CYLINDER


CYLINDER

...zdziwienie jest tą przyczyną, dla której ludzie zaczęli filozofować...

 

Zofia przyjęła za pewnik, że osoba, która napisała do niej trzy anonimowe listy, ponownie się z nią skontaktuje. Postanowiła na razie nikomu o nich nie wspominać.

W szkole trudniej jej było skoncentrować się na lekcjach. Uznała nagle, że nauczyciel rozprawia tylko o rzeczach nieistotnych. Dlaczego nie mówił raczej o tym, czym jest człowiek albo czym jest świat i jak powstał?

Ogarnęło ją uczucie, którego nigdy dotąd nie doznała: i w szkole, i wszędzie dookoła ludzie zajmowali się sprawami mniej lub bardziej przypadkowymi. A przecież istniały poważne, trudne problemy, których rozwikłanie było ważniejsze niż zwykłe przedmioty szkolne.

Czy ktoś w ogóle znał odpowiedź na takie pytania? Zofia w każdym razie uważała, że zastanawianie się nad nimi jest ważniejsze niż wkuwanie odmiany czasowników.

Kiedy zabrzęczał dzwonek na koniec ostatniej lekcji, tak prędko opuściła dziedziniec szkoły, że Jorunn musiała biec, by ją dogonić.

Po chwili Jorunn zapytała:

- Zagramy wieczorem w karty?

Zofia wzruszyła ramionami.

- Chyba już mnie nie interesuje gra w karty.

Jorunn wyglądała, jakby właśnie spadła z księżyca.

- Nie? No to może zagramy w badmintona?

Zofia wbiła wzrok w asfalt, ale zaraz podniosła oczy na przyjaciółkę.

- Badminton też już mnie chyba nie interesuje.

- Ach tak!

Zofia usłyszała w głosie Jorunn ton goryczy.

- A może mogłabyś mi powiedzieć, co tak nagle stało się dla ciebie takie ważne?

Zofia ledwie widocznie potrząsnęła głową.

- To... to tajemnica.

- Phi! Na pewno się zakochałaś!

Dziewczęta przez dłuższą chwilę nie odzywały się do siebie ani słowem. Kiedy doszły do boiska, Jorunn oświadczyła:

- Idę przez boisko.

„Przez boisko” - to była najkrótsza droga dla Jorunn, ale chodziła tędy tylko wtedy, gdy musiała spieszyć się do domu, żeby zdążyć na jakieś spotkanie albo wizytę u dentysty.

Zofia czuła, że robi jej się przykro, ponieważ uraziła przyjaciółkę. Ale co mogła odpowiedzieć? Że nagle problem, kim jest i skąd wziął się świat, pochłonął ją do tego stopnia, że nie miała czasu zagrać w badmintona? Czy Jorunn by to zrozumiała?

Dlaczego tak trudno zajmować się pytaniami najważniejszymi, choć w pewien sposób najzwyklejszymi ze wszystkich?

Czuła, że serce mocniej uderza jej w piersi, kiedy otwierała skrzynkę, ale niestety znalazła tylko list z banku i kilka dużych żółtych kopert dla matki. A taką miała nadzieję na kolejną przesyłkę od nieznanego nadawcy.

Dopiero zamykając furtkę odkryła swoje imię na jednej z dużych kopert. Na odwrocie, w miejscu, w którym miała zamiar ją rozerwać, umieszczono napis: Kurs filozofii. Obchodzić się ostrożnie.

Zofia pobiegła żwirowaną alejką i zostawiła plecak na schodach. Pozostałe listy wsunęła pod wycieraczkę i pomknęła do ogrodu za dom. Postanowiła ukryć się w Zaułku. Ten list należało otworzyć właśnie tam.

Shere Khan długimi susami pomknął za nią, ale Zofia uznała, że to nie szkodzi. Była pewna, że kot nic nikomu nie piśnie.

W kopercie znalazła trzy kartki maszynopisu spięte spinaczem. Zaczęła czytać.

 

Co to jest filozofia?

 

Droga Zosiu!

Ludzie mają różne hobby. Są tacy, co zbierają stare monety albo znaczki, niektórzy lubią robótki ręczne, inni poświęcają wolny czas na uprawianie jakiejś dyscypliny sportu.

Wiele osób lubi także czytać, jednakże dobór ich lektur bardzo się różni. Jedni czytają tylko gazety albo komiksy, inni wolą powieści, a jeszcze inni książki z różnych dziedzin nauki, na przykład astronomii, życia zwierząt czy wynalazków technicznych.

Jeśli interesują mnie konie albo kamienie szlachetne, nie mogę żądać, aby wszyscy inni również się tym interesowali. Jeżeli z napięciem śledzę relacje sportowe w telewizji, muszę też tolerować zdanie tych, którzy uważają, że sport jest nudny.

Czy mimo wszystko jednak jest coś, co powinno interesować każdego bez wyjątku? Czy istnieje coś, co dotyczy wszystkich ludzi, bez względu na to, kim są i w jakim miejscu na świecie mieszkają? Tak, droga Zosiu. Istnieją pytania, które powinny zajmować wszystkich ludzi. Takich właśnie pytań dotyczyć będzie ten kurs.

Co jest najważniejsze w życiu? Jeśli zapytamy kogoś, kto głoduje, odpowiedź będzie brzmiała: jedzenie. Gdy takie samo pytanie zadamy komuś, kto marznie, odpowie: ciepło. A kiedy spytamy człowieka, który czuje się samotny, stwierdzi z pewnością, że najważniejsza jest więź z innymi ludźmi.

Ale gdy wszystkie takie potrzeby zostaną zaspokojone, czy nadal jest coś niezbędnego wszystkim ludziom? Filozofowie uważają, że tak. Sądzą, że nie samym chlebem człowiek żyje. Naturalnie wszyscy ludzie potrzebują pożywienia. Wszyscy również potrzebują miłości i troski. Jest jednak coś jeszcze, coś niezbędnego każdemu człowiekowi. Mamy potrzebę znalezienia odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy i dlaczego żyjemy.

Zainteresowanie sensem i przyczyną istnienia nie jest równie „przypadkowe” jak zainteresowanie zbieraniem znaczków. Ten, kto szuka odpowiedzi na pytania dotyczące istoty życia, zajmuje się tym, nad czym ludzie zastanawiali się, odkąd żyjemy na Ziemi. W jaki sposób powstała przestrzeń kosmiczna, kula ziemska i życie na niej - to pytania poważniejsze i istotniejsze, niż kto zdobył złoty medal na zeszłorocznej olimpiadzie.

 

Najlepszym sposobem zbliżenia się do filozofii jest postawienie sobie kilku filozoficznych pytań.

Jak powstał świat? Czy za tym, co się dzieje, kryje się czyjaś wola, jakiś sens? Czy istnieje życie po śmierci? W jaki w ogóle sposób znaleźć odpowiedź na podobne pytania? I przede wszystkim: Jak powinniśmy żyć?

Pytania takie jak te zadawali sobie ludzie od niepamiętnych czasów. Nie znamy kultury, która nie dociekałaby, kim są ludzie czy skąd wziął się świat.

W zasadzie pytań filozoficznych nie jest tak wiele. Najważniejsze już sobie zadaliśmy. Na każde z nich w przeszłości udzielono wielu różnych odpowiedzi.

Łatwiej jest zadawać filozoficzne pytania, niż na nie odpowiadać.

Dzisiaj także każdy człowiek musi znaleźć swoją własną odpowiedź na te pytania. Nie da się niestety zajrzeć do encyklopedii, by dowiedzieć się, czy istnieje Bóg lub czy jest jakieś życie po śmierci. Encyklopedia nie udzieli nam także odpowiedzi na pytanie, jak powinniśmy żyć. Jednakże studiowanie tego, co wymyślili inni ludzie, może okazać się pomocne w formowaniu naszego własnego poglądu na życie.

Pogoń filozofów za prawdą można chyba porównać do opowieści detektywistycznej. Niektórzy uważają, że mordercą jest Jakobsen, inni podejrzewają Nielsena albo Jepsena. Gdy mamy do czynienia z prawdziwą zagadką kryminalną, zdarzyć się może, że policji nagle uda się ją rozwiązać. Możliwe jest także, że nigdy nie zdoła się jej rozwikłać. Ale przecież tajemnica mimo to ma jakieś rozwiązanie.

Choćby na jakieś pytanie trudno było odpowiedzieć, należy jednak przyjąć, że istnieje na nie tylko jedna jedyna odpowiedź. Albo jest jakiś rodzaj egzystencji po śmierci, albo go nie ma.

Wiele dawnych zagadek z czasem rozwiązała nauka. Kiedyś wielką tajemnicą był wygląd drugiej strony Księżyca. Do odpowiedzi na to pytanie nie dało się dojść przez dyskusję, pozostawało więc pole do popisu dla fantazji. Dziś jednak wiemy dobrze, jak Księżyc wygląda z drugiej strony. Nikt już nie wierzy, że mieszka tam jakiś człowieczek lub że Księżyc to wielki ser.

 

Jeden z dawnych filozofów greckich, który żył ponad dwa tysiące lat temu, uważał, że filozofia narodziła się z ludzkiego zdziwienia. Człowieka tak dziwiło własne istnienie, że pytania filozoficzne same mu się nasunęły.

To trochę tak jak wtedy, gdy obserwujemy czarodziejską sztuczkę: nie możemy pojąć, jak mogło dojść do tego, co widzimy. Pytamy więc właśnie o to: w jaki sposób czarodziej zdołał przemienić kilka jedwabnych białych chustek w żywego królika?

Wielu ludzi ma poczucie, że świat jest równie niepojęty jak sztuka czarodzieja, nagle wyciągającego królika z pustego przed chwilą cylindra.

Jeśli chodzi o królika, rozumiemy, że czarodziej musiał nas oszukać, i pragniemy odkryć, w jaki sposób tego dokonał. Ze światem sprawa przedstawia się nieco inaczej. Wiemy, że świat to nie żadne szachrajstwo i bujda, bo przecież chodzimy po Ziemi, sami jesteśmy częścią świata. Właściwie to my sami jesteśmy białym królikiem wyciągniętym z cylindra. Różnimy się od białego królika tylko tym, że on nie zdaje sobie sprawy, iż bierze udział w sztuczce. Z nami jest inaczej. My uważamy, że uczestniczymy w czymś zagadkowym i chcielibyśmy dowiedzieć się, jak właściwie sprawy się mają.

PS Jeśli chodzi o białego królika, to lepiej chyba będzie przyrównać go do całego wszechświata. My, którzy tu mieszkamy, jesteśmy malutkimi stworzonkami, żyjącymi głęboko w futrze królika. Ale filozofowie próbują się wspinać po jednym z cienkich włosków, aby zajrzeć wielkiemu czarodziejowi prosto w oczy.

Czy to dla Ciebie nie za nudne, Zosiu? Ciąg dalszy nastąpi.

 

Zofia była kompletnie oszołomiona. Czy to nie jest nudne? Czytała z zapartym tchem, nawet na moment nie mogła się oderwać.

Kto przyniósł ten list? Kto? Kto?

Niemożliwe, by była to ta sama osoba, która wysłała pocztówkę z życzeniami urodzinowymi do Hildy Moller Knag, na kartce był przecież znaczek i stempel. Żółtą kopertę włożono bezpośrednio do skrzynki na listy, tak samo jak poprzednio dwie białe koperty.

Zofia zerknęła na zegarek. Była dopiero za kwadrans trzecia, a więc jeszcze prawie dwie godziny do powrotu matki z pracy.

Zofia wyczołgała się do ogrodu i znów pobiegła do skrzynki na listy. Czy możliwe, by leżało tam coś jeszcze?

Znalazła kolejną żółtą kopertę ze swoim nazwiskiem. Tym razem rozejrzała się dokoła, ale nikogo nie zobaczyła. Wybiegła za furtkę, aż na skraj lasu, zbadała ścieżkę.

I tam także ani żywej duszy.

Nagle wydało jej się, że z głębi lasu doszedł ją trzask łamanych gałązek. Nie była tego jednak całkiem pewna, zresztą i tak na nic by się zdało ruszanie w pogoń za kimś, kto uciekał.

Zofia otworzyła kluczem drzwi i weszła do domu, odłożyła szkolny plecak i pocztę dla matki. Wbiegła na górę do swego pokoju, wyciągnęła wielką puszkę po ciastkach, pełną ślicznych kamieni, wysypała kamienie na podłogę i włożyła do puszki obie duże koperty. Znów wybiegła do ogrodu z puszką pod pachą. Zanim wyszła, wystawiła jeszcze jedzenie dla Shere Khana.

- Kici! Kici! Kici!

Gdy znów znalazła się w Zaułku, otworzyła kopertę i wyciągnęła kilka zapisanych na maszynie kartek. Zaczęła czytać:

 

Niezwykła istota

 

A więc znów się spotykamy. Jak już pewnie zrozumiałaś, nasz mały kurs filozofii dostawać będziesz w odpowiednio strawnych porcjach. Oto kilka kolejnych uwag wstępnych.

Czy mówiłem już, że jedyne, czego nam potrzeba, abyśmy stali się dobrymi filozofami, to zdolność do dziwienia się światem? Jeśli nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABYŚMY STALI SIĘ DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNOŚĆ DO DZIWIENIA SIĘ ŚWIATEM.

Zdolność tę posiadają wszystkie małe dzieci. Po kilku zaledwie miesiącach wślizgują się w olśniewająco nową rzeczywistość. Wydaje się jednak, że kiedy rosną, zdolność dziwienia się zaczyna zanikać. Dlaczego tak jest? Czy Zofia Amundsen zna na to odpowiedź?

Gdyby niemowlę umiało mówić, z pewnością wspomniałoby o tym, jak zadziwiający jest świat, na którym się pojawiło. Bo choć dziecko nie umie mówić, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko dokoła i z jaką ciekawością chwyta przedmioty znajdujące się w pokoju.

Kiedy dziecko zaczyna wymawiać pierwsze słowa, zatrzymuje się i woła „hau-hau” za każdym razem, gdy zobaczy psa. Często widzimy, jak malec radośnie podskakuje w wózku i wymachując rączkami krzyczy: „Hau, hau! Hau, hau!” Nas, którzy mamy już trochę lat na karku, drażni być może taki zapał. „Tak, tak, to hau-hau - mówimy tonem ludzi znających życie - ale siedź spokojnie, bo inaczej wypadniesz z wózka”. Nie podzielamy zachwytów dziecka. Widzieliśmy już sporo psów.

Być może taki szalony, radosny popis odbędzie się kilkaset razy, zanim dziecko zdoła przejść obok psa nie tracąc głowy z radości. Albo obok słonia czy hipopotama. Jednak na długo przedtem, nim dziecko nauczy się poprawnie mówić - i na długo zanim nauczy się myśleć filozoficznie - świat staje się czymś zwyczajnym.

Szkoda - powiesz pewnie!

Moją sprawą jest, abyś nie znalazła się wśród tych, którzy przyjmują świat za oczywistość, droga Zosiu. Dla pewności, zanim na dobre rozpoczniemy kurs filozofii, przeprowadzimy parę eksperymentów.

Wyobraź sobie, że pewnego dnia wybierasz się na wycieczkę do lasu. Nagle przed sobą, na ścieżce, dostrzegasz nieduży statek kosmiczny. Ze statku wychodzi mały Marsjanin, staje jak wryty i wgapia się w ciebie...

Co byś wówczas pomyślała? Ach, to zresztą nie jest takie ważne, ale czy nie przyszło Ci do głowy, że ty sama jesteś taką Marsjanką?

Nie jest rzeczą szczególnie prawdopodobną, byś kiedykolwiek potknęła się o stwora z innej planety. Nie wiemy nawet, czy na innych planetach istnieje życie. Ale można sobie wyobrazić, że potkniesz się o samą siebie. Może się zdarzyć, że pewnego dnia zatrzymasz się i spojrzysz na siebie w zupełnie inny sposób. Może zdarzy się to właśnie podczas wycieczki do lasu.

Jestem niezwykłą istotą, pomyślisz. Jestem tajemniczym stworem...

To tak, jakbyś nagle obudziła się ze stuletniego snu Śpiącej Królewny. Kim jestem? - zapytasz. Wiesz, że chodzisz po jakimś globie, zawieszonym we wszechświecie. Ale czym jest wszechświat?

Jeśli w taki sposób odkryjesz samą siebie, odkryjesz coś równie tajemniczego jak ów Marsjanin na leśnej ścieżce. Nie tylko zobaczyłaś istotę z przestrzeni kosmicznej. W głębi duszy czujesz, że sama jesteś taką zadziwiającą istotą.

Nie straciłaś wątku, Zosiu? Przeprowadzimy jeszcze jeden eksperyment myślowy.

Pewnego dnia mama, tatuś i mały, dwu - albo trzyletni Thomas siedzą w kuchni i jedzą śniadanie. Wkrótce mama wstaje od stołu i odwraca się do kuchennego blatu, a tatuś, tak, tatuś nagle na oczach małego Thomasa unosi się w powietrze i wzlatuje pod sufit.

Jak myślisz, co wówczas mówi Thomas? Może wyciągnie rękę, wskaże na ojca i ogłosi: Tata lata!

Mały Thomas trochę się zdziwi, ale nie bardziej niż zwykle. Tatuś i tak robi tyle niezwykłych rzeczy, że ot, taki sobie mały przelot nad stołem po śniadaniu niewiele zmieni w oczach chłopca. Ojciec przecież co dzień goli się zabawną maszynką, czasami wchodzi na dach i kręci anteną telewizyjną albo wsadza głowę do silnika samochodowego, a potem jest czarny jak murzyn.

Teraz kolej na mamę. Usłyszała, co mówi Thomas, i zaraz się odwraca. Jak sądzisz, w jaki sposób zareaguje na widok męża unoszącego się lekko nad kuchennym stołem?

Wypuści z rąk słoik z dżemem i uderzy w krzyk z przerażenia. Być może potrzebna jej będzie pomoc lekarska, gdy tatuś wreszcie znajdzie się z powrotem na krześle. (Już dawno powinien nauczyć się ładnie siedzieć przy stole!)

Jak sądzisz, dlaczego Thomas i mama reagują tak różnie?

Ma to związek z przyzwyczajeniem. (Zapamiętaj to sobie!) Mama nauczyła się, że ludzie nie mogą fruwać, Thomas natomiast jeszcze o tym nie wie. Nadal nie jest pewien, co na tym świecie jest możliwe, a co nie.

A jak jest z samym światem, Zosiu? Czy świat jest możliwy? Przecież on także swobodnie unosi się w przestrzeni.

Najsmutniejsze jest to, że dorastając przyzwyczajamy się nie tylko do prawa ciążenia. Przyzwyczajamy się jednocześnie także do świata jako takiego.

Wygląda na to, że w czasie dorastania tracimy zdolność do dziwienia się światem. Tracimy wówczas coś bardzo istotnego, co filozofowie powtórnie usiłują pobudzić do życia, bo gdzieś w głębi nas samych tkwi coś, co podpowiada nam, że życie jest wielką zagadką. Wiedzieliśmy to na długo przedtem, zanim nauczyliśmy się o tym myśleć.

 

Sprecyzuję: Chociaż pytania filozoficzne dotyczą wszystkich ludzi, nie wszyscy zostaną filozofami. Z rozmaitych powodów większość ludzi tak bardzo pochłonięta jest codziennymi problemami, że zdumienie samym życiem zostaje odepchnięte w najgłębsze zakamarki myśli. (Ci ludzie kryją się głęboko w futrze królika, wygodnie się układają i pozostają tam aż do końca żyda.)

Dla dzieci świat i wszystko, co się w nim znajduje, jest czymś nowym, czymś, co budzi zdziwienie. Nie każdy dorosły myśli podobnie. Większość z nich postrzega świat jako coś zupełnie zwyczajnego.

I tu właśnie filozofowie są szczytnym wyjątkiem. Filozof nigdy nie zdoła tak naprawdę przyzwyczaić się do świata. Dla niego (lub dla niej) świat nadal pozostaje czymś nieprawdopodobnym, tak, zagadkowym i tajemniczym. Filozofowie i małe dzieci mają więc pewną cechę wspólną. Można powiedzieć, że filozof przez całe życie pozostaje równie wrażliwy, zachowuje cienką skórę, jaką ma dziecko.

Możesz więc teraz wybierać, droga Zosiu. Czy jesteś dzieckiem, które jeszcze nie zdążyło „przyzwyczaić się do świata”, czy raczej filozofem, który może przysiąc, że to nigdy nie nastąpi?

Jeśli tylko potrząśniesz głową i nie rozpoznasz w sobie ani dziecka, ani filozofa, to dlatego, że tak już się zadomowiłaś na świecie, aż przestał Cię zdumiewać. W takim razie zagraża ci niebezpieczeństwo. I dlatego właśnie dostajesz ten kurs filozofii, na wszelki wypadek. Nie chcę, byś Ty właśnie była jedną z tych ospałych i obojętnych. Chcę, abyś żyła świadomie.

Kurs jest bezpłatny, dlatego też nie licz na zwrot pieniędzy, jeśli go nie ukończysz. Ale jeśli chciałabyś go przerwać, masz na to pełną szansę. Musisz mi tylko zostawić wiadomość w skrzynce na listy. Odpowiednia będzie na przykład żywa żaba; w każdym razie powinno to być coś zielonego, inaczej listonosz mógłby się nie na żarty wystraszyć.

 

Krótkie podsumowanie: Z pustego cylindra wyciągnięty zostaje biały królik. Ponieważ królik jest olbrzymi, sztuczka ta trwa wiele miliardów lat. Na samych koniuszkach cieniuteńkich włosków króliczego futerka rodzą się ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafią się dziwić nieprawdopodobną czarodziejską sztuczką. Ale z czasem są coraz starsze, wślizgują się coraz dalej w głąb króliczego futra. Tam już zostają. Czują się tam tak przyjemnie, że nigdy nie ośmielą się ponownie wdrapać na szczyt cienkich włosków. Jedynie filozofowie wyprawiają się w niebezpieczną podróż ku ostatecznym granicom istnienia. Niektórzy z nich spadają, ale inni mocno wczepiają się we włosy i z góry wołają do ludzi, wtulonych głęboko w królicze futro i opychających się smakołykami.

- Panie i panowie! Unosimy się w próżni!

Ale nikt z ludzi zamieszkujących zaciszne połacie króliczego futra nie przejmuje się wołaniem filozofów.

- Ach, cóż za awanturnicy! - stwierdzają.

I kontynuują rozmowę: Czy możesz podać mi masło? Jak stoją dzisiaj akcje banku? Ile kosztują pomidory? Czy słyszałeś, że Lady Di. znów spodziewa się dziecka?

 

Kiedy matka Zofii po południu wróciła do domu, Zofia była w stanie szoku. Puszka z listami od tajemniczego filozofa leżała dobrze ukryta w Zaułku. Zofia próbowała zabrać się do lekcji, ale siedziała tylko, zastanawiając się nad tym, co przeczytała.

O tak wielu rzeczach przedtem nie myślała! Nie była już dzieckiem, ale nie była też jeszcze całkiem dorosła. Zrozumiała, że zaczęła już powoli opuszczać się w głąb futerka królika wyciągniętego z czarnego cylindra wszechświata. Filozof jednak zatrzymał ją w pół drogi. On - a może ona? - mocno chwycił ją za kark i pociągnął w górę, na czubek włoska, gdzie kiedyś bawiła się jako dziecko. I stamtąd właśnie, z samego czubka włoska, przyjrzała się światu, jak gdyby ujrzała go po raz pierwszy.

Filozof ją ocalił. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Nieznany nadawca uratował ją od obojętności codziennego życia.

Kiedy matka wróciła do domu około piątej, Zofia zaciągnęła ją do salonu i posadziła w fotelu.

- Mamo, czy nie uważasz, że to niezwykłe: żyć? - zaczęła.

Matka była tak zaskoczona, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Na ogół kiedy wracała do domu, zastawała Zofię siedzącą nad lekcjami.

- Hmmm - mruknęła. - Czasami, owszem.

- Czasami? A czy nie uważasz, że to dziwne, że w ogóle istnieje jakiś świat?

- Och, Zosiu, nie mów takich rzeczy!

- Dlaczego nie? Może wydaje ci się, że świat jest całkiem normalny?

- No, bo tak przecież jest. W każdym razie na ogół.

Zofia zrozumiała, że filozof miał rację. Dorośli traktowali świat jako rzecz całkiem naturalną. Raz na zawsze, jak Śpiąca Królewna, ukołysali się do stuletniego snu codzienności.

- Phi! To tylko ty na dobre zadomowiłaś się na świecie i przestał już cię dziwić - powiedziała.

- Co ty pleciesz?

- Ze za bardzo się przyzwyczaiłaś do świata. Innymi słowy, całkiem zgłupiałaś.

- Nie wolno ci się tak do mnie odzywać, Zofio.

- Dobrze, wyjaśnię ci to inaczej. Ułożyłaś się głęboko w futrze białego królika, który właśnie w tym momencie wyciągany jest z czarnego cylindra wszechświata. Zaraz pójdziesz nastawić ziemniaki, potem przeczytasz gazetę, a po półgodzinnej poobiedniej drzemce obejrzysz dziennik.

Na twarzy matki pojawił się wyraz zatroskania. Rzeczywiście poszła do kuchni nastawić ziemniaki. Nieco później wróciła do salonu i teraz ona usadziła Zofię w fotelu.

- Muszę z tobą porozmawiać - zaczęła. Zofia z tonu wywnioskowała, że chodzi o coś poważnego. - Nie zaplątałaś się przypadkiem w jakieś narkotyki, kochanie?

Zofia wybuchnęła śmiechem, ale dobrze rozumiała, dlaczego to pytanie padło akurat teraz.

- Skąd! - powiedziała. - Od tego człowiek obojętnieje jeszcze bardziej.

Tego dnia nie mówiły już więcej ani o narkotykach, ani o białych królikach.