zostanie ścięte, jego marzenia się nie spełnią. Jeden z drwali postanowił sobie je zabrać.

Wkrótce po przybyciu do stolarza, z pierwszego drzewa zostały zrobione karmniki, koryta i żłoby dla zwierząt. Zostało więc postawione w stodole i wypełnione sianem. To wcale nie było to, o co drzewo się modliło. Drugie drzewo zostało cięte i zrobiono z niego małą łódkę rybacką. Skończyły się jego sny o staniu się potężnym statkiem i braniu na swoj pokład koronowanych głów. Trzecie z nich zostało pocięte na wielkie belki i pozostawione w ciemności.

Lata mijały, i drzewa zapomniały już o swoich marzeniach. Pewnego dnia mężczyzna i kobieta weszli do szopki. Kobieta urodziła i położyła niemowlę na sianie, wypełniającym żłobek zrobiony z pierwszego drzewa. Drzewo mogło odczuć powagę tego wydarzenia i wiedziało, że nosi największy skarb wszechczasów.

Minęło nieco lat. Grupa ludzi wybrała się na połów w łódce zrobionej z drugiego drzewa. Jeden z nich był bardzo zmęczony i ułożył się do snu. Kiedy wypłynęli na szerokie wody, zerwała się burza i drzewo pomyślało, że nie będzie wystarczająco silne, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Mężczyźni obudzili śpiącego, a on wstał i powiedział "Pokój!", a wtedy burza ustała. Wtedy już drzewo wiedziało, że ma na swoim pokładzie Króla królów.

W końcu przyszedł ktoś i zabrał trzecie drzewo. Było niesione ulicami, tłum zaś kpił z człowieka, który je niósł. Kiedy się zatrzymali, człowiek ten został przybity gwoździami do drzewa i podniesiony, aby umierać na szczycie wzgórza. Kiedy nadeszła niedziela, drzewo zrozumiało, że było wystarcząjaco silne, aby stać na szczycie wzgórza i być tak blisko Boga jak tylko możliwe, ponieważ to na nim został ukrzyżowany Jezus.

Morał tej historii jest taki, że kiedy wydaje ci się, że wszystko idzie nie po twojej myśli, zawsze wiedz, że Bóg ma dla ciebie pewien plan. Jeśli Mu zaufasz, obdarzy cię hojnie.

Każde z drzew otrzymało to, o co prosiło, ale nie w sposób, w jaki to sobie wyobrażało.

My nigdy nie wiemy, jakie są plany Boga wobec nas! Wiemy tylko, że Jego drogi, nie są naszymi drogami, ale Jego drogi są zawsze najlepsze.

Autor nieznany

I PAMIĘTAJ, ŻE BÓG PAMIĘTA O WSZYSTKICH. NAWET JEŚLI W NIEGO NIE WIERZYSZ - TO NIE ZNACZY, ŻE ON NIE WIERZY W CIEBIE.

Kiedy spotykam ludzi i rozmawiam z nimi często odnoszę wrażenie, że nie potrafią się odnaleźć w świecie.
Wyolbrzymiają swoje problemy i uważają, że są opuszczeni przez wszystkich łącznie z Bogiem. Rozczuleni nad swoim losem, nie chcą nawet zobaczyć przyjaznej dłoni i odrzucają nieświadomie pomoc. W związku z tym chciałbym przytoczyć znane napewno już opowiadanie, które jest wspomnieniem kazania, które słyszałem w dzieciństwie, a dotyczy śmierci i Boga.
Pewnego dnia wysłał Bóg śmierć po duszę pewnej kobiety. Poszła więc śmierć zgodnie z wolą Pana pod wskazany adres. Weszła do starej, chylącej się wiejskiej chaty i zobaczyła ciężko chorą kobietę na łożu. Obok niej w izbie gromadka dzieci niezaradnych i małych, zapłakana i nieszczęśliwa, głodna i brudna.
Zastany obraz wzruszył serce bezdusznej śmierci, bo rok wcześniej zabrała z chaty ojca. Wiedziała też, że matka jest ostatnią nadzieją dzieci. Wróciła więc śmierć do Boga z pustymi rękoma. Stanęła przed Panem i rzekła:
Panie mój, nawet ja nie mam sumienia zabrać duszy tej kobiecie. Czy nie widzisz jaka panuje tam rozpacz?
Co będzie z dziećmi gdy zabiorę im matkę?
Wtedy Bóg nakazał: idź na rozstaje dróg, tam pod wielkim kamieniem mam ukryty skarb. Śmierć wykonała polecenie. Odnalazła obrośnięty mchem i do połowy przysypany ziemią kamień. Widać było że od lat nikt go nie ruszał. Odwaliła kamień i zobaczyła robaka.
Powróciła śmierć do Boga i zdała relacje.
Panie, nie ma tam żadnego skarbu, jest tylko nędzny robak. Wtedy Pan powiedział:
Ja pamiętam o tym robaku, a myślisz, że mógłbym zapomnieć o tych dzieciach?


Byłem szukającym. Próbowałem znależć religię. Biegałem od jednej do drugiej szukając tej, która mnie przygarnie. I odkryłem jedną rzecz. Bóg jest we mnie i nikt nie musi w Niego wierzyć. Nie muszę go nikomu pokazywać. Szukałem i nie znalazłem. A wystarczyło po prostu wejrzeć wgłąb siebie i On tam był. Może Ty też tak zrobisz? Jeżeli szukasz i nie znajdujesz spójrz w Siebie. Bóg zawsze jest w każdym z nas. I naprawdę nie musisz należeć do żadnej z głównych religii świata. Nie musisz być chrześcijaninem, świadkiem Jehowy, ani islamistą. Możesz być sobą. Możesz być stworzonym na podobieństwo. Tworzyć albo niszczyć. Każdy z nas to porafi. Wybór jest Twój

Nemroth