Część IV


Dziesięć byków Zeń

Na pastwisku tego świata, bez końca odsuwam na boki wysokie trawy, poszukując byka. Idąc z biegiem nienazzwanych rzek, gubić się na krzyżujących się ścieżkach pośród odległych gór, siły mnie zawodzą, życiowość wyczerpuje się, byka nie mogę znaleźć. Słyszę tylko racice biegnące nocą przez las.


Poszukiwanie byka


Wyruszamy na niezwykłą pielgrzymkę. Dziesięć byków Zeń to coś unikalnego w historii ludzkiej świadomości. Prawdę wyrażano na wiele sposobów i zawsze stwierdzano, że pozostaje niewyrażoną, bez względu na to, co robisz. Obojętne jak bardzo byś ją wyrażał, umyka, wymyka się. Po prostu wymyka się opisom. Słowa, których dlań używasz, nie mogą jej zawrzeć. A z chwilą, gdy wyraziłeś, natychmiast odczuwasz frustrację; tak jakby to, co istotne zostało opuszczone, a tylko to, co nieistotne zostało wyrażone. Dziesięć byków zeń stanowi jedyny w swoim rodzaju wysiłek zmierzający do wyrażenia tego, co jest niewyrażalne.
Byk jest symbolem energii, witalności, dynamizmu. Byk oznacza samo życie. Byk oznacza twoją wewnętrzną moc, twoją potencjalność. Byk jest symbolem, pamiętaj o tym. Ty jesteś, masz też życie, ale nie wiesz czym jest życie. Masz energię, ale nie wiesz skąd ta energia pochodzi i do jakiego celu ta energia zmierza.
Jesteś tą energią, a jednak jesteś nieświadomy tego, czym jest ta energia. Nieświadomy żyjesz. Nie zadałeś podstawowego pytania: Kim jestem? To pytanie jest tym samym co poszukiwanie byka. Kim jestem? A dopóki nie zostanie to poznane, jak możesz żyć? Wtedy wszystko będzie próżne, bo to podstawowe pytanie nie zostało zadane, nie odpowiedziano na nie. Dopóki nie poznasz siebie, cokolwiek robisz, będzie to próżne. Najbardziej podstawową sprawą jest poznanie siebie. Ale dzieje się tak, że stale przegapiamy to, co najbardziej podstawowe, i stale przejmujemy się błahostkami. Czym są wysokie trawy? Symbolem. Poezja mówi symbolami. Malarstwo maluje symbole, poezja mówi symbole.
Pragnienia są tymi wysokimi trawami, w których zagubił się twój byk. Jeśli zdołasz zrozumieć jakość swej energii, będziesz mógł zrozumieć co stanowi dla ciebie spełnienie. Inaczej, nie poznawszy siebie, stale biegniesz. Ten bieg jest prawie szalony. Zatrzymaj się przy drodze, pomedytuj chwilę, zastanów się nad tym, co robisz, po co to robisz. Nie biegnij gorączkowo, bo to biegnięcie zmusi cię do jeszcze szybszego biegu. To poszukiwanie jest trudne, ponieważ prawda jest nie tylko nieznana - jest niepoznawalna. To poszukiwanie jest trudne, ponieważ poszukujący musi zaryzykować dla niego całe swoje życie.
Jeśli słuchasz świętych pism, idziesz z biegiem rzek nazwanych. Jeśli jesteś wyznawcą jakiejś religii, sekty, kościoła, masz mapę - a dla prawdy nie może być żadnej mapy. Nie może być żadnej mapy, ponieważ prawda jest prywatna, nie publiczna.
I przychodzi w tym poszukiwaniu chwila, gdy czujesz się kompletnie wyczerpany, zmęczony. Zaczynasz myśleć, że lepiej byłoby, gdybyś nigdy tego poszukiwania nie rozpoczął. Czujesz się tak sfrustrowany, że zaczynasz odczuwać zazdrość wobec tych, którzy nigdy takimi sprawami się nie przejmowali. Jest to naturalne, ale jest to dokładnie ta chwila, gdy zaczyna się prawdziwe poszukiwanie.
Ta wyczerpana energia, to zmęczenie, pochodzą z umysłu. Umysł czuje się zmęczony, bo umysł zawsze jest szczęśliwy, gdy może korzystać z map. Wobec znanego, umysł pozostaje panem; wobec nieznanego, dziwnego, umysł jest całkowicie zagubiony...
Ta chwila przychodzi w poszukiwaniu każdego człowieka. Jest to znaczący moment. A jeśli zdołasz wyruszyć, nawet czując się wyczerpany, zmęczony, sfrustrowany, jeśli mimo tego zdołasz wyruszyć i iść i iść, umysł zostaje porzucony i pojawiają się pierwsze przebłyski medytacji.
Na brzegu rzeki, pod drzewami, odkrywam ślady kopyt! Nawet pod pachnącą trawą widzę jego ślady. Głęboko w odległych górach można je znaleźć. Te ślady nie mogą być bardziej ukryte niż nos człowieka zwrócony ku niebu.


Odkrycie śladów


Umysł zostaje porzucony dopiero wtedy, kiedy ty trwasz i trwasz, podczas gdy umysł każe ci zaprzestać. Jeśli nie posłuchasz umysłu i powiesz:"Będę zgłębiał, będę szukał " jeśli ty jesteś zmęczony, możesz odpaść" - umysł będzie trzymał się ciebie jeszcze nieco dłużej. Ale jeśli nie posłuchasz i pozostaniesz z dystansem i bez przejmowania się, twe oczy skupione na celu, na byku, odkryją ślady. Zawsze tu były, tylko ty byłeś zbyt zatłoczony myślami, zbyt zachmurzony umysłem. Dlatego nie widziałeś tych subtelnych śladów.
A teraz, nawet pod trawą, nawet pod tymi samymi pragnieniami, znajdujesz te same ślady byka. Nawet pod pragnieniami znajdujesz ukrytego Boga. Nawet pod tak zwanymi ziemskimi sprawami, odszukujesz coś z tego spoza. Byk nigdy nie zagubił się - ponieważ tym bykiem jesteś ty. Ten byk jest twoją energią, to twoje życie. Zasadą twojej dynamiki jest byk. Byk nigdy nie zaginął. Jeśli zdołasz to zrozumieć, poszukiwać nie potrzeba. Wtedy samo to zrozumienie wystarcza. Ale jeśli to zrozumienie nie przyszło do ciebie, poszukiwanie jest potrzebne.
Poszukiwanie nie pomoże ci dotrzeć do celu, bo cel nigdy nie został zagubiony. Poszukiwanie pomoże ci tylko porzucić chciwość, lęk, chęć posiadania, zazdrość, nienawiść, złość. Poszukiwanie pomoże ci tylko porzucić przeszkody, a gdy tych przeszkód już nie będzie, nagle zdajesz sobie sprawę:"Zawsze tu istniałem! Nigdy nigdzie nie poszedłem! Byk tu jest. Poszukujący jest poszukiwanym. Tylko parę niepotrzebnych rzeczy tłoczy się w tobie, porzuć je, a odkryjesz sam siebie w całej swojej chwale. To poszukiwanie jest indywidualne, jest pełne niebezpieczeństw. Samemu trzeba wędrować. Ale na tym polega jego piękno. W głębokiej samotności, tylko w głębokiej samotności, gdy nawet jednej myśli nie ma, Bóg wchodzi w ciebie, lub inaczej, opuszcza cię. W głębokiej samotności, inteligencja staje się płomieniem, jasnym. W głębokiej samotności, cisza i błogość otaczają cię. W głębokiej samotności, otwierają się twoje oczy, otwiera się twoje istnienie. To poszukiwanie jest indywidualne.

Słyszę śpiew słowika. Słońce jest ciepłe, wiatr jest lekki, wierzby nad brzegiem są zielone. Żaden byk nie może się tu ukryć! Jakiż artysta zdoła namalować tą masywną głowę, te majestatyczne rogi?


Ujrzenie byka

Trzecia sutra mówi o wrażliwości... Gdy stajesz się wrażliwy, wrażliwy na wszystko to, co dzieje się wokół - śpiew słowika - gdy stajesz się wrażliwy na wszystko, co ci się przytrafia, i otacza cię, słońce jest ciepłe, wiatr jest lekki, wierzby nad brzegiem są zielone.


W takiej wrażliwości, jak może ukryć się byk? Byk może ukryć się, jeśli jesteś skoncentrowany w jednym kierunku;
wtedy jest wiele kierunków, gdzie byk może się ukryć. A gdy nie jesteś skoncentrowany w żadnym kierunku, po prostu otwarty na wszystkie kierunki, jak byk zdoła się ukryć? Piękna sutra. Teraz nie ma tej możliwości, ponieważ nie ma ani jednego miejsca, które byłoby poza twoją świadomością, Nie ma miejsca, w którym można byłoby się ukryć.
Przez koncentrację możesz unikać. Stajesz się uważny na jedną sprawę kosztem tysiąca innych rzeczy.
W medytacji jesteś po prostu świadomy, bez żadnego zawężania. Niczego nie odsuwasz na bok. Po prostu jesteś otwarty i dostępny. Gdy śpiewa słowik, jesteś dostępny. Gdy odczuwane jest słońce, dotyka twojego ciała i czujesz ciepło, jesteś dostępny. Gdy wieje wiatr, czujesz go, jesteś dostępny. Dziecko płacze, pies szczeka - po prostu jesteś uważny. Nie masz żadnego przedmiotu (swojej uwaźności).

Koncentracja jest przedmiotowa. W medytacji nie ma przedmiotu. A w uwaźności bez wybierania umysł znika, bo umysł może pozostać tylko wtedy, gdy świadomość jest wąska. Gdy świadomość jest szeroka, szeroko otwarta, umysł nie może istnieć. Umysł może istnieć tylko wraz z wyborami... Powiem to w ten sposób: umysł jest zawężonym stanem świadomości, świadomością płynącą bardzo wąskim kanałem, tunelem. Medytacja to po prostu stanie pod gołym niebem, bycie dostępnym dla wszystkiego... I nagle widzisz byka! W wielkiej wrażliwości, nagle jesteś świadomy swojej energii, czystej energii, sama rozkosz.
To tego dotyczy wrażliwość - twoich zmysłów stopionych w jedną wrażliwość. Nie chodzi tu o to, że masz oczy i uszy i nos, nie. Nie ma przerwy. Widzisz i słyszysz i czujesz i smakujesz na raz, równocześnie. Nie wybrałeś żadnego konkretnego zmysłu.
Prawdziwy człowiek rozumiejący żyje przez zmysły, jego dotyk jest totalny. Gdy dotyka cię prawdziwy człowiek rozumiejący, natychmiast odczuwasz przepływ energii. Nagle czujesz, że coś wewnątrz ciebie zostało przebudzone, jego energia dotknęła twojej śpiącej energii. Coś w tobie powstaje. Tu zen jest najlepszy. Żadna inna religia, żaden inny rozwój, nie dotarł tak głęboko do właściwej ścieżki. Zmysły powinny pozostać żywe, i jeszcze coś - twoje zmysły powinny wpaść w głęboki wewnętrzny rytm i harmonię, powinny stać się orkiestrą. Dopiero wtedy prawda może być poznana, dopiero wtedy możesz pochwycić byka.

Chwytam go w zaciętej walce. Jego wielka wola i moc są niewyczerpane. Rusza na wysoki płaskowyż, daleko ponad mgłami chmur, albo stoi w nieprzeniknionym wąwozie.


Złapanie byka

Będzie walka, bo umysł nie tak łatwo odda swą moc. Tak długo umysł był dyktatorem, teraz chcesz, by dyktator zszedł z tronu; jest to niemożliwe. Umysł przyzwyczaił się do kierowania i popychania cię na wszystkie strony. Stoczy z tobą zaciętą potyczkę. Będzie cię ścigał, i będzie znajdywał chwile słabości, w których znów może zapanować nad tobą. Ale, kiedy zobaczysz byka, energię swojego istnienia, możesz go pochwycić. Oczywiście, będzie walka, ponieważ tak długo umysł pozostawał u władzy... A ta energia, ten byk, jest niewyczerpana. Czasem stoi na szczycie wzgórza, na szczycie jakiegoś przeżycia. Czasem w dolinie, w głębokim wąwozie. Gdy staniesz się wrażliwy na otaczający cię świat, twoja wrażliwość może być zwrócona do wewnątrz, ku twemu wewnętrznemu domowi. Jest to ta sama wrażliwość, dzięki której słyszałeś śpiew słowika, dzięki której odczuwałeś ciepło słońca, dzięki której czułeś aromat kwiatu. Jest to ta sama wrażliwość, która teraz została zwrócona do wewnątrz. Dzięki tej samej wrażliwości będziesz smakował Siebie, odczuwał Siebie, widział Siebie, dotykał Siebie.
Wykorzystaj świat jako szkolenie wrażliwości. Zawsze pamiętaj: jeżeli zdołasz stać się bardziej i bardziej wrażliwy, wszystko będzie absolutnie właściwe. Za każdym drzewem, i pod każdym kamieniem, ukrywa się byk. Dotykaj z miłością, a nawet kamień odpowie, i tam możesz poczuć byka. Patrz z miłością na gwiazdy, a gwiazdy odpowiadają - byk tam się ukrywa. Byk jest energią Totalności. Jesteś jej częścią. Jeśli jesteś żywy i wrażliwy, możesz odczuć całość.
Byk zawsze na ciebie czeka. Byk nie jest gdzieś poza tobą. Byk jest twoim najbardziej wewnętrznym rdzeniem. Między bykiem i tobą jest ogromna ściana umysłu, myśli. Myśli są cegłami, zrobionymi ze szkła. Możesz więc przez nie widzieć i możesz nie zdawać sobie sprawy, że między tobą i rzeczywistością jest ściana.
Walka będzie nieco trudna, ponieważ umysł nie da się łatwo przekonać - bo dla umysłu będzie to śmierć...

Śmierć umysłu jest twoim życiem. A życie umysłu to twoja śmierć. Jeśli wybierasz umysł, popełniasz samobójstwo, jeśli chodzi o twoje wewnętrzne istnienie. Jeśli wybierasz siebie, musisz porzucić umysł - i to właśnie jest medytacja.

Bat i powróz są potrzebne, inaczej może on zabłądzić w jakąś zapyloną drogę. Będąc dobrze wyćwiczonym, staje się naturalnie łagodny. Potem, nie pętany, słucha swego pana.


Poskromienie byka

Bat jest symbolem uważności, a powróz jest symbolem wewnętrznej dyscypliny. Uważność i dyscyplina są najbardziej fundamentalne dla poszukującego. Jeśli poddasz się dyscyplinie bez uważności, staniesz się hipokrytą. Jeśli poddasz się dyscyplinie bez uważności, staniesz się zombie, robotem. Może nikomu nie wyrządzisz krzywdy, może będziesz znany jako dobry człowiek, albo nawet święty, ale nie zdołasz żyć swoim prawdziwym życiem, nie będziesz mógł go świętować. Nie będzie w nim rozkoszy. Staniesz się zbyt poważny, gotowość do zabawy odejdzie na zawsze. A powaga jest chorobą.
Jeśli dyscyplina jest bez uważności, narzucasz ją siłą " i będzie to przemoc, gwałt na twoim własnym istnieniu. Nie da ci to wolności, stworzy więcej i więcej, większych i większych więzień. Dyscyplina jest słuszna, jeśli opiera się na uważności. Dyscyplina zupełnie traci słuszność, staje się zatruta, gdy jest przestrzegana bez uważności, przez ślepy, wierzący umysł. Pierwszą rzeczą jest więc bat - uważność. A drugą jest powróz - dyscyplina. Po co jest dyscyplina potrzebna? Jeśli jesteś uważny, wydaje się, że uważność wystarcza. W końcu wystarczy, ale nie na początku, bo umysł ma głębokie wzorce, a energia porusza się zgodnie ze starymi nawykami i starymi wzorcami. Nowe kanały trzeba stworzyć.
Możesz stać się uważny, ale na początku samo w sobie nie będzie to wystarczało, ponieważ umysł, znalazłszy nową okazję do wejścia w jakiś stary wzorzec, natychmiast wślizguje się w niego, w ułamku sekundy. Wpadnięcia w złość dokonuje natychmiast. Zanim staniesz się tego świadomy, gniew już się pojawił. Później, gdy twoja uważność stanie się totalna, gdy twoja uważność stanie się z tobą jednością absolutną, wtedy zanim cokolwiek się stanie, uważność zawsze jest, a priori. Jeśli przychodzi złość, przed złością jest uważność; jeśli owładnie tobą seksualność, zanim to nastąpi, jest uważność. Gdy uważność staje się czymś naturalnym, spontanicznym, jak oddychanie, kiedy jest nawet we śnie, dyscyplinę można porzucić. Ale na początku - nie. Na początku, gdy uważność tworzy się, dyscyplina będzie bardzo pomocna. Dyscyplina potrzebna jest do stworzenia nowych szlaków. Dlatego uważność i dyscyplina powinny iść razem.
Są ludzie mówiący, że wystarczy sama uważność. W pewnej mierze mają rację, ale dotarcie do tego punktu uważności, gdy wszystkiego jest dość, gdy jest jego własna dyscyplina, jest bardzo, bardzo trudne. Rzadko to następuje. Są też inni, którzy stale mówią, że dyscyplina wystarcza, nie potrzeba uważności. Oni też mówią o drugim ekstremum. Sama dyscyplina nie może wystarczyć. Wtedy człowiek, który stale narzuca sobie dyscyplinę, stopniowo staje się mechanicznym robotem.
Wiele religii nauczało jedynie dyscypliny, moralności, dobrych działań i dobrych uczynków - światu to nie pomogło. Ludzie przez to nie stali się uważni, żywi. Oba przeciwieństwa są tylko połową i połową. Zeń powiada, że trzeba równocześnie przestrzegać uważności i dyscypliny. Między tymi dwoma przeciwieństwami trzeba stworzyć pewien rytm. Należy zacząć od bata, a skończyć na powrozie...
Byk dobrze zna zapylone drogi, i jeśli nie użyje się bata i powrozu, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że byk, którego pochwyciłeś, znów się zagubi.
Potrzebne jest ćwiczenie, ale ćwiczenie nie jest celem. Ćwiczenie jest tylko środkiem. W końcu trzeba wyjść z ćwiczenia, trzeba zapomnieć o wszelkiej dyscyplinie. Jeśli musisz kontynuować swoją dyscyplinę, pokazuje to po prostu, że ta dyscyplina nie jest jeszcze naturalna. Na początku pozostajesz uważny, tworzysz nowe szlaki dla energii swojego umysłu. Stopniowo, nie będzie potrzeby, stopniowo, nawet pozostawanie w uważności nie będzie potrzebne. Po prostu jesteś uważny, nie usiłujesz być uważny. Dopiero wtedy jest rozkwit, gdy uważność jest naturalna, gdy medytacji nie trzeba robić, ale ona po prostu sama się dzieje. Stała się twoim klimatem, żyjesz w niej. Jesteś nią.

Dosiadłszy byka, powoli wracam do domu. Glos mojego fletu przenika wieczór. Nadając tempo uderzeniami dłoni, pulsująca harmonia, kieruję nieskończonym rytmem. Ktokolwiek słyszy tę melodię, przyłączy się do mnie.


Jazda na byku z powrotem do domu

Jeśli nie jesteś panem, odchodzisz, daleko od domu. Gdy jesteś panem, zaczynasz wracać do pierwotnego źródła. Jeśli nie jesteś panem, ta energia odchodzi od ciebie, ku przedmiotom, ludziom, władzy, prestiżowi, sławie. Ta energia stale odchodzi od ciebie, ku peryferiom. Gdy jesteś panem, energia zaczyna poruszać się w kierunku domu.
Gdy jesteś panem, umysł idzie za tobą niczym cień. Gdy nie jesteś panem, musisz jak cień iść za umysłem. Umysł oznacza energię poruszającą się na zewnątrz, a medytacja oznacza energię poruszającą się do wewnątrz, tę samą energię. Jedynie kierunek jest inny.
I pamiętaj: jeśli twoje poszukiwanie nie prowadzi cię do stanów coraz większej i większej błogości, kiedy możesz śpiewać i tańczyć, coś jest nie tak, coś jest absolutnie niewłaściwego. Jesteś na jakiejś niewłaściwej drodze. Twoja błogość, twój śpiew i taniec, są wskazaniami. Nie muszą być ekstrowertyczne, nie musisz śpiewać tak, by inni mogli to słyszeć, ale będziesz słyszał śpiew stale wewnątrz siebie. Jeśli chcesz, możesz śpiewać i dzielić się tym, ale wewnątrz ciebie będzie pewien taniec. Im bliżej jesteś domu, tym czujesz się szczęśliwszy. Szczęście jest pewną cechą energii powracającej, kierującej się z powrotem do domu...
Tak właśnie miliony ludzi przyłączały się do Buddy, Jezusa, Krishny - ich pieśń, ich błogość, ich ekstaza, są zaraźliwe. Gdy raz usłyszysz, nie możesz zrobić nic innego, jak tylko dołączyć.
Na Wschodzie nazywamy to satsang. Oznacza to bycie w obecności mistrza, bycie w harmonii mistrza, złączenie się z mistrzem. Mistrz jest, po prostu przy nim siedzisz, nic nie robisz. Ale stopniowo chłoniesz ten klimat, to środowisko. Stopniowo energia mistrza zaczyna cię przepełniać, a ty stajesz się dla niej otwarty. Stopniowo odprężasz się, i nie stawiasz oporu, i nie walczysz, i zaczynasz smakować, i zaczynasz czuć coś z tego, co Nieznane, ten posmak, ten aromat. Im więcej tego smakujesz, tym pojawia się więcej ufności.
Tylko dzięki byciu w obecności człowieka oświeconego otwierają się ogromne możliwości, twój potencjał zacznie funkcjonować, działać. Można odczuć dźwięk, szumiący dźwięk nowości, która do ciebie przychodzi. Ale jest to dzielenie się pieśnią, dzielenie się tańcem, dzielenie się świętowaniem.
Siedząc okrakiem na byku, docieram do domu. Jestem spokojny. Byk też może odpocząć. Nadszedł świt. W pełnym błogości wypoczynku, w moim domu, krytym strzechą, porzuciłem bat i powróz.


Wykroczenie ponad byka

Gdy staniesz się panem swego umysłu, wykraczasz ponad umysł. Z chwilą, gdy stajesz się panem swego umysłu, umysł przestaje istnieć. Pozostaje tylko wtedy, gdy jesteś niewolnikiem. Gdy pochwycisz byka i jedziesz na nim, byk znika. Byk istnieje jako coś oddzielnego od ciebie tylko wtedy, gdy nie jesteś panem. Trzeba to zrozumieć.

Pozostajesz podzielony jeśli nie jesteś panem, pozostajesz schizofreniczny, w kawałkach. Gdy pojawia się w tobie bycie panem, gdy są uważność i dyscyplina, bat i powróz, podziały znikają, stajesz się jednością. W tej jedności następuje wykroczenia ponad byka. Wtedy nie widzisz siebie oddzielonego od umysłu. Wtedy nie widzisz siebie oddzielonego od ciała. Wtedy nie widzisz siebie oddzielonego od całości. Stajesz się jednością. Wszyscy panowie są w jedności z egzystencją, tylko niewolnicy są oddzieleni. Gdy wszystko harmonizuje się i jest w jedności, następuje wykroczenie ponad wszystkie podziały.
Energia nie porusza się w jakimś jednym kierunku, ty nie poruszasz się w innym kierunku. Teraz oboje poruszacie się w tym samym kierunku. Nie ma już walki. Podział znikł. Nie walczysz z rzeką, płyniesz, unosisz się na falach rzeki. Nagle, nie jesteś oddzielony od rzeki.
Wejdź do rzeki. Najpierw spróbuj iść pod prąd - walcz, zmagaj się, a zobaczysz, że rzeka walczy z tobą. I powiesz, że rzeka próbuje cię pokonać. I zobaczysz, w końcu rzeka pokona cię... ponieważ przyjdzie taka chwila, gdy zmęczysz się, i zobaczysz, że rzeka wygrywa, a ty przegrywasz. Potem spróbuj innego sposobu: płyń z biegiem rzeki, pozwól, by działo się to, co ma się dziać, a stopniowo zrozumiesz, że teraz rzeka z tobą nie walczy. W istocie rzeczy rzeka wcale z tobą nie walczyła, nawet wtedy, gdy poruszałeś się pod prąd, rzeka z tobą nie walczyła. To tylko ty byłeś w walce, tylko ty byłeś w egoistycznym nastroju, ty, który próbowałeś wygrać, zwyciężyć, który próbowałeś coś udowodnić, że"Jestem kimś." Ta myśl o byciu kimś tworzy cały problem.
Teraz jesteś nikim, płyniesz z biegiem rzeki, w głębokim przyzwoleniu. Rzeka nie jest już ci przeciwna - nigdy nie była! Zmieniły się tylko twoje nastawienia, a ty czujesz, że to rzeka całkowicie się zmieniła. Ta rzeka zawsze była taka sama. Teraz unosisz się na falach rzeki. Wtedy jesteś w organicznej jedności z rzeką. Wtedy odczuwasz doznanie orgazmiczne. Gdy jesteś jednością z rzeką, nagle następuje wykroczenie ponad wszystkie ograniczenia. Nic jesteś już mały, nie jesteś już duży - jesteś całością.
I taka jest droga dotarcia do domu, bo dom jest źródłem, tym źródłem, z którego przyszedłeś. Ten dom nie jest gdzieś indziej! Ten dom jest tu, skąd przybyłeś, skąd powstałeś. Dom jest źródłem. Jeśli pozwolisz sobie być w głębokim przyzwoleniu, docierasz do domu."Dom" oznacza, że docierasz do samego źródła życia i istnienia, dotykasz samego początku.
I w żaden inny sposób nie możesz być spokojny. Jedynym sposobem bycia spokojnym jest nie bycie. Jedynym sposobem bycia spokojnym jest bycie w głębokim przyzwoleniu, powierzeniu się, w jedności z energią życia. I nie tylko ty możesz odpoczywać, byk także. Nie tylko ty możesz odpoczywać, ale i rzeka. Gdy konflikt trwa, ani ty nie możesz odpoczywać, ani Bóg. A teraz nie potrzeba używać bata i powrozu. Gdy dotarłeś do miejsca, w którym czujesz, że jesteś jednością z rzeką życia, nie potrzeba uważności czy dyscypliny. Wtedy medytowanie nie jest potrzene! Wtedy nic nie jest potrzebne. Wtedy życie wszystko robi dla ciebie. Wtedy możesz odprężyć się, ponieważ możesz totalnie zaufać. Wtedy nawet uważność nie jest potrzebna, pamiętaj.
Na początku uważność jest potrzebna. Na początku nawet dyscyplina jest potrzebna. Ale w miarę duchowego wzrastania, następuje wyjście ponad tę drabinę. Możesz ją odrzucić.

Bat, powróz, osoba i byk - wszystko zlewa się w jedno w Nicości. To niebo jest tak ogromne, że żadne przesłanie nie może go splamić. Jak płatek śniegu może istnieć w szalejącym ogniu? Oto są ślady patriarchów.


Wyjście ponad byka i jaźń

Najpierw następuje wyjście ponad byka - wyjście ponad umysł, energię umysłu, życie, energię życia. A potem, kiedy wyszedłeś ponad życie, wychodzisz ponad siebie samego.
W chwili, gdy znika umysł, ty także znikasz - ponieważ istniejesz w walce. Ego istnieje w napięciu. Dla ego potrzebny jest dualizm. Nie może ono istnieć w rzeczywistości niedualistycznej. A zatem po prostu obserwuj: zawsze, gdy walczysz, twoje ego staje się bardzo ostre. Obserwuj dwadzieścia cztery godziny na dobę, a zobaczysz wiele szczytów i wiele dolin swego ego, i wiele razy odczujesz, że go nie ma. Jeśli z niczym nie walczysz, nie ma go. Zależy to od walki...
Ego jest cudem: najbardziej iluzoryczną rzeczą, a wydaje się być najbardziej konkretną i rzeczywistą. Ludzie dla niego żyją i dla niego umierają. Ale potrzebuje ono ciągłego pedałowania, a tym pedałowaniem jest twoja walka. Znajdziesz taki czy inny sposób. Jeśli nie znajdziesz nikogo innego, zaczniesz walczyć ze swoimi dziećmi. Zaczniesz walczyć ze swoją żoną lub ze swoim mężem - czasem w ogóle bez żadnego powodu. A naprawdę, żadnego powodu nie potrzeba, wszystkie powody są uzasadnieniami. Ale ty musisz walczyć, inaczej zaczynasz znikać, zaczynasz topnieć, zaczynasz zapadać się, jakbyś był w przepaści, przepaści bez dna.
Ego jest możliwe tylko w konflikcie, walce. Jeśli nie masz o co walczyć, stworzysz taki czy inny sposób podjęcia walki.
Walka jest potrzebna, prawdziwa, nieprawdziwa, nie o to chodzi. Jeśli jest walka, możesz być. Jeśli nie ma walki, znikasz. Dlatego największym przesłaniem, jakie mogę ci dać, jest to - zapamiętaj - że musisz dotrzeć do takiego punktu, w którym wszelka walka zostaje porzucona. Dopiero wtedy wykraczasz ponad siebie. Dopiero wtedy nigdy nie będziesz tym małym ja, drobną, brzydką jaźnią, którą jesteś. Wykroczysz ponad nią i staniesz się jednością z całością.
Pojawia się wielka nicość, w której wszystko zostaje zatracone. Ta pustka nie jest negatywna, jest samym źródłem wszelkiego istnienia. Ale nie ma ograniczeń.
Tak, jak płatek śniegu znika w szalejącym ogniu, w tej ogromnej energii całości wszystko znika " bat, powróz, osoba i byk.
Tu po raz pierwszy znajdujesz miejsce, do którego wędrują buddowie. Tu znajdujesz, pierwszy raz, aromat oświeconych, istotność ich istnienia, ich urzeczywistnienia. Tu słuchasz ich pieśni. Nowy wymiar otwiera swe drzwi. Nazwij ten wymiar niruana, moksha, Królestwo Boże, jak tylko chcesz " ale otwiera się coś absolutnie różnego od tego świata, który znałeś do tej pory. Oto są ślady patriarchów - wszystkich wielkich, którzy wędrowali do nicości i zniknęli w niej.
Trzeba wyjść ponad medytację. Trzeba wyjść ponad uważność. Trzeba wyjść ponad dyscyplinę. Przychodzi taka chwila, gdy trzeba żyć spontanicznie - rąbać drewno, nosić wodę ze studni, jeść w chwilach głodu, spać, gdy czujesz się senny, żyć całkowicie zwyczajnie. Nie z tego świata, nie z tamtego świata. Nie materialistycznie, nie religijnie. Ot, po prostu, zwyczajnie. Prawdziwego człowieka o takiej cesze nie można zakwalifikować do żadnej kategorii. Nie można określić go jako światowego czy religijnego - jest on poza kategoriami. Wyszedł poza logikę.

Zbyt wielu kroków dokonano powracając do korzeni i do źródła. Lepiej byłoby być ślepym i głuchym od samego początku! Mieszkając w swym prawdziwym domu, nie przejmując się tym, co na zewnątrz - rzeka dalej płynie w pokoju i kwiaty są czerwone.


Dotarcie do źródła

Zbyt wielu kroków dokonano... W istocie rzeczy nie było potrzeby dokonywania tak wielu kroków. Ale uświadamiane jest to dopiero wtedy, gdy dotarłeś do dziewiątego punktu. Gdy dotarłeś do domu, uświadamiasz sobie, że możliwe to było w jednym kroku.
Nie było potrzeby podejmowania tylu kroków, nie było potrzeby poruszania się tak stopniowo, etapami. Możliwy był skok...
Skok nie jest z ego - zrobienie czegoś, co nie zostało postanowione przez ego. Skok jest pozwoleniem całości, by nad tobą zawładnęła. Czy kiedyś o tym myślałeś - że twoje narodziny nie były twoją decyzją? Twoje narodziny pojawiły się z nieznanego, z nicości się narodziłeś. Nie była to twoja decyzja. Pewnego dnia znów znikniesz w nicości, będzie to twoja śmierć. Nie będzie to twoja decyzja. A pomiędzy tymi dwoma punktami, czasem będą przebłyski miłości - wszystkie one będą z tego nieznanego. Albo, jeśli masz dość szczęścia i spróbujesz medytacji i modlitwy, znów będzie parę przebłysków tego nieznanego. Nie będzie to coś, co wynika z twojego działania. Tak naprawdę, twoje działanie jest barierą...
Są takie rzeczy, które można dokonać tylko w głębokim niedziałaniu: narodziny, śmierć, miłość, medytacja. Wszystko to, co jest piękne, przytrafia ci się - pamiętaj! Niech będzie to ciągłym przypomnieniem. Tego nie możesz robić!
Popatrz na rzekę: nie przejmuje się niczym tym, co dzieje się wokół, dalej płynie w głębokiej ciszy, w głębokim spokoju, nie rozpraszana czymkolwiek, co dzieje się na brzegach. Nie rozproszona, płynie dalej. Pozostaje zharmonizowana ze swą własną naturą, nigdy nie wykracza poza swą naturę. Pozostaje wierna sobie. Cokolwiek dzieje się w tym świecie wokół, rzeka dalej jest rzeką wierna sobie, dalej płynie...
A cisza jest cieniem, gdy jesteś wierny sobie.
Żaden kwiat w żaden sposób nie próbuje imitować żadnego innego kwiatu. Nie ma imitowania, nie ma konkurowania, nie ma zazdrości. Czerwony kwiat jest po prostu czerwony, i jest ogromnie szczęśliwy z tego, że jest czerwony. Nigdy nie myślał o tym, aby być kimś innym.
Człowiek przegapia swą naturę z powodu pragnienia, imitowania, zazdrości, rywalizacji. Człowiek jest jedynym istnieniem na ziemi, które nie jest wierne sobie, którego rzeka nie jest w harmonii z sobą, które zawsze wędruje gdzieś indziej, które zawsze patrzy na kogoś innego, które zawsze chce być kimś innym - i to jest niedola, katastrofa. Możesz być tylko sobą. Nie ma innej możliwości, po prostu nie istnieje. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej.
Nie możesz być Buddą, nie możesz być Jezusem " i nie ma takiej potrzeby. Możesz być tylko sobą.
Ale każdy usiłuje być kimś innym. Dlatego odchodzimy, coraz dalej i dalej od pierwotnego źródła.
A ta neuroza pojawia się, gdy chcesz zrobić coś dla siebie nienaturalnego - wtedy pojawia się neuroza. Gdy masz jakiś ideał, będziesz neurotyczny. Ty jesteś ideałem, ty jesteś przeznaczeniem.
Jeśli jesteś po prostu naturalny, stajesz się świadkiem. Pojawia się pragnienie, integruje się, pozostajesz świadkiem. Tak jak się to integruje, tak samo się dezintegruje. Nic nie potrzeba robić. Tak samo, jak fala wzbiera na oceanie i opada - nic nie potrzeba robić. Nie trzeba walczyć, nie trzeba zmagać się. Formy pojawiają się i znikają. Pozostajesz obserwatorem. I dobrze wiesz, że żadna forma nie jest identyczna tobie, nie utożsamiasz się z żadną formą.
Bosy i z piersią obnażoną, lączę się z ludźmi tego świata. Szaty moje w strzępach, kurzem są okryte, a ja wiecznie jestem szczęśliwy. Żadnych czarów nie stosuję, aby przedłużyć swoje życie; teraz, przede mną, drzewa nabierają życia,
W świecie
Zawsze, gdy Budda przejdzie pełny krąg, wraca znów do świata. Stąd każdy zaczyna, i tu każdy powinien zakończyć. Tamten świat nie jest gdzieś indziej - jest tu i teraz. Człowiek, który dostąpił najbardziej wewnętrznego rdzenia swojego istnienia, jest tak pełny życia, że gdziekolwiek wędruje, wszystko obsypuje swoim życiem.


Cztery kroki do miłości

Miłość jest spotkaniem, orgazmicznym spotkaniem śmierci i życia. Jeżeli nie poznałeś miłości, wiele straciłeś. Urodziłeś się, żyłeś i umarłeś, ale wiele straciłeś. Straciłeś ogromnie, straciłeś całkowicie, straciłeś absolutnie, straciłeś tę przerwę pośrodku. Ta przerwa jest najwyższym szczytem, szczytowym przeżyciem.
Ażeby ją osiągnąć, należy pamiętać o czterech krokach. Pierwszy krok: bądź tu i teraz - bo miłość jest możliwa tylko tu i teraz. Nie możesz kochać w przeszłości. Wielu ludzi żyje jedynie we wspomnieniach, oni kochają w przeszłości. A są i tacy, którzy kochają w przyszłości: to też jest niemożliwe. Są to sposoby na unikanie miłości; przeszłość i przyszłość to sposoby unikania miłości. Kochasz więc w przeszłości albo kochasz w przyszłości - a miłość jest możliwa tylko w teraźniejszości, bo tylko w tej chwili następuje spotkanie śmierci i życia... W tej przerwie, która jest w tobie. Ta przerwa zawsze jest w teraźniejszości, zawsze w teraźniejszości, zawsze w teraźniejszości. Nigdy nic jest w przeszłości i nigdy nie jest w przyszłości.
Jeśli będziesz za dużo myśleć (a myślenie zawsze dotyczy przeszłości lub przyszłości), twoje energie będą odciągnięte od uczucia. Uczucie jest tu i teraz. Jeśli twoje energie poruszać się będą według wzorców myślenia, nie będziesz mieć dość energii, by wejść w uczucia - i miłość będzie niemożliwa. A zatem pierwszy krok to bycie tu i teraz. Przyszłość i przeszłość prowokują myślenie; myślenie niszczy uczucie. I człowiek zbytnio owładnięty myśleniem stopniowo zapomina, że ma także i serce. Człowiek, który jest zbyt zaangażowany w myślenie, stopniowo zaczyna żyć tak, że uczucie nie będzie miało nic do powiedzenia. Nie słucha swego uczucia, a ono stopniowo zaczyna od niego odpadać. W tym stanie są miliony ludzi, którzy nie wiedzą co to jest serce. Myślą, że serce to tylko pompa. Cała ich koncentracja jest w głowie. Głowa jest krańcem, jest potrzebna, jest dobrym narzędziem, ale musi być używana jako sługa. Nie może stać się panem. Gdy głowa staje się panem i serce zostanie w tyle. będziesz żyć, umrzesz, ale nie poznasz czym jest Bóg, ponieważ nie będziesz znać miłości.
Ta sama przerwa przy pierwszym zetknięciu wygląda jak miłość... a gdy zgubisz się w niej totalnie, staje się Bogiem. Miłość to początek Boga - albo inaczej. Bóg to ostateczny szczyt miłości.
Drugim krokiem prowadzącym do miłości jest nauczenie się przemieniania swych trucizn w słodycz... ponieważ wielu ludzi kocha, ale ich miłość jest bardzo skażona truciznami: nienawiścią, zazdrością, złością, chęcią posiadania. Tysiąc i jedna trucizna otaczają twą miłość. Miłość to coś delikatnego. Pomyśl tylko o złości, nienawiści, chęci posiadania, zazdrości - jak może miłość przetrwać?
Przede wszystkim, ludzie zmierzają ku głowie i zapominają o sercu; tych jest większość. Jest też pewna mniejszość, która nadal odrobinę żyje w sercu, ale i ta mniejszość czyni inne zło: małe światło miłości jest u nich otoczone zazdrością, nienawiścią, złością, tysiącem i jedną truciznami. Wtedy cała podróż staje się pełna goryczy. Miłość to drabina między niebem i piekłem, ale drabina zawsze prowadzi w dwie strony - możesz wejść do góry, możesz zejść na dół. Jeśli będą trucizny, drabina sprowadzi cię w dół: wejdziesz do piekła, nie do nieba. Zamiast dostąpić pewnej melodii, twe życie stanie się jedynie hałasem przyprawiającym o mdłości, pomieszanym hałasem ruchu ulicznego, hałasem doprowadzającym jedynie do szaleństwa, natłokiem wielu hałasów bez żadnej harmonii. Będziesz trwać na samej krawędzi szaleństwa. Drugą rzeczą, o której trzeba pamiętać, jest więc nauczenie się przemieniania swych trucizn w słodycz. Jak się je przemienia? Jest to bardzo prosty proces. W gruncie rzeczy nazwanie go procesem nie jest właściwe, bo ty niczego nie robisz, potrzebujesz jedynie cierpliwości. To, co ci mówię, jest jednym z największych sekretów. Wypróbuj to. Gdy przyjdzie złość, nic nie rób; usiądź tylko w milczeniu i obserwuj ją. Nie bądź jej przeciwny, nie opowiadaj się po jej stronie. Nie współdziałaj z nią, nie tłum jej. Po prostu ją obserwuj, bądź cierpliwy, po prostu zobacz co się dzieje... niech narasta.
Pamiętaj o jednym: nigdy niczego nie rób jeśli owładnęła tobą trucizna, po prostu czekaj. Gdy trucizna zacznie przemieniać się w to drugie... Jest to jedno z podstawowych praw życia, że wszystko bez przerwy przemienia się w swoje przeciwieństwo. Tak, jak wam powiedziałem, że mężczyzna zmienia się w kobietę, a kobieta zmienia się w mężczyznę, tak samo występują w tobie pewne okresowe zmiany - dobry człowiek staje się złym, zły człowiek staje się dobrym, święty ma chwile grzesznika, a grzesznik ma chwile świętości. Trzeba jedynie czekać.
Nie działaj wtedy, gdy górą jest złość, bo będziesz tego żałować, i stworzysz łańcuch reakcji, i wpadniesz w karmę. To jest całe znaczenie wpadania w karmę. Zrób cokolwiek, gdy jesteś w chwili negatywnej, a znajdziesz się w pewnym łańcuchu, i nie będzie temu końca. Kiedy coś robisz wtedy, gdy jesteś nastawiony negatywnie, ten drugi człowiek jest gotów coś uczynić, negatywność tworzy więcej negatywności. Negatywność prowokuje więcej negatywności, złość sprowadza więcej złości, wrogość sprowadza więcej wrogości, i to trwa i trwa i trwa... i ludzie są ze sobą uwikłani przez cale żywoty. I dalej to robią!
Czekaj. Gdy znajdziesz się w złości, jest to chwila dobra do medytacji. Nie zmarnuj tej chwili: złość wytwarza w tobie tak wielką energię... Może ona niszczyć. A energia jest neutralna; ta sama energia, która może niszczyć, może być twórcza. Czekaj. Ta sama energia, która może roznieść w pył, może obsypać życiem " tylko czekaj. Kiedy będziesz czekać i nic nie będziesz robić w pośpiechu, któregoś dnia zaskoczy cię, gdy ujrzysz wewnętrzną zmianę. Byłeś pełny złości, a potem ta złość narastała i narastała do punktu szczytowego... a potem koło się obróciło. I możesz zobaczyć jak to koło się obraca, i złość opada, i energia jest uwalniana, i teraz jesteś w pozytywnym nastroju, nastroju tworzenia. Teraz możesz coś zrobić. Teraz działaj. Zawsze czekaj na to pozytywne.
I to, co mówię, nie jest tłumieniem. Nie mówię, abyś tłumił negatywność. Mówię, abyś obserwował negatywność. Pamiętaj tę różnicę, jest to ogromna różnica. Nie mówię, abyś siedział na samym szczycie negatywności, zapominał o tej negatywności, robił coś wbrew niej; nie, tego nie mówię. Nie mówię, abyś uśmiechał się wtedy, gdy jesteś w złości, nie. Taki uśmiech jest fałszywy, obrzydliwy, sztuczny. Gdy jesteś w złości, nie uśmiechaj się. Zamknij się wtedy w pokoju, postaw przed sobą lustro i sam zobacz swoją ogarniętą złością twarz. Nie trzeba nikomu jej pokazywać. To twoja sprawa, to twoja energia, to twoje życie, i musisz czekać na odpowiednią chwilę. Patrz cały czas w lustro, zobacz tę czerwoną twarz, te czerwone oczy, tego mordercę, który tam jest.
Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, że każdy ma w sobie takiego mordercę? Ty też masz w sobie takiego mordercę. Nie sądź, że morderca jest gdzieś indziej, że mordercą jest ktoś inny, kto dokonuje morderstwa. Nie, każdy ma możność popełnienia morderstwa. Nosisz w sobie taki samobójczy instynkt Spójrz tylko w lustro, to są twoje nastroje " musisz zapoznać się z nimi. Jest to fragment wzrastania ku poznaniu siebie.
Tyle słyszałeś, od Sokratesa aż po dziś:"Poznaj siebie" " i to jest ta droga wiodąca do poznania siebie."Poznaj siebie" nie oznacza siedzenia w milczeniu i powtarzania"Jestem Brahmą, jestem Duszą, jestem Bogiem, jestem Tym", wszystko to bzdura."Poznaj siebie" oznacza poznanie wszystkich swoich nastrojów, wszystkich możliwości: mordercy, grzesznika, przestępcy, świętego, świętego człowieka wewnątrz ciebie, cnoty, Boga, diabła. Poznaj wszystkie te nastroje, cały ich zakres, a poznawszy je, będziesz w stanie odkrywać tajemnice, klucze.
Zobaczysz, że złość nie może istnieć cały czas - chyba że może? Nie sprawdziłeś tego. Spróbuj, ona nie może istnieć cały czas. Jeśli niczego nie będziesz robić, co się stanie? Czy złość może tak utrzymywać się po wsze czasy? Nic nie może utrzymywać się na zawsze. Szczęście przychodzi i odchodzi, nieszczęście przychodzi i odchodzi. Nie możesz zobaczyć tego prostego prawa? ~ że wszystko się zmienia, nic nie pozostaje trwałe. Po co się więc spieszyć? Złość przyszła, i odejdzie. Po prostu poczekaj, miej odrobinę cierpliwości. Patrz po prostu w lustro i czekaj. Niech ta złość będzie, niech twoja twarz stanie się brzydka i mordercza - ale czekaj, obserwuj.
Nie tłum i nie działaj powodowany złością, a wkrótce przekonasz się, że twarz staje się łagodniejsza, oczy stają się spokojniejsze, energia zmienia się - mężczyzna przemienia się w kobietę... i wkrótce cały będziesz emanować. Ta sama czerwień, która była złością, teraz będzie pewnym emanowaniem, pięknem na twej twarzy, w twoich oczach. Teraz idź " nadszedł czas działania. Działaj wtedy, gdy jesteś w pozytywnym nastroju. Nie wymuszaj pozytywności, czekaj, aż pozytywność sama przyjdzie. Oto ta tajemnica. Gdy mówię:"Naucz się przemieniać swoje trucizny w słodycze to właśnie mam na myśli. I trzecie - dziel się. Gdy tylko jest coś negatywnego, zatrzymaj to dla siebie. Gdy tylko jest coś pozytywnego, dziel się. Zwykle ludzie dzielą się negatywnościami, nie dzielą się pozytywnościami. Ludzie są po prostu głupi. Gdy są szczęśliwi, nic dzielą się, są bardzo skąpi. Gdy są nieszczęśliwi, stają się bardzo, bardzo rozrzutni; wtedy są bardzo gotowi do dzielenia się. Kiedy ludzie się uśmiechają, uśmiechają się bardzo, bardzo oszczędnie, tyle tylko, odrobinę. Ale kiedy są w złości, są w złości totalnie. Trzecim krokiem jest dzielenie się pozytywnością. To sprawi, że twoja miłość płynąć będzie niczym rzeka, wzbierająca z twego serca. Kiedy będziesz się dzielić, twój dylemat serca zacznie znikać.
Znam takie bardzo dziwne powiedzenie Jorge Luisa Borgesa. Posłuchaj go: Psom dawaj to, co święte jest, Perły swe rzucaj przed wieprze. Tym bowiem, co liczy się, jest dawanie.
Słyszałeś powiedzenie odwrotne: nie rzucaj psom, nie rzucaj pereł przed wieprze, bo nie zrozumieją.

Ważne jest nie to, co dajesz - perły i świętość i miłość i to komu dajesz; nie o to chodzi. Chodzi o to, że dajesz. Gdy masz, dawaj. Gurdjieff mawiał: Wszystko, co gromadziłem, straciłem, a wszystko, co dawałem, moim jest. Wszystko, co dawałem, nadal jest ze mną, a wszystko, co gromadziłem, zaginęło, zostało stracone. To prawda - masz tylko to, czym się dzielisz. Miłość nie jest własnością, którą trzeba gromadzić; jest emanowaniem, jest aromatem, którym trzeba się dzielić. Im bardziej się dzielisz, tym masz więcej. Im mniej się dzielisz, tym mniej będziesz mieć. Im więcej się dzielisz, tym więcej będzie się pojawiać z najgłębszego twego rdzenia; jest to nieskończone, więcej będzie się jeszcze pojawiać i gromadzić. Wyciągaj wodę ze studni, a napływać do niej będzie jeszcze więcej świeżej wody. Nie czerp wody, zamknij studnię, stań się skąpcem, a źródła przestaną funkcjonować. Stopniowo źródła zaczną wysychać, zamkną się, zaś woda, która jest w studni, umrze, stanie się zgniła, brudna. Woda płynąca jest świeża... miłość płynąca jest świeża.
Tak więc trzecim krokiem prowadzącym do miłości jest dzielenie się pozytywnościami, dzielenie się swoim życiem, dzielenie się tym, co masz. Cokolwiek jest w tobie piękne, nigdy tego nie gromadź. Twoja mądrość, dziel się nią; twoja modlitwa, dziel się nią; twoja miłość, twoje szczęście, twoja rozkosz, dziel się nimi. Tak, jeśli nie możesz nikogo znaleźć, dziel się nią z psami - ale dziel się. Dziel się nią ze skałami - ale dziel się. Kiedy masz perły, rzucaj je, nie przejmuj się czy padają przed wieprze czy przed świętych, po prostu je rzucaj. Tym bowiem, co liczy się, jest dawanie. Gromadzenie zatruwa serce. Wszelkie gromadzenie jest trujące. Jeśli się dzielisz, twój organizm będzie wolny od trucizn. A kiedy dajesz, nie przejmuj się czy wywoła to jakąś reakcję, czy nie. Nawet nie czekaj na podziękowanie. Odczuwaj wdzięczność do osoby, która pozwoliła ci dzielić się czymś ze sobą. Nie inaczej; nie czekaj, w głębi swego serca mówiąc, że to on powinien być ci wdzięczny, bo dzieliłeś się z nim. Nie, ty sam odczuwaj wdzięczność za to, że był on gotów cię wysłuchać, dzielić z tobą pewną energię, że był gotów wysłuchać twojej pieśni, że był gotów obejrzeć twój taniec, że kiedy przyszedłeś do niego, żeby mu dawać, nie odmówił... a mógł odmówić.
Dzielenie się jest jedną z najbardziej duchowych cnót, jedną z największych duchowych cnót.
I czwarte: bądź niczym. Gdy zaczynasz myśleć, że jesteś kimś, zatrzymaj się; wtedy miłość nie płynie. Miłość płynie tylko z kogoś, kto jest nikim. Miłość znajduje swoją siedzibę w nicości.
Kiedy jesteś pusty, jest miłość. Kiedy jesteś pełny ego, miłość znika. Miłość i ego nie mogą istnieć razem.
Miłość może istnieć razem z Bogiem, ale nie może istnieć razem z ego, bo miłość i Bóg to synonimy. Miłość i ego nie mogą razem istnieć. Bądź więc niczym. Nicość jest źródłem wszystkiego, nicość jest źródłem nieskończoności... nicość jest Bogiem. Nicość to nirvana.
Bądź niczym - a będąc niczym, dostąpisz całości. Będąc czymś, przegapisz; będąc niczym, dotrzesz do domu.