HEGEL


HEGEL

...co jest rzeczywiste, to jest rozumne.

 

Hilda upuściła segregator na podłogę. Spadł z hukiem. Hilda nie zareagowała. Leżała na łóżku, wpatrując się w sufit. W górze coś jakby bezustannie się kręciło, wirowało.

Jasne, że ojcu udało się zakręcić jej w głowie. Co za spryciarz! Jak mógł!

Zofia próbowała przemówić bezpośrednio do niej. Namawiała ją do buntu przeciw ojcu. I naprawdę udało jej się zasiać w niej jakąś myśl. Pewien plan...

Zofia i Alberto nie mogli ojcu nic zrobić. Ale ona, Hilda, mogła. W ten sposób Zofii udałoby się zbliżyć się do ojca przez nią.

Zgadzała się w pełni z Zofią i Albertem, że w zabawie w cienie posunął się za daleko. Chociaż Alberto i Zofia byli wytworami jego wyobraźni, istniały jednak granice demonstrowania władzy.

Biedna Zofia i Alberto! Byli równie bezbronni wobec wyobraźni majora, jak ekran filmowy bezbronny jest wobec operatora aparatu projekcyjnego.

Jasne, że kiedy ojciec wróci do domu, Hilda da mu porządną nauczkę! Miała już zarys przebiegłego planu wyprowadzenia go w pole.

Podeszła do okna i spojrzała na zatokę. Dochodziła już prawie druga. Otworzyła okno i zawołała w stronę szopy na łodzie:

- Mamo!

Matka wyszła na zewnątrz.

- Za godzinę przyniosę kanapki. W porządku?

- Dobrze, dobrze...

- Przeczytam tylko o Heglu.

Alberto i Zofia zasiedli, każde w swoim fotelu, przy oknie wychodzącym na jezioro.

- GEORG WILHELMFRIEDRICH HEGEL był prawdziwym dzieckiem romantyzmu - zaczął Alberto. - Można wręcz powiedzieć, że rozwijał się wraz z duchem niemieckiego romantyzmu. Urodził się w roku 1770 w Stuttgarcie i w wieku osiemnastu lat rozpoczął studia teologiczne w Tybindze. Od roku 1801 współpracował z Schellingiem w Jenie, a było to w okresie najbardziej burzliwego rozkwitu romantyzmu. Jako docent wykładał na Uniwersytecie Jenajskim, później otrzymał tytuł profesora w Heidelbergu, centrum niemieckiego romantyzmu narodowego. Wreszcie od roku 1818 wykładał w Berlinie. Był to okres, gdy to miasto zaczynało stawać się kulturalnym ośrodkiem Niemiec. W listopadzie 1831 roku zmarł na cholerę, ale „heglizm” cieszył się już wtedy wielką popularnością na wszystkich niemal uniwersytetach w Niemczech.

- A więc dopiął swego?

- Tak, dotyczy to także jego filozofii. Hegel połączył w jedno i rozwinął niemal wszystkie, tak różnorodne myśli, które narodziły się wśród romantyków. Był jednak także ostrym krytykiem filozofii romantycznej, na przykład Schellinga.

- Co krytykował?

- Zarówno Schelling, jak i inni romantycy uważali, że najgłębsza podstawa istnienia tkwi w tym, co nazywali duchem świata. Hegel także posługuje się wyrażeniem „duch świata”, ale nadaje mu nowe znaczenie. Kiedy Hegel mówi o duchu świata czy rozumie świata, ma na myśli sumę wszystkich ludzkich doświadczeń. Tylko człowiek bowiem posiada ducha. W tym znaczeniu można mówić o biegu ducha świata przez historię. Nie wolno nam zapomnieć, że mówimy o ludzkim życiu, myślach i kulturze.

- Ten duch od razu przestaje być taki straszny. Nie czai się już jako inteligencja drzemiąca w kamieniach i drzewach.

 

- Pamiętasz na pewno, że Kant mówił o czymś, co nazwał rzeczą samą w sobie. Choć odrzucał możliwość zdobycia przez człowieka pełnej wiedzy o najgłębszych tajemnicach przyrody, to uważał, że prawda, choć nierozpoznawalna, jednak istnieje. Hegel stwierdził, że prawda jest subiektywna. Odrzucił więc istnienie jakiejkolwiek prawdy stojącej ponad czy poza ludzkim rozumem. Uważał, że wszelkie poznanie jest ludzkim poznaniem.

- Chciał jakby ściągnąć filozofię z powrotem na ziemię?

- Tak, chyba można to i tak nazwać. Filozofia Hegla jest tak wielostronna i pełna niuansów, że będziemy musieli zadowolić się skoncentrowaniem na kilku najważniejszych punktach. Właściwie trudno powiedzieć, by Hegel stworzył swą własną filozofię. To, co nazywamy filozofią Hegla, jest przede wszystkim metodą pojmowania biegu historii. Dlatego nie można w zasadzie mówić o Heglu w oderwaniu od historii ludzkości. Filozofia Hegla nie uczy nas tego czy owego o najgłębszej naturze istnienia, ale za to może nas nauczyć myśleć w owocny sposób.

- A to przecież także może być dość ważne.

- Dla wszystkich systemów filozoficznych przed Heglem wspólne było dążenie do wyznaczenia niezmiennych kryteriów tego, co człowiek może wiedzieć o świecie. Dotyczy to na równi Kartezjusza, Spinozy, Hume’a i Kanta. Każdy z nich starał się zbadać, co jest dostępne ludzkiemu poznaniu. I wszyscy mówili o ponadczasowym uwarunkowaniu ludzkiej wiedzy o świecie.

- Czy nie jest to obowiązkiem filozofa?

- Hegel uważał, że nie jest to możliwe. Jego zdaniem to, co jest dostępne ludzkiemu poznaniu, zmienia się z pokolenia na pokolenie. Dlatego nie istnieją żadne wieczne prawdy. Nie istnieje ponadczasowy rozum. Jedyną stałą, której chwycić się może filozof, jest sama historia.

- Zaraz, zaraz, to musisz mi wytłumaczyć dokładniej. Historia przecież ulega ciągłym przemianom, jak więc może być czymś stałym?

- Rzeka także ciągle się zmienia. Nie znaczy to, że nie pozostaje rzeką. I bez sensu jest pytanie, w którym miejscu doliny rzeka jest najbardziej prawdziwa.

- No tak, bo rzeka jest rzeką na całej długości.

- Dla Hegla historia jest jak bieg rzeki. Każde najdrobniejsze poruszenie wody w danym punkcie rzeki w rzeczywistości określane jest przez prądy wodne i wiry w górnym jej biegu. Ale decydują o nim także kamienie i ukształtowanie koryta rzecznego akurat w tym miejscu, w którym stoisz i przyglądasz się wodzie.

- Chyba zaczynam rozumieć.

- Również historia myśli - czy też historia rozumu - jest jak bieg rzeki. Zarówno myśli, które „napływają” jako tradycja od ludzi, którzy żyli przed tobą, jak i warunki materialne, które panują w twoich czasach, współuczestniczą w określaniu twojego systemu myślenia. Dlatego nie możesz twierdzić, że jakaś myśl jest na zawsze i wiecznie prawdziwa. Ale myśl ta może być właściwa w tym momencie, w którym się znajdujesz.

- To nie znaczy chyba, że wszystko jest złe albo wszystko dobre?

- Nie, nie, ale coś może być złe lub dobre w odniesieniu do warunków historycznych. Gdybyś w roku 1990 wzywała, by przywrócić niewolnictwo, poczytano by cię w najlepszym razie za wariatkę. Ale 2500 lat temu nie było to wcale takie bulwersujące, choć co prawda i wtedy postępowe jednostki opowiadały się za zniesieniem niewolnictwa. Ale posłużmy się bliższym nam przykładem. Przed stu laty wypalanie wielkich połaci lasów w celu pozyskania ziemi pod pola uprawne nie było wcale uważane za nierozsądne. Dzisiaj uważa się to za bardzo nierozumne. Mamy inne - lepsze - podstawy do takich ocen.

- To już zrozumiałam.

- Także gdy chodzi o refleksję filozoficzną, Hegel wskazał, że rozum jest czymś bardziej dynamicznym, że jest procesem. I prawdą jest właśnie sam ów proces. Poza samym procesem historycznym nie istnieją żadne kryteria, za pomocą których można by zdecydować, co jest „najprawdziwsze” czy „najbardziej rozsądne”.

- Proszę o przykłady.

- Nie możesz powyciągać pojedynczych myśli z antyku czy średniowiecza, odrodzenia czy oświecenia i twierdzić, że to było właściwe, a tamto złe. Dlatego też nie możesz powiedzieć, że Platon się mylił, a Arystoteles miał rację. Nie możesz też stwierdzić, że Hume rozumował błędnie, a Kant i Schelling wysunęli właściwe wnioski. To niehistoryczny sposób myślenia.

- To brzmi nieciekawie.

- W ogóle nie możesz oderwać żadnego filozofa od warunków historycznych, w jakich żył, ani nawet żadnej myśli od warunków, w jakich się ukształtowała. Ale - i teraz zbliżamy się do kolejnego punktu - ponieważ stale dochodzi coś nowego, rozum jest progresywny. Oznacza to, że poznanie człowieka stale się rozwija, posuwa się naprzód.

- I może jednak mimo wszystko filozofia Kanta jest właściwsza od filozofii Platona?

- Tak, bo „duch świata” się rozwinął - i rozszerzył - od Platona do Kanta. Bo jakżeby inaczej. Ale, wracając do rzeki, możemy powiedzieć, że przybyło w niej wody. Upłynęło wszak ponad dwa tysiące lat. Kant mylił się przypuszczając, że jego prawdy pozostaną na brzegu rzeki niczym kamienie, których nic nie ruszy z miejsca. Również myśli Kanta poddawane są dalszej obróbce i także jego rozum stał się przedmiotem krytyki następnego pokolenia.

- Ale rzeka, o której mówiłeś...

- Tak?

- Dokąd ona płynie?

- Hegel stwierdził, że duch świata rozwija się ku coraz większej świadomości samego siebie. A z rzekami bywa tak, że im bliżej morza, tym stają się szersze. Według Hegla, w historii chodzi o to, że duch świata powoli budzi się do świadomości samego siebie. Świat przecież jest tu od dawna, ale przez ludzką kulturę i rozwój ludzkości duch świata staje się coraz bardziej świadomy swej istoty.

- Dlaczego jest tego taki pewien?

- Wskazuje na to jako realność historyczną, wcale nie ma zamiaru wróżyć. Każdy, kto studiuje historię, dostrzeże, że ludzkość stale kroczy ku lepszemu poznaniu samej siebie, ku samorozwojowi. Zdaniem Hegla, studia dziejów wykazują, że ludzkość porusza się ku coraz większej racjonalności i wolności. Śmiesznymi, niezgrabnymi krokami rozwój historyczny postępuje naprzód. Mówimy, ‘że historia „przekracza samą siebie” albo że jest „celowa”.

- Tak więc rozwój trwa.

- Tak, historia jest jak jeden długi łańcuch refleksji. Hegel wskazał również na pewne zasady, rządzące tym łańcuchem refleksji. Ktoś, kto gruntownie bada historię, zauważy, że każda myśl powstaje z innych, wcześniejszych myśli. Natychmiast jednak, gdy myśl zostaje przedstawiona, przeciwstawia się jej inna myśl. W ten sposób rodzi się napięcie pomiędzy dwoma przeciwstawnymi sposobami myślenia. Ale napięcie to neutralizowane jest przez trzecią myśl, która czerpie z obu to, co najlepsze.

- Masz jakiś przykład?

- Pamiętasz może przedsokratyków, którzy dyskutowali o zagadnieniu pramaterii i zmiany?

- Mniej więcej.

- Eleaci twierdzili, że właściwie jakakolwiek zmiana jest niemożliwa. W konsekwencji musieli zaprzeczyć istnieniu jakichkolwiek zmian, choć w każdej chwili rejestrowali je zmysłami. Eleaci bronili pewnego poglądu. Takie zajęcie stanowiska Hegel nazwał tezą.

- I co?

- Za każdym razem, gdy wysunięte zostaje jakieś zdecydowane twierdzenie, pojawia się twierdzenie przeciwne. Hegel nazwał je negacją. Negacją filozofii eleatów była koncepcja Heraklita, który powiedział: „Wszystko płynie”. Powstało napięcie pomiędzy dwoma diametralnie różniącymi się od siebie poglądami. Ale napięcie to „zostało zniesione”, gdy Empedokles stwierdził, że obie strony mają trochę racji, a trochę się mylą.

- Powoli rozjaśnia mi się w głowie...

- Eleaci mieli rację, że nic właściwie się nie zmienia, ale nie mieli racji twierdząc, że nie możemy zaufać naszym zmysłom. Heraklit miał rację, gdy mówił, że możemy ufać zmysłom, ale nie miał racji upierając się, że wszystko płynie.

- Ponieważ pierwiastków jest więcej niż tylko jeden. I one się nie zmieniają, zmieniają się tylko połączenia między nimi.

- Właśnie. Punkt widzenia Empedoklesa, który łączył te dwa przeciwne stanowiska, Hegel nazwał negacją negacji.

- Cóż za słowa!

- Te etapy procesu rozwoju nazwał tezą, antytezą i syntezą. Możesz na przykład powiedzieć, że racjonalizm Kartezjusza był te2ą, której przeciwstawiła się empiryczna antyteza. Wreszcie przeciwieństwo to, napięcie między dwoma różnymi sposobami myślenia, zostało zniesione przez syntezę Kanta. Kant w pewnych punktach przyznawał rację racjonalistom, a w pewnych - empirystom. Wskazał także, że obie strony myliły się co do pewnych ważnych punktów. Ale historia nie kończy się na Kancie. Synteza Kanta stała się punktem wyjścia do kolejnego trójczłonowego łańcucha refleksji, czyli „triady”. Bo również syntezę neguje nowa antyteza.

- To było bardzo teoretyczne.

- Owszem, wiele tu teorii. Ale Hegel wcale nie ma zamiaru wciskać historii w jakiś schemat. Uważał, że taki dialektyczny wzór da się odczytać z samej historii. Podkreślał, że odkrył pewne prawa rozwoju rozumu - czyli biegu ducha świata przez historię.

- Rozumiem.

- Ale dialektykę Hegla można zastosować nie tylko do historii. Również kiedy o czymś dyskutujemy czy coś rozważamy, myślimy dialektycznie. Próbujemy wytropić słabe punkty danego sposobu myślenia. Hegel nazwał to „myśleniem negatywnym”. Kiedy jednak wynajdziemy wady tego sposobu myślenia, możemy zachować z niego to, co najlepsze.

- Przykład!

- Gdy socjalista i prawicowiec zasiadają, by rozwiązać jakiś problem społeczny, szybko uwidoczni się napięcie między dwoma sposobami myślenia. Nie oznacza to, że jeden ma w pełni rację, a drugi całkiem się myli. Prawdopodobnie obaj mają trochę racji, i obaj się trochę mylą. Podczas dyskusji najprawdopodobniej zachowa się to, co najlepsze w argumentacji obu stron.

- Miejmy nadzieję.

- Ale kiedy tkwimy w samym środku takiej dyskusji, nie zawsze łatwo jest stwierdzić, co jest najbardziej rozumne. Właściwie dopiero historia rozsądzi, co było dobre, a co złe. „Rozumne” jest to, co „rzeczywiste”.

- Czyli właściwe jest to, co przetrwa.

- A może: przetrwa to, co jest właściwe.

- Nie miałbyś dla mnie przypadkiem jakiegoś przykładu?

- Sto pięćdziesiąt lat temu wielu ludzi walczyło o równouprawnienie kobiet. Ale wielu także zajadle się temu sprzeciwiało. Gdy dzisiaj zapoznamy się z argumentami obu stron, nietrudno stwierdzić, czyje były bardziej rozumne. Ale nie wolno nam zapomnieć, że jesteśmy „mądrzy po szkodzie”. Okazało się, że ci, którzy walczyli o równouprawnienie, mieli rację. Wiele osób oblałoby się rumieńcem ze wstydu, gdyby czarno na białym ujrzeli, jaki poglądy w tej kwestii wyrażał ich dziadek.

- O, na pewno. A co o tym myślał sam Hegel?

- O równouprawnieniu?

- A nie o tym mówiliśmy?

- Chcesz usłyszeć cytat?

- Chętnie!

- „Różnica między mężczyzną a kobietą jest taka sama jak między zwierzęciem a rośliną - pisał. - Zwierzę jest czymś bardziej zgodnym z charakterem mężczyzny, roślina czymś bardziej zgodnym z charakterem kobiety, ponieważ kobieta to raczej spokojne (podobne do rośliny) rozwijanie się, którego zasadą jest pewna bardziej nieokreślona jednia uczucia. Jeśli kobiety stoją na czele państwa - państwo znajduje się w niebezpieczeństwie. Działają one bowiem nie podług wymagań ogólności, lecz podług przypadkowej skłonności i przypadkowego mniemania. Kobiety zdobywają wykształcenie nie wiadomo jak, jak gdyby w atmosferze wyobrażeń, bardziej dzięki życiu niż dzięki zdobywaniu wiadomości, gdy tymczasem mężczyzna zdobywa sobie stanowisko tylko dzięki osiągnięciom myśli i dzięki wielu wysiłkom”.

- Dziękuję, to mi wystarczy. Nie chciałabym już słuchać podobnych cytatów.

- Ale ten cytat jest doskonałym przykładem, że uznawanie czegoś za rozumne podlega ciągłym zmianom. Pokazuje, że również Hegel był dzieckiem swoich czasów. I my także nimi jesteśmy. Nasze „oczywiste” opinie również nie wytrzymają próby dziejów.

- Czy masz jakiś przykład?

- Nie, na to, niestety, nie mam przykładu.

- Dlaczego?

- Dlatego że musiałbym wskazać coś, co już w tej chwili się zmienia. Nie mogę ci jako przykładu podać, że jeżdżenie samochodem jest nierozumne, ponieważ samochód zanieczyszcza przyrodę. Przecież już wielu ludzi sądzi podobnie. Byłby to więc zły przykład. Ale wiele z tego, co postrzegamy jako oczywiste, nie wytrzyma osądu historii.

- Rozumiem.

- Poza tym możemy zauważyć coś jeszcze: właśnie to, że wielu mężczyzn w czasach Hegla wypowiadało podobnie bezlitosne opinie o niższości przeciwnej płci, przyspieszyło wyzwolenie kobiet.

- Jak to możliwe?

- Wysunęli tezę, czyli „pozycję”. Powodem tego, że w ogóle musieli zająć jakieś stanowisko, był początek buntu kobiet. Nie trzeba przecież wyrażać swego zdania o czymś, co do czego wszyscy są zgodni. A im ostrzej się wypowiadali o niższości kobiet, tym silniejsza stała się „negacja”.

- Chyba rozumiem.

- Można więc powiedzieć, że najlepiej jest mieć energicznych przeciwników. Im bardziej skrajne są poglądy, tym silniejszą wywołują reakcję. Jest coś takiego, co nazywa się „wodą na młyn”.

- Mam wrażenie, że mój młyn zaczął się obracać bardzo energicznie.

- Również w sensie czysto logicznym czy filozoficznym często istnieje dialektyczne napięcie pomiędzy dwoma pojęciami.

- Podasz przykład?

- Kiedy zastanawiam się nad pojęciem byt, będę nieuchronnie musiał wprowadzić również pojęcie przeciwstawne, czyli niebyt. Nie można przecież zastanawiać się, czy się istnieje, bez refleksji, że się kiedyś przestanie istnieć. Napięcie między bytem a niebytem niweluje pojęcie „stawania się”. To, że coś się staje, oznacza w pewnym sensie, że jest i że nie jest.

- Rozumiem.

- U Hegla rozum jest więc rozumem dynamicznym. Ponieważ rzeczywistość cechują sprzeczności, również opis rzeczywistości musi być pełen przeciwieństw. Zaraz usłyszysz pewien przykład: podobno duński fizyk NIELS BOHR miał nad drzwiami wejściowymi zawieszoną podkowę.

- To przynosi szczęście.

- Ale to przecież przesąd, a Bobrowi można było przypisać wszystko, tylko nie wiarę w przesądy. Pewnego razu odwiedził go przyjaciel. „Nie wierzysz chyba w coś takiego?” - zapytał. „Nie wierzę - odparł Niels Bohr - ale słyszałem, że to działa, nawet jeśli się nie wierzy”.

- Zatkało mnie.

- Jego odpowiedź była właśnie dialektyczna, ktoś powiedziałby, że wewnętrznie sprzeczna. Niels Bohr, który podobnie jak nasz poeta VINJE znany był z ironicznego spojrzenia na życie i wychwytywania paradoksów, powiedział kiedyś: „Istnieją dwa rodzaje prawd. Są prawdy powierzchowne, których przeciwieństwo jest wyraźnie nieprawdziwe. Ale istnieją także prawdy głębokie, których przeciwieństwo jest równie prawdziwe jak one same”.

- I jakie to miałyby być prawdy?

- Jeśli na przykład powiem, że życie jest krótkie...

- Zgodzę się z tym.

- Ale przy innej okazji mogę rozłożyć ręce i stwierdzić, że życie jest długie.

- Masz rację. To też w pewnym sensie prawda.

- Dam ci jeszcze przykład, jak napięcie dialektyczne może wywołać spontaniczne działanie prowadzące do nagłej zmiany.

- Mów!

- Wyobraź sobie dziewczynkę, która stale odpowiada matce; „Tak, mamo. Dobrze, mamo. Jak chcesz, mamo. Oczywiście, zaraz to zrobię, mamo”.

- Aż mi ciarki chodzą po plecach!

- Z czasem matkę zaczyna irytować, że córka we wszystkim okazuje posłuszeństwo. Wreszcie krzyczy zdenerwowana: „Przestań być taka posłuszna!”, a dziewczynka odpowiada: „Dobrze, mamo”.

- Chyba bym ją trzasnęła.

- Prawda? A co byś zrobiła, gdyby zamiast tego odpowiedziała: „Właśnie, że chcę być posłuszna!”?

- Byłaby to dziwna odpowiedź. Może i wtedy bym ją uderzyła.

- Innymi słowy sytuacja ugrzęzła. Napięcie dialektyczne było tak zaostrzone, że musiała nastąpić jakaś zmiana.

- Masz na myśli rękoczyny?

- Powinniśmy jeszcze wspomnieć o ostatniej spośród cech filozofii Hegla.

- Siedzę i słucham.

- Pamiętasz, jak mówiliśmy o tym, ze romantycy byli indywidualistami?

- „Tajemna droga wiedzie do wnętrza”.

- Właśnie ten indywidualizm napotkał swą „negację” czy przeciwieństwo w filozofii Hegla. Hegel nadawał wielkie znaczenie temu, co nazywał „siłami obiektywnymi”. Miał na myśli rodzinę i państwo. Można powiedzieć, że Hegel z przymrużeniem oka traktował jednostkę. Uważał, że jednostka jest organiczną cząstką wspólnoty. Rozum czy duch świata uwidacznia się przede wszystkim we wzajemnym oddziaływaniu ludzi na siebie.

- Wyjaśnij mi to.

- Rozum przejawia się przede wszystkim w języku. A język nas kształtuje. Język norweski doskonale poradzi sobie bez pana Hansena, ale pan Hansen nie poradzi sobie bez norweskiego. A więc to nie jednostka tworzy język, lecz język tworzy jednostkę.

- No tak, można tak powiedzieć.

- Tak jak jednostka kształtowana jest przez język, tak samo kształtują ją także określone warunki historyczne. I nikt nie jest niezależny od tych warunków. Dlatego ten, kto nie znajdzie swojego miejsca w państwie, jest człowiekiem niehistorycznym. Pamiętasz może, że ta myśl była ważna także dla wielkich filozofów w Atenach. Tak jak nie można sobie wyobrazić państwa bez obywateli, tak też nie można sobie wyobrazić obywateli bez państwa.

- Rozumiem.

- Zdaniem Hegla, państwo to coś więcej niż pojedynczy obywatel. To nawet więcej niż suma obywateli. Według Hegla nie można „wypisać się” ze społeczeństwa. Dlatego ktoś, kto tylko wzrusza ramionami na społeczeństwo, w którym żyje, i pragnie „odnaleźć siebie”, jest po prostu błaznem.

- Nie wiem, czy całkiem się z tym zgadzam, ale dobrze, niech i tak będzie.

- Zdaniem Hegla, to nie jednostka „odnajduje siebie”, lecz duch świata.

- Duch świata odnajduje siebie?

- Hegel twierdził, że duch świata powraca do siebie trójstopniowe To znaczy, że trójstopniowo uświadamia sobie siebie.

- Dobrze, opowiedz mi o całych tych schodach.

- Najpierw duch świata uświadamia sobie siebie w jednostce. To Hegel nazwał rozumem subiektywnym. Wyższą świadomość duch świata osiąga w rodzinie, społeczeństwie i państwie. To Hegel nazwał rozumem obiektywnym, ponieważ jest to rozum, który objawia się we wzajemnym oddziaływaniu ludzi na siebie. Ale pozostał jeszcze ostatni stopień...

- Bardzo jestem ciekawa.

 

- Najwyższą formę samopoznania duch świata osiąga w rozumie absolutnym. A rozum absolutny to sztuka, religia i filozofia. Z nich wszystkich filozofia jest najwyższą formą rozumu, bo w filozofii duch świata zgłębia swą własną działalność w dziejach. Tak więc dopiero w filozofii duch świata spotyka samego siebie. Można chyba powiedzieć, że filozofia jest lustrem ducha świata.

- To jest takie tajemnicze, że chyba potrzeba mi trochę czasu, żeby to przetrawić. Ale podobało mi się to, co powiedziałeś na końcu.

- Powiedziałem, że filozofia jest lustrem ducha świata.

- To było piękne. Myślisz, że ma to coś wspólnego z lustrem w mosiężnych ramach?

- Tak, skoro już o to pytasz.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Zakładam, że to „mosiężne lustro” ma jakieś szczególne znaczenie, jako że stale jest wspominane.

- I pewnie domyślasz się, jakie jest to znaczenie?

- Nie, nie. Powiedziałem tylko, że lustro nie powracałoby tak często, gdyby nie miało jakiegoś szczególnego znaczenia dla Hildy i jej ojca. Jakie ma znaczenie, może nam zdradzić jedynie Hilda.

- Czy to ironia romantyczna?

- Beznadziejne pytanie, Zosiu.

- Ale dlaczego?

- Dlatego, że to nie my tym się zajmujemy. Jesteśmy tylko bezbronnymi ofiarami ironii. Gdy przerośnięte dziecko rysuje coś na kartce, nie możesz pytać papieru, co ma przedstawiać rysunek.

- Ciarki chodzą mi po krzyżu.