Tradycja


- Wolałbym unieść drzewo. Kiedy dźwigałem ten krzyż na plecach, powtarzałem sobie, że poszukiwanie mądrości jawi się człowiekowi niczym ofiara. Tam gdzie się teraz znajdowałem, moje słowa zdawały się pozbawione sensu. Przygoda z krzyżem była już tylko wydarzeniem z odległej przeszłości, które zaszło nie wczoraj, ale bardzo dawno temu. Nie przystawało do łazienki z czarnego marmuru, do chłodnej wody w wannie z hydro-masażem i pieszczoty kryształu wypełnionego doskonałym rioja, które sączyłem powoli. Petrus siedział gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku w luksusowym pokoju hotelowego apartamentu, w którym się zatrzymaliśmy.

- Dlaczego właśnie krzyż? - domagałem się wyjaśnień.

- Z trudem przekonałem personel recepcji, że nie jesteś żebrakiem! - krzyknął mój przewodnik z sypialni.

Zmienił temat rozmowy i wiedziałem z doświadczenia, że nie warto nalegać. Wstałem, włożyłem czyste spodnie i koszulę, po czym zająłem się opatrywaniem ran. Ostrożnie usunąłem stare bandaże, spodziewając się, że ujrzę pod nimi otwarte rany, zobaczyłem jednak tylko pęknięty strup, z którego wysączyła się odrobina krwi. Ale i tu zaczął się proces gojenia, a ja czułem się zdrów i pełen sił.

Kolację zjedliśmy w hotelowej restauracji. Petrus zamówił specjalność firmy - paellę po wa-lencku, którą jedliśmy w milczeniu, delektując się wyśmienitym rioja. Pod koniec posiłku Petrus zaproponował wspólną przechadzkę. Opuściliśmy hotel i skierowaliśmy się w stronę dworca kolejowego. Mój przewodnik znów zapadł w milczenie i praktycznie nie odzywał się aż do końca spaceru. Dotarliśmy w pobliże parowozowni, w miejsce brudne i cuchnące smarami. Petrus przysiadł na schodku ogromnej lokomotywy.

- Zatrzymajmy się na chwilę - zaproponował.

Nie chciałem poplamić spodni, toteż wolałem stać. Zapytałem, czy nie lepiej dojść do rynku Ponferrady.

- Wkrótce pokonasz cały Szlak Świętego Jakuba - powiedział mój przewodnik. - A ponieważ nasza rzeczywistość jest znacznie bliższa tych wagonów i pachnących smarami lokomotyw niż wiejskich krajobrazów, które widzieliśmy po drodze, lepiej przeprowadzić tę rozmowę w takim miejscu.

Petrus poprosił, żebym zdjął koszulę i trampki. Potem poluzował bandaż na moim ramieniu, nie dotknął jednak żadnego z opatrunków na dłoniach.

- Nie martw się. Nie będziesz potrzebował teraz rąk, w każdym razie nie do chwytania ani dźwigania.

Był poważniejszy niż zazwyczaj, a ton jego głosu wzbudził we mnie niepokój. Najwyraźniej Petrus wiedział, że wkrótce nastąpi ważne wydarzenie. Siedząc na schodku lokomotywy, długo mi się przyglądał. Potem znów zaczął mówić.

- Nie zamierzam wracać do tego, co stało się wczoraj. Sam odkryjesz znaczenie owego epizodu, jeśli pewnego dnia postanowisz przemierzyć drogę do Rzymu, drogę charyzmatów i cudów. Powiem ci tylko jedno: ludzie, którzy uważają się za mądrych, nie potrafią podjąć decyzji, kiedy nadchodzi czas, by wydawać rozkazy, a buntują się, gdy trzeba być posłusznym. Uważają, że wydawanie rozkazów to wstyd, a ich wypełnianie to hańba. Nigdy tak nie postępuj. Przed chwilą, w apartamencie, powiedziałeś, że droga mądrości prowadzi ku ofierze. Mylisz się. Czas twojego terminowania nie dobiegł końca wczoraj - musisz odnaleźć miecz i odkryć jego tajemnicę. Praktyki RAM przygotowują człowieka do podjęcia Dobrej Walki i zwiększają jego szansę na zwycięstwo w życiu. Doświadczenie, które masz za sobą, to tylko jedna z prób Szlaku - jeśli wolisz, przygotowanie do drogi rzymskiej - dlatego zasmuciły mnie twoje poglądy. W jego głosie rzeczywiście pobrzmiewała nuta smutku. Zdałem sobie sprawę, że niemal przez cały czas, jaki spędziliśmy razem, nieustannie powątpiewałem w jego nauki. Nie byłem skromnym, lecz potężnym Castańedą, który słucha nauk don Juana, tylko człowiekiem pełnym pychy i buntującym się przeciw wszystkiemu, co jest prostotą Praktyk RAM. Pragnąłem mu o tym powiedzieć, wiedziałem jednak, że już trochę na to za późno.

- Zamknij oczy -- polecił Petrus. -- Wykonaj Tchnienie RAM i spróbuj uzyskać harmonię z tym żelazem, z maszynami i zapachem smarów. To jest nasz świat. Otworzysz oczy dopiero wtedy, gdy zakończywszy to, co należy do mnie, nauczę cię nowego ćwiczenia.

Zamknąwszy powieki, skoncentrowałem się na Tchnieniu i moje ciało stopniowo się odprężało. Otaczały mnie odgłosy miejskiego życia, dobiegające z oddali ujadanie psów, szmery rozmów toczących się gdzieś w pobliżu. Nagle usłyszałem, że Petrus śpiewa włoską piosenkę, bardzo popularną, kiedy byłem nastolatkiem, a wykonywaną przez Peppina Di Capri. Nie rozumiałem słów, lecz piosenka przywołała miłe wspomnienia i pomogła mi docenić niezwykły spokój tej chwili. - Jakiś czas temu - powiedział, kiedy przestał śpiewać - przygotowując projekt, który miałem złożyć w mediolańskiej prefekturze, otrzymałem wiadomość od mojego Mistrza. Ktoś pokonał całą drogę Tradycji, ale nie otrzymał miecza. Miałem być jego przewodnikiem na Camino de Santiago. To wydarzenie wcale mnie nie zaskoczyło. Byłem przygotowany na takie wezwanie w każdej chwili, ponieważ nie wywiązałem się jeszcze ze swego zobowiązania - nie poprowadziłem pielgrzyma Drogą Mleczną, jak niegdyś ktoś inny poprowadził mnie. Ale wpadłem w podenerwowanie, ponieważ miałem wykonać to zadanie po raz pierwszy i jedyny i nie wiedziałem, jak zdołam się z nim uporać. Słowa Petrusa bardzo mnie zaskoczyły. Byłem przekonany, że robił to już dziesiątki razy.

- Przyszedłeś i poprowadziłem cię. Wyznaję, że na początku było mi trudno. O wiele bardziej interesowały cię intelektualne aspekty nauczania niż prawdziwe znaczenie Camino de Santiago, która jest drogą zwykłych ludzi. Po spotkaniu z Alfonsem nasze kontakty stały się znacznie bliższe i bardziej otwarte, toteż uwierzyłem, że pomogę ci odkryć tajemnicę miecza. Ale nie udało mi się tego dokonać i teraz będziesz musiał poznać ją sam w tym krótkim czasie, który ci jeszcze pozostał.

Te słowa mnie zdenerwowały i nie potrafiłem już skupić się na Tchnieniu RAM. Petrus zapewne to zauważył, bo znów zaczął śpiewać starą piosenkę i zamilkł dopiero, kiedy zdołałem się odprężyć.

- Jeśli odkryjesz tajemnicę i znajdziesz miecz, poznasz także oblicze RAM i zostaniesz Mistrzem Mocy. Ale to nie wszystko: aby osiągnąć mądrość, będziesz musiał przemierzyć trzy inne drogi, w tym tę tajemną, o której nie powie ci nawet ten, kto nią podążał. Mówię ci to wszystko, ponieważ spotkamy się już tylko raz.

Poczułem, że serce skacze mi do gardła, i mimowolnie otworzyłem oczy. Petrusa spowijała światłość, którą widziałem na Serra do Mar wokół mego Mistrza. - Zamknij oczy!

Usłuchałem natychmiast. Ale miałem ściśnięte serce i nie potrafiłem już się skupić. Mój przewodnik znów zaśpiewał włoską piosenkę, a ja odprężyłem się dopiero po dłuższym czasie.

- Jutro otrzymasz liścik, z którego dowiesz się, gdzie jestem. To będzie rytuał zbiorowej inicjacji, honorowy rytuał Tradycji. Przybędą mężczyźni i kobiety, którzy przez wieki podsycali płomień mądrości, Dobrej Walki i Agape. Nie wolno ci będzie się do mnie odzywać. Miejsce naszego spotkania jest święte, zroszone krwią rycerzy, którzy podążali drogą Tradycji i choć dzierżyli ostre miecze, nie zdołali pokonać ciemności. Lecz ich ofiara nie poszła na marne, czego dowodzi fakt, iż po wielu wiekach ludzie obierający odmienne drogi przybędą tam, aby złożyć im hołd. To bardzo ważne, nigdy o tym nie zapominaj - nawet jeśli zostaniesz Mistrzem, wiedz, że twoja droga jest tylko jedną spośród wielu wiodących do Boga. Jezus powiedział kiedyś: "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele"

Petrus dodał, że pojutrze już go nie zobaczę.

- Pewnego dnia dostaniesz ode mnie depeszę z prośbą, byś poprowadził kogoś Szlakiem Świętego Jakuba, jak ja prowadziłem ciebie. Wtedy będziesz mógł przeżyć wielką tajemnicę tej podróży, tajemnicę, którą teraz ci ujawnię, lecz tylko poprzez słowa. Aby ją pojąć, trzeba ją przeżyć.

Cisza, jaka zapanowała po tych słowach, przedłużała się. Pomyślałem już nawet, że Petrus zmienił zdanie albo że po prostu odszedł. Ogarnęło mnie nieodparte pragnienie, by otworzyć oczy i przekonać się, co się wydarzyło, jednak siłą woli narzuciłem sobie spokój i skupienie, potrzebne podczas wykonywania Tchnienia RAM.

- A oto i tajemnica - odezwał się w końcu Petrus. - Sam uczysz się tylko wtedy, kiedy nauczasz. Przemierzaliśmy razem niezwykłą Cami-no de Santiago, lecz podczas gdy ty uczyłeś się Praktyk, ja odkrywałem ich znaczenie. Ucząc cię, w rzeczywistości sam się uczyłem. Grając rolę przewodnika, zdołałem odnaleźć własną drogę. Jeżeli uda ci się zdobyć miecz, będziesz musiał komuś wskazać ten Szlak. Dopiero wtedy, gdy weźmiesz na siebie rolę Mistrza, odkryjesz wszystkie odpowiedzi, a wskaże ci je serce. Każdy z nas wie już wszystko, i to zanim cokolwiek czy ktokolwiek nam o tym powie. Życie uczy nas na każdym kroku, a tajemnica tkwi tylko w jednym: w akceptacji faktu, że każdy z nas może być na co dzień mądry jak Salomon i potężny jak Aleksander Wielki. Lecz dowiadujemy się o tym dopiero wtedy, gdy los zmusza nas do uczenia innych i uczestnictwa w przygodach tak niezwykłych jak nasza.

Przeżywałem jedno z najbardziej nieoczekiwanych rozstań w życiu. Ktoś, z kim czułem się już mocno związany, z kim spodziewałem się dotrzeć do celu, porzucał mnie teraz na środku drogi. Na cuchnącym smarami dworcu kolejowym. I kazał mi słuchać tego z zamkniętymi oczyma.

- Nie lubię pożegnań - podjął Petrus. - Jestem Włochem, a Włosi są uczuciowi. Jednak prawo nakazuje, abyś samodzielnie odnalazł miecz - jedynie w ten sposób uwierzysz we własne siły. Przekazałem ci wszystko, co miałem przekazać. Pozostało nam już tylko ćwiczenie Tańca, którego nauczę cię teraz, żebyś mógł wykonać je jutro, gdy będziemy odprawiać rytuał.

Zamilkł na chwilę, po czym dodał jeszcze:

- Kto szuka chwały, niechaj znajdzie ją w chwale Pańskiej. Możesz otworzyć oczy.

Petrus siedział spokojnie na schodkach lokomotywy. Wolałem się nie odzywać, bo jako Bra-zylijczyk również łatwo się wzruszałem. Lampa rtęciowa, która świeciła nad nami, zaczęła migać, gdzieś w dali gwizdał pociąg, obwieszczając rychły przyjazd. I wtedy Petrus nauczył mnie ĆWICZENIA TAŃCA.

- I jeszcze jedno - dodał, patrząc mi prosto w oczy. - Kiedy wróciłem z pielgrzymki, namalowałem ogromny obraz przedstawiający wszystko, co mi się przydarzyło. To droga zwykłych ludzi, toteż i ty możesz tak zrobić, jeśli zechcesz. A jeżeli nie umiesz malować, spisz to lub wyraź poprzez balet. W ten sposób ludzie, gdziekolwiek są, będą mogli przemierzyć Szlak Świętego Jakuba, Drogę Mleczną, niezwykłą Camino de Santiago.

Pociąg, który przed chwilą gwizdał, wtoczył się na dworzec. Petrus skinął mi ręką i wsiadł do wagonu. A ja zostałem pośród zgrzytu hamulców i kół trących o stalowe tory, próbując rozszyfrować zagadkę Drogi Mlecznej nad moją głową, jej gwiazd, które przywiodły mnie tutaj i które, zawsze milczące, spoglądały na człowieczą samotność i zmienne losy.