FILOZOFOWIE PRZYRODY


FILOZOFOWIE PRZYRODY

...nic nie może powstać z tego, czego nie ma...

 

Kiedy matka po południu wróciła z pracy, Zofia siedziała na ogrodowej huśtawce rozmyślając, jaki może istnieć związek między kursem filozofii a Hildą M0ller Knag, która raczej nie dostanie kartki z życzeniami urodzinowymi od swego ojca.

- Zosiu! - zawołała matka z daleka. - Przyszedł do ciebie jakiś list!

Zofia drgnęła. Przecież sama wyjmowała pocztę, a więc musiał to być list od filozofa. Co ma powiedzieć matce?

Powoli wstała z huśtawki i wyszła matce na spotkanie.

- Nie ma na nim znaczka. To na pewno list miłosny.

Zofia odebrała kopertę z rąk matki.

- Nie otworzysz?

Co mogła powiedzieć?

- Słyszałaś, żeby ktoś otwierał list miłosny w obecności matki zaglądającej przez ramię?

Niech raczej wierzy, że to coś takiego. Zofia czuła się strasznie głupio, bo doprawdy była jeszcze bardzo młoda jak na osobę otrzymującą miłosne liściki, ale jeszcze głupiej by było, gdyby pewnego dnia wydało się, że dostaje cały kurs korespondencyjny od zupełnie nieznajomego, obcego filozofa, który na dodatek bawi się z nią w kotka i myszkę.

Była to następna mała, biała koperta. Zofia u siebie w pokoju przeczytała kolejne trzy pytania napisane na niedużym arkusiku:

Czy istnieje pierwotna materia, z której powstało wszystko inne?

Czy woda może przemienić się w wino?

W jaki sposób ziemia i woda mogą zmienić się w żywą żabę?

Zofia uznała, że pytania są zwariowane, ale przez cały wieczór nie przestawały jej brzęczeć w głowie. Również następnego dnia w szkole zaczęła je po kolei rozważać.

Czy istnieje „pierwotna materia”, z której powstało wszystko inne? Ale jeśli istnieje jakaś „materia”, z której składa się wszystko na świecie, to w jaki sposób ta sama materia może przeobrazić się za jednym razem w jaskier, a za drugim na przykład w wielkiego słonia?

Ta sama wątpliwość dotyczyła również następnego pytania, czy woda może przemienić się w wino. Zofia słyszała o Jezusie, który przemienił wodę w wino, ale nigdy nie traktowała tego dosłownie. A jeśli Jezus rzeczywiście przemienił wodę w wino, to był to cud, a więc coś, co właściwie jest niemożliwe. Zofia zdawała sobie sprawę, że zarówno w winie, jak i niemal wszędzie w przyrodzie jest bardzo dużo wody, jednak chociaż ogórek zawiera 95 procent wody, to musi być w nim coś jeszcze, żeby ogórek mógł być ogórkiem, a nie samą wodą.

Następny problem, z żabą. Nauczyciel filozofii w ogóle zastanawiająco interesował się żabami. Zofia mogła ewentualnie zgodzić się z twierdzeniem, że żaba składa się z ziemi i wody, ale pod warunkiem, że ziemia nie składa się z jednego jedynego rodzaju materii. Natomiast jeśli ziemia składa się z wielu rodzajów materii, to rzeczywiście można by uznać, że ziemia i woda razem mogą stać się żabą. Oczywiście gdyby ominęły drogę od żabiego skrzeku poprzez kijankę. Bo przecież żaba nie wyrośnie ot, tak sobie, na grządce warzywnej, nawet gdyby nadzwyczaj starannie sieją podlewało.

Kiedy po południu Zofia wróciła ze szkoły do domu, w skrzynce czekała na nią pękata koperta. Tak jak w poprzednich dniach, Zofia pospieszyła do Zaułka.

 

Założenie filozoficzne

 

Znów się spotykamy! Od razu zabieramy się za dzisiejszą lekcję, nie zahaczając o białe króliki i inne temu podobne historie.

Spróbuję w ogólnym zarysie opowiedzieć Ci, co ludzie myśleli na temat problemów filozoficznych od greckiej starożytności aż do chwili obecnej. Ale wszystko po kolei.

Ponieważ filozofowie żyli w innych czasach, a być może i w zupełnie innej kulturze niż nasza, często dobrze jest określić, jakie były założenia poszczególnych filozofów. Chodzi mi o to, że musimy się zorientować, czego najbardziej chciał się dowiedzieć dany filozof, jeden interesował się, jak powstały planety i zwierzęta. Innego pasjonowało poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy istnieje Bóg lub czy człowiek ma nieśmiertelną duszę.

Kiedy już zdołamy zorientować się, jakie jest „założenie” danego filozofa, łatwiej nam będzie prześledzić jego sposób myślenia. Jeden filozof bowiem nie zajmuje się wszystkimi problemami filozoficznymi.

Mówiąc o filozofie, użyłem sformułowania „jego sposób myślenia”. Tak, bo również historia filozofii zdominowana jest przez mężczyzn. Kobiety były ciemiężone jako płeć i jako istoty myślące. Wielka szkoda, bo w ten sposób zaprzepaszczono wiele istotnych doświadczeń. Dopiero w naszym stuleciu kobiety naprawdę wkraczają do historii filozofii.

Nie będę ci zadawał prac domowych, a w każdym razie trudnych zadań matematycznych. Nie interesuje mnie też odmiana czasowników angielskich. Czasami jednak poproszę cię o wykonanie jakiegoś, i to wcale niełatwego doświadczenia.

Jeśli zgadzasz się na te warunki, zaczynamy.

 

Filozofowie przyrody

 

Pierwszych filozofów w Grecji często nazywa się filozofami przyrody, ponieważ interesowali się przede wszystkim przyrodą i zjawiskami, jakie w niej zachodzą.

Zadaliśmy już sobie pytanie, skąd wszystko się bierze. W dzisiejszych czasach wielu ludzi skłonnych jest twierdzić, że coś kiedyś musiało powstać z niczego. Myśl ta wśród Greków nie była równie popularna. Z takiego czy innego powodu przyjmowali za pewnik, że coś musiało istnieć od zawsze.

Zasadniczym pytaniem nie było więc, w jaki sposób wszystko mogło powstać z niczego. Grecy zastanawiali się natomiast, jak to możliwe, że woda może zmienić się w żywą rybę, a martwa ziemia w wysokie drzewa i barwne kwiaty. Nie mówiąc już o tym, jak dziecko może powstać w łonie matki!

Filozofowie na własne oczy widzieli, że w przyrodzie nieustannie zachodzą zmiany. Ale w jaki sposób te zmiany były możliwe? W jaki sposób jakaś substancja może zmienić się w coś zupełnie innego, na przykład w coś żywego?

Wspólny dla pierwszych filozofów jest pogląd, że musi istnieć określona pierwotna materia, będąca zasadą wszelkich zmian. Trudno powiedzieć, jak wpadli na taką myśl. Wiemy jedynie, że rozprzestrzeniło się przekonanie o konieczności istnienia określonej prasubstancji, która kryje się za wszelkimi zmianami w przyrodzie. Musi istnieć coś, z czego wszystko bierze swój początek i do czego powraca.

Rozwiązania, do jakich doszli pierwsi filozofowie, nie są dla nas najbardziej interesujące. Ciekawsze jest, jakie zagadnienia rozważali i jakiego typu odpowiedzi poszukiwali. Bardziej interesuje nas, w jaki sposób myśleli, niż co dokładnie myśleli.

Możemy stwierdzić na pewno, że zadawali pytania dotyczące widocznych zmian zachodzących w przyrodzie. Starali się określić odwieczne prawa natury. Pragnęli zrozumieć to, co dzieje się w przyrodzie, nie odwołując się przy tym do wyjaśnień podawanych przez mitologię. Przede wszystkim starali się zrozumieć procesy zachodzące w przyrodzie obserwując samą przyrodę. To coś zupełnie innego niż wyjaśnianie błyskawicy i grzmotu, zimy i wiosny wydarzeniami w świecie bogów!

W ten sposób filozofowie uwolnili się od religii. Możemy powiedzieć, że filozofowie przyrody uczynili pierwszy krok w kierunku naukowego sposobu myślenia. Dali podstawy wszystkim późniejszym naukom przyrodniczym.

Większość z tego, co mówili i pisali filozofowie przyrody, nie zachowała się dla potomności. Garść informacji, które dane nam było poznać, znaleźć można w pismach ARYSTOTELESA, żyjącego około dwustu lat później niż pierwsi filozofowie. Arystoteles przedstawia jedynie wnioski, jakie wyciągnęli jego poprzednicy. Oznacza to, że nie zawsze wiemy, w jaki sposób doszli oni do swoich konkluzji. Wiemy jednak wystarczająco wiele, by móc z całą pewnością stwierdzić, że „założeniem” pierwszych greckich filozofów były zagadnienia dotyczące pierwotnej materii i zmian zachodzących w przyrodzie.

 

Trzej filozofowie z Miletu

 

Pierwszym filozofem, jakiego znamy, był TALES z MILETU, greckiej kolonii z Azji Mniejszej. Wiele podróżował po świecie. Mówi się, że podał wysokość jednej z piramid w Egipcie, mierząc jej cień akurat w momencie, gdy jego własny cień miał tę samą długość, co on sam. Podobno zdołał także przepowiedzieć zaćmienie Słońca w 585 r. p.n.e.

Tales był zdania, że początkiem wszystkiego jest woda. O co dokładnie mu chodziło, nie wiemy. Może uważał, że wszelkie życie bierze swój początek w wodzie i gdy ulega rozkładowi, znów się w nią zmienia?

Kiedy przebywał w Egipcie, z pewnością widział, jak zaczynają kiełkować rośliny, gdy Nil ustępuje z pól wokół jego delty. Być może zauważył także dżdżownice i żaby pokazujące się po deszczu.

Prawdopodobne jest również, że Tales myślał o tym, jak woda przemienia się w lód i w parę, by później znów przybrać postać wody.

Tales miał poza tym powiedzieć: „Wszystko pełne jest bogów”. I tu także możemy jedynie zgadywać, co miał na myśli. Być może obserwował czarną glebę, która jest początkiem wszystkiego, poczynając od kwiatów i zboża aż do małych owadów i karaluchów, i wyobrażał sobie, że ziemia pełna jest maleńkich, niewidzialnych „zarodków życia”. Pewne jest w każdym razie, że nie chodziło mu o bogów Homera.

Następnym filozofem, o jakim się dowiadujemy, jest ANAKSYMANDER, który także pochodził z Miletu. Uważał, że nasz świat jest tylko jednym z wielu światów, które powstają i giną w tym, co nazywał „bezkresem”. Niełatwo powiedzieć, co miał na myśli mówiąc o „bezkresie”, ale jasne się wydaje, że nie chodziło mu o konkretny rodzaj materii - jak Talesowi. Być może uważał, że to, z czego wszystko jest stworzone, musi właśnie różnić się od wszystkiego, co tworzy. Pierwotną materią nie mogła być zwykła woda, lecz coś „nieokreślonego”, czyli bezkres.

Trzecim filozofem z Miletu był ANAKSYMENES (ok. 570-526 r. p.n.e.). Uważał, że pierwotną materią, z której wszystko powstało, jest powietrze albo mgła.

Anaksymenes znał oczywiście naukę Talesa o wodzie. Ale skąd wzięła się woda? Anaksymenes był zdania, że woda to zgęszczone powietrze. Widzimy wszak, że kiedy powietrze gęstnieje, zmienia się w wodę i pada deszcz. Kiedy woda zgęstnieje jeszcze bardziej, zmienia się w ziemię. Być może widział, jak ziemia i piasek wyłaniają się z topniejącego lodu. Anaksymenes był również przekonany, że ogień to rozrzedzone powietrze. Jego zdaniem więc zarówno ziemia, woda, jak i ogień powstały z powietrza.

Droga od ziemi i wody do roślin na polu nie jest wcale taka daleka. Być może Anaksymenes uważał, że po to, by mogło powstać życie, niezbędna jest i ziemia, i powietrze, i ogień, i woda, jednakże punktem wyjścia było jego zdaniem „powietrze” czy „mgła”. Podzielał więc pogląd Talesa, że musi istnieć jeden rodzaj materii, będący przyczyną wszelkich zmian zachodzących w przyrodzie.

 

Nic nie może powstać z tego, czego nie ma

 

Wszyscy trzej filozofowie z Miletu wyobrażali sobie, że musi istnieć jeden i tylko jeden rodzaj pierwotnej materii, z którego powstało wszystko inne. Ale w jaki sposób jedna materia może nagle się zmienić i stać się czymś zupełnie innym? Ten problem możemy nazwać problemem zmian.

Na przełomie VI i V w. p.n.e. w Elei, greckiej kolonii w południowej Italii, żyło kilku filozofów, i właśnie oni, tzw. „eleaci”, zajmowali się podobnymi zagadnieniami. Najbardziej znanym spośród nich był PARMENIDES (ok. 540-480r. p.n.e.).

Parmenides uważał, że wszystko, co istnieje, istnieje od zawsze. Był to dość powszechny pogląd wśród Greków. Przyjmowali niemal za pewnik, że wszystko, co istnieje na świecie, jest wieczne. Parmenides był zdania, że „nic nie może powstać z tego, czego nie ma, a to co jest, nie może przestać być”.

Parmenides posunął się jednak jeszcze dalej. Był przekonany, że żadna prawdziwa zmiana nie jest możliwa. Nic nie może zmienić się w nic innego niż w to, czym dokładnie jest.

Parmenides zdawał sobie oczywiście sprawę, że w przyrodzie widoczne są ciągłe zmiany. Zmysłami rejestrował, jak zmieniają się rzeczy, ale nie zgadzało się to z tym, co podpowiadał mu rozum. Kiedy jednak został zmuszony, by wybrać, czy bardziej ufa zmysłom czy rozumowi, opowiedział się po stronie rozumu.

Znamy wyrażenie: „Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę”. Parmenides jednak nie wierzył i w to, co widział. Sądził, że zmysły dają nam fałszywy obraz świata, obraz, który nie zgadza się z ludzkim rozumem. Uważał, że jego zadaniem jako filozofa jest ujawnianie wszelkich form „złudzenia zmysłowego”.

Tak silna wiara w ludzki rozum zwie się racjonalizmem. Racjonalista to ktoś, kto wierzy, że źródłem poznania świata jest ludzki rozum.

 

Wszystko płynie

 

Współcześnie z Parmenidesem żył HERAKLIT (ok. 540-480 r. p.n.e.) z Efezu w Azji Mniejszej. Uważał, że najbardziej charakterystyczną cechą przyrody jest jej ciągła zmienność. Możemy stwierdzić, że Heraklit, bardziej niż Parmenides, ufał temu, co obserwował zmysłami.

„Wszystko płynie” - twierdził Heraklit. Wszystko jest w ruchu, nic nie trwa wiecznie. Dlatego nie możemy „dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Kiedy bowiem wchodzę do rzeki po raz drugi, i ja jestem już inny, i rzeka jest inna.

Heraklit podkreślał także, że świat pełen jest ciągłych przeciwieństw. Gdybyśmy nigdy nie chorowali, nie rozumielibyśmy, co to znaczy być zdrowym. Gdybyśmy nigdy nie zaznali głodu, nie mielibyśmy żadnej radości z tego, że się najemy. Gdyby nie było wojny, nie cenilibyśmy pokoju, a gdyby nigdy nie było zimy, nie dostrzegalibyśmy nadejścia wiosny.

Heraklit uważał, że zarówno dobro, jak i zło jest konieczne dla dopełnienia całości. Gdyby nie ciągła walka przeciwieństw, świat przestałby istnieć.

„Bóg to dzień i noc, zima i lato, wojna i pokój, głód i sytość” - mówił. Choć używa słowa „bóg”, pewne jest, że nie ma na myśli bogów, o których opowiadały mity. Dla Heraklita Bóg - czy boskość - to coś, co obejmuje cały świat. Tak, Bóg ukazuje się właśnie w stale zmieniającej się i pełnej przeciwieństw przyrodzie.

Zamiast używać słowa „Bóg”, posługuje się często greckim słowem „logos”, które oznacza rozum. Heraklit uważał, że chociaż my, ludzie, nie zawsze myślimy podobnie i nie zawsze mamy taki sam rozum, musi istnieć swoisty „rozum świata”, który rządzi wszystkim, co dzieje się w naturze. Ów „rozum świata”, czy też „prawo natury”, jest wspólny dla wszystkich i wszyscy ludzie muszą się mu podporządkować. Zdaniem Heraklita większość ludzi żyje jednak kierując się swym własnym, prywatnym rozumem. Zresztą nie bardzo cenił on sobie bliźnich. „Opinie większości ludzi można porównać do zabaw małych dzieci” - twierdził.

Tak więc wśród wszystkich zmian zachodzących w przyrodzie i tkwiących w niej przeciwieństw Heraklit dostrzegał pewną jedność czy też całość. Owo coś, będące początkiem wszystkiego, nazywał „Bogiem” albo logos.

 

Cztery pierwiastki

 

Parmenides i Heraklit stanowili właściwie krańcowe przeciwieństwa. Rozum Parmenidesa uznawał, że nic nie może się zmienić, natomiast doświadczenia zmysłowe Heraklita wykazywały, że w przyrodzie zachodzą ciągłe zmiany. Który z nich miał rację? Czy mamy ufać temu, co podpowiada nam rozum, czy też raczej dowierzać doświadczeniom zmysłowym?

I Parmenides, i Heraklit wysunęli dwa twierdzenia. Parmenides mówi:

a) nic się nie zmienia

b) i dlatego nie można polegać na wrażeniach zmysłowych.

Heraklit twierdzi natomiast:

a) wszystko się zmienia („wszystko płynie”)

b) i można polegać na wrażeniach zmysłowych.

Chyba bardziej już filozofowie nie mogą się nie zgadzać! Ale który z nich miał rację? Zawiłości, w które uwikłała się filozofia, zdołał rozwiązać EMPEDOKLES (494-434 r. p.n.e.) z Sycylii. Stwierdził, że zarówno Parmenides, jak i Heraklit mieli rację co do jednego z punktów, natomiast w drugim - obydwaj się mylili.

Empedokles był zdania, że tak wielka niezgodność dwu filozofów bierze się stąd, iż obaj założyli istnienie tylko jednego pierwiastka. Gdyby było to prawdą, przepaść między tym, co mówi rozum, a tym, co „widzimy na własne oczy”, byłaby nie do pokonania.

Woda, rzecz jasna, nie może przemienić się w rybę ani w motyla. Woda w ogóle nie może się zmieniać. Czysta woda na wieczność pozostanie czystą wodą. Parmenides miał więc rację, że nic się nie zmienia.

Jednocześnie Empedokles zgadzał się z Heraklitem, że możemy ufać naszym doświadczeniom. Musimy wierzyć w to, co widzimy, a wszak w przyrodzie obserwujemy ciągłe zmiany.

Empedokles doszedł do wniosku, że należy odrzucić wyobrażenie o istnieniu jednej tylko pierwotnej materii. Ani sama woda, ani samo powietrze nie zdoła przemienić się w krzew różany czy też w motyla. Niemożliwe jest więc, by w przyrodzie występował tylko jeden „pierwiastek”.

Empedokles uważał, że przyroda zbudowana jest w sumie z czterech pierwotnych składników czy „korzeni”, jak je nazywał. Owe cztery korzenie to ziemia, powietrze, ogień i woda.

Wszystkie zmiany zachodzące w przyrodzie powodowane są łączeniem się i rozdzielaniem tych czterech substancji, wszystko bowiem składa się z ziemi, powietrza, ognia i wody, ale wymieszanych w różnych proporcjach. Kiedy ginie kwiat albo zwierzę, cztery składniki znów się rozłączają. Tę zmianę możemy zauważyć gołym okiem. Jednakże i ziemia, i powietrze, i ogień, i woda pozostają nie zmienione, „nietknięte”, pomimo procesów łączenia, w których biorą udział. Nie jest więc prawdą, że „wszystko” się zmienia. W zasadzie nie zmienia się nic. Jedyne, co się dzieje, to to, że cztery różne składniki łączą się ze sobą i rozdzielają, by później znów się połączyć.

Możemy ten proces przyrównać do pracy artysty malarza. Jeśli ma tylko jedną farbę, na przykład czerwoną, nie może namalować zielonych drzew. Ale jeśli będzie miał żółtą, czerwoną, niebieską i czarną, może namalować setkę rozmaitych kolorów, mieszając farby w różnych proporcjach.

Inny przykład, kuchenny, pokazuje nam to samo. Gdybyś miała tylko mąkę, musiałabyś być czarodziejką, by upiec z niej ciasto. Jeślibyś natomiast miała jajka, mąkę, mleko i cukier, z tych czterech surowców możesz upiec rozmaite ciasta.

Empedokles wcale nie przypadkowo wskazywał na ziemię, powietrze, ogień i wodę jako „korzenie” przyrody. Inni, żyjący przed nim filozofowie próbowali udowodnić, że woda, powietrze lub ogień są pierwotną materią. Tales i Anaksymenes wskazali na to, że woda i powietrze są ważnymi elementami w przyrodzie. Grecy uważali także, że wielkie znaczenie ma również ogień. Widzieli przecież, jaką rolę odgrywa w przyrodzie słońce, znali oczywiście ciepło ludzkiego i zwierzęcego ciała.

Być może Empedokles obserwował, jak spala się kawałek drewna. Wtedy właśnie coś się rozłącza. Słyszymy, jak drzewo trzaska i syczy. To „woda”. Coś unosi się z dymem. To „powietrze”. „Ogień” widzimy przez cały czas. A kiedy ognisko dogasa, coś w nim zostaje - to popiół, czyli „ziemia”.

Gdy Empedokles stwierdził już, że wszelkie zmiany w przyrodzie zachodzą, ponieważ cztery korzenie łączą się i rozdzielają, do wyjaśnienia nadal pozostawał pewien problem. Co jest przyczyną łączenia się składników tak, że powstaje nowe życie? I co sprawia, że nowa „mieszanka”, na przykład kwiat, ulega ponownemu rozdzieleniu?

Doszedł do wniosku, że w przyrodzie muszą działać dwie zupełnie różne siły. Nazwał je „miłością” i „niezgodą”. „Miłość” łączy rzeczy, „niezgoda” rozdziela.

Empedokles rozróżnia „materię” i „siłę”. Tę myśl warto zapamiętać. Współczesna nauka mówi o pierwiastkach i sitach przyrody. Naukowcy są zdania, że wszystkie procesy zachodzące w przyrodzie można przedstawić jako współgranie rozmaitych pierwiastków i sił przyrody.

Empedokles zastanawiał się również nad pytaniem, co się dzieje, kiedy postrzegamy coś za pomocą zmysłów. Jak to się dzieje na przykład, że widzę kwiat? Czy myślałaś o tym kiedyś, Zosiu? Jeśli nie, masz teraz szansę!

Uważał, że nasze oczy, jak i wszystko inne w przyrodzie, składają się z ziemi, powietrza, ognia i wody. „Ziemia” w moim oku dostrzega ziemię w tym, co widzę, „powietrze” widzi to, co jest powietrzem, „ogień” - to, co jest ogniem, a „woda” - to, co wodą. Gdyby w oku zabrakło jednego z owych czterech składników, nie moglibyśmy widzieć całej przyrody.

 

We wszystkim jest część wszystkiego

 

Innym filozofem, którego nie zadowalał pogląd, że określona pierwotna materia - na przykład woda - może przemienić się we wszystko inne, co spotykamy w przyrodzie, był ANAKSAGORAS (500-428 r. p.n.e.). Nie akceptował on również myśli, że ziemia, powietrze, ogień czy woda mogą zmienić się w krew albo kość.

Anaksagoras uważał, że przyroda zbudowana jest z bardzo maleńkich cząsteczek, niewidocznych dla oka. Wszystko można podzielić na mniejsze cząstki, ale nawet w najmniejszych jest część wszystkiego. Skóra i włosy nie mogą powstać z niczego innego, tak więc jego zdaniem i skóra, i włosy muszą znajdować się i w mleku, które pijemy, i w pokarmach, które spożywamy.

Dwa współczesne nam przykłady pomogą Ci zrozumieć, co wyobrażał sobie Anaksagoras. Za pomocą techniki laserowej można tworzyć obrazy zwane hologramami. Jeśli, na przykład, połamalibyśmy na kawałki hologram przedstawiający samochód, w jednym kawałku ujrzelibyśmy znów cały samochód, chociaż przedtem widać na nim było tylko zderzak. To dlatego, że w każdej najmniejszej nawet cząstce hologramu obecny jest cały motyw.

Podobnie jest z komórkami, z których zbudowane jest nasze ciało. Kiedy pobieram komórkę skóry z palca, jądro tej komórki zawiera nie tylko „przepis” na to, jak wygląda moja skóra. W tej samej komórce jest także „przepis” na to, jakie są moje oczy, jaki mam kolor włosów, ile i jakie palce, i tak dalej, i tak dalej. W każdej, każdziuteńkiej komórce ciała znajduje się szczegółowy opis budowy wszystkich innych komórek ciała. W każdej komórce tkwi więc „coś ze wszystkiego”. Całość istnieje w każdej najmniejszej cząstce.

Anaksagoras nazwał owe „najmniejsze cząstki”, które zawierają w sobie „coś ze wszystkiego”, „ziarnami” albo „zarodkami”.

Jak pamiętamy, Empedokles uważał, że to „miłość” łączy części w całość. Także Anaksagoras wyobrażał sobie pewną rozumną siłę „porządkującą” i tworzącą zwierzęta i ludzi, kwiaty i drzewa. Siłę tę nazwał „duchem” (nous).

Osoba Anaksagorasa budzi zainteresowanie także i dlatego, że był on pierwszym znanym filozofem, który osiadł w Atenach. Pochodził z Azji Mniejszej, ale gdy miał czterdzieści lat, przeniósł się do Aten. Tu został oskarżony o bezbożność i w końcu znów musiał opuścić miasto. Twierdził między innymi, że Słońce nie jest bogiem, lecz rozżarzoną masą, większą niż półwysep Peloponez.

Anaksagoras interesował się także astronomią. Uważał, że wszystkie ciała niebieskie są z tej samej substancji co Ziemia. Do takiego wniosku doszedł, zbadawszy meteoryt. Dlatego sądził, iż możliwe jest, że również na innych planetach mieszkają ludzie. Twierdził także, że Księżyc nie świeci sam z siebie, lecz odbija światło z Ziemi. Wyjaśnił poza tym przyczynę zaćmień Słońca. PS Dziękuję Ci za uwagę, Zosiu. Być może będziesz musiała przeczytać ten rozdział ze dwa albo trzy razy, zanim wszystko dokładnie zrozumiesz. Ale takie są koszty, jakie musisz ponieść. Na pewno nie podziwiałabyś koleżanki, która zna się na tym czy na tamtym, gdyby nie kosztowało jej to żadnego wysiłku.

Najlepsze rozwiązanie zagadnienia pierwotnej materii i zmian zachodzących w naturze musi poczekać do jutra. Poznasz wtedy Demokryta. Na razie więcej nie wyjawię!

 

Zofia siedziała w Zaułku i przez mały otworek w gęstych zaroślach patrzyła na ogród. Chciała uporządkować myśli po tym, co przeczytała.

Jasne jak słońce było, że zwykła woda może przeobrazić się tylko w lód i parę wodną. Woda nie może nawet przemienić się w arbuza, bo nawet arbuz składa się z czegoś więcej niż samej tylko wody. Ale mogła być tego pewna chyba jedynie dlatego, że tak jej powiedziano w szkole. Czy byłaby równie pewna, że lód składa się wyłącznie z wody, gdyby się tego nie uczyła? W takim razie musiałaby bardzo dokładnie obserwować, jak woda zamarza, a lód topnieje.

I znów Zofia próbowała myśleć, posługując się tylko własnym rozumem, a nie tym, czego dowiedziała się od innych.

Parmenides odrzucił wszelkie formy zmiany. Zofia także, im dłużej nad tym rozmyślała, tym bardziej była przekonana, że na swój sposób miał rację. Jego rozum nie mógł zaakceptować, że „coś” mogło nagle zmienić się w „coś zupełnie innego”. Twierdząc to, musiał naprawdę mieć sporo odwagi, bo przecież tym samym zaprzeczał wszelkim zmianom zachodzącym w przyrodzie, które mógł zaobserwować każdy człowiek. Z pewnością wiele osób naśmiewało się z niego.

Empedokles także świetnie umiał posługiwać się rozumem, kiedy orzekł, że świat musi składać się z więcej niż tylko jednego rodzaju pierwotnej materii, i w ten sposób wszystkie zmiany zachodzące w przyrodzie stały się możliwe, choć właściwie nic się nie zmieniało.

Dawny grecki filozof doszedł do takich wniosków, posługując się jedynie rozumem. Naturalnie, obserwował przyrodę, ale nie miał możliwości przeprowadzenia analiz chemicznych, jakimi dysponuje dzisiejsza nauka.

Zofia nie była do końca przekonana, że akurat ziemia, powietrze, ogień i woda są składnikami wszystkiego. Ale czy to takie ważne? W zasadzie Empedokles miał rację. Jedyne wyjście, by uznać wszystkie zmiany, jakie dostrzegają nasze oczy, nie popadając przy tym w obłęd, to przyjąć istnienie więcej niż jednego rodzaju pierwotnej materii.

Zofia uznała, że filozofia jest ciekawsza, niż sądziła. Mogła analizować po kolei myśli filozofów własnym rozumem i wcale nie musiała pamiętać o tym wszystkim, co wbijali jej do głowy w szkole. Doszła do wniosku, że filozofii nie można się nauczyć, ale być może można się nauczyć myśleć filozoficznie.