|
Co zrobił łódzki Urząd Marszałkowski dla kolei w naszym województwie?
Maciej Dutkiewicz
Pytanie to można sobie zadać po zapoznaniu się z pozytywnymi i budującymi informacjami o działaniach innych urzędów marszałkowskich. Podkreślić należy, że już od pewnego czasu urzędy marszałkowskie są zobowiązane ustawą do organizacji kolejowych przewozów pasażerskich na swoim terenie. Rodzi to pewne problemy jak na przykład kursowanie pociągów lokalnych tylko do granic wojewódzkich (często ostatnią stację pociągi takie mają nieomal w polu w niewielkim oddaleniu od miast leżących już w innym województwie) ale i niesie szansę na uzdrowienie zamierających od lat kolejowych przewozów lokalnych i regionalnych w Polsce. Już od mniej więcej od trzech lat większość województw posiada pewną ilość szynobusów – lekkich wagonów motorowych przydatnych głównie na lokalnych liniach kolejowych.
Pierwsze samorządowe szynobusy pojawiły się w Wielkopolsce, obecnie jest ich tam siedem. Obsługują trasę z Poznania do Wągrowca i Gołańczy oraz kursuję po dawnej Ostbahn z Piły do Krzyża. Kujawsko-pomorskie ma ich trzy sztuki, zamówiono łącznie osiem egzemplarzy. Lubuskie zamówiło cztery sztuki (dostarczono już dwie), dziś podpisano umowę z ZNTK Poznań na jeszcze jeden większy od poprzednich, dwuczłonowy. Lubelskie używa już na trasie z Lublina do Rzeczycy dwa małe autobusy szynowe. Również na Dolnym Śląsku na lokalne linie wyruszają codziennie dwa pociągi zakupione przez urząd marszałkowski. Jednym szynobusem dysponuje województwo śląskie, pomorskie, zachodniopomorskie, podkarpackie (w przyszłym roku będą cztery), warmińsko-mazurskie (otrzyma jeszcze trzy), małopolskie (zamówiono dwa). Opolskie natomiast czeka na dostarczenie z fabryki w Raciborzu pierwszego wagonu motorowego. Podlaski szynobus, wyprodukowany w Poznaniu, wyjedzie na trasę z Hajnówki do Siedlec w ciągu dwóch tygodni. Na tle tych wszystkich województw odcina się jedynie łódzkie, świętokrzyskie i mazowieckie. To ostatnie zadeklarowało jednak niedawno chęć zakupienia autobus szynowego na trasę z Sierpca do Nasielska i z Ostrołęki przez Małkinię do Warszawy. Mazowiecki urząd marszałkowski zakupił dotychczas jednak jeden nowoczesny niskopodłogowy pociąg elektryczny na linię Warszawskiej Kolei Dojazdowej, który kursuje na niej od początku września.
|
|
Opolskie Wiadomości Regionalne (wydawane przez Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego)
numer 1, wrzesień 2004 r.
SAMORZĄD PRZEJMUJE KOLEJ
Ryzyko na torach
Być może od połowy grudnia tego roku zamiast jeździć pociągiem należącym do PKP pojedziemy Opolską Koleją Regionalną. Samorząd województwa podjął na ostatniej przed wakacjami sesji decyzję o utworzeniu spółki i przejęciu przewozów regionalnych.
- Przedsięwzięcie nie jest łatwe, bo w żadnym kraju koleje regionalne nie są interesem dochodowym - przyznaje Andrzej Kasiura, członek Zarządu Województwa. - Za ich przejęciem przez samorząd przemawiało kilka faktów. Teraz działalność spółki PKP Przewozy Regionalne dotujemy pieniędzmi z budżetu województwa, a nie mamy wpływu praktycznie na nic. Po jej przejęciu będziemy decydować o tym, jak jest zarządzana, które linie pasażerskie rozwijać, jak racjonalizować koszty.
W 2003 roku uchwalony został rządowy program restrukturyzacji PKP, który przewiduje przejęcie przewozów pasażerskich przez spółki samorządowe. Od tej operacji ucieczki nie ma. Na podobny krok, jak opolskie, zdecydowało się w kraju już kilka województw – m. in. mazowieckie, kujawsko-pomorskie, podkarpackie, podlaskie.
Opolska Kolej Regionalna świadczyłaby przewozy pasażerskie i usługi im towarzyszące na terenie Opolszczyzny. Dodatkowo nowy przewoźnik zapewniłby regionowi połączenia z ważnymi ośrodkami w kraju: Warszawą, Katowicami, Krakowem i Wrocławiem. Planowane jest wprowadzenie szybkich połączeń pospiesznych: Opole-Kraków, Opole-Wrocław, Opole-Warszawa oraz pociągów do Wrocławia z czasem jazdy 60 minut (w cenie biletu osobowego). Połączenia na tych liniach miałyby zwiększyć atrakcyjność inwestycyjną regionu i ułatwić mieszkańcom Opolszczyzny dostęp do centrów administracyjno-kulturalnych.
Umowa zakłada, że województwo opolskie obejmie w spółce 51 procent udziałów (wkład pieniężny w wysokości 25.500 zł, a Przewozy Regionalne 49 procent – wkład 24.500 zł). W kolejnym etapie Przewozy Regionalne wniosą majątek, którym zarządza Opolski Zakład Przewozów Regionalnych (głównie tabor – zespoły trakcyjne, wagony), samorząd województwa – autobus szynowy.
W ocenie Instytutu Promocji i Rozwoju Kolei idea powołania opolskiej spółki jest sensowna. Przy otrzymywanych dotacjach – na poziomie 15,3 mln złotych – mogłaby ona wychodzić na zero. Atutem naszego regionu jest także zwarty system komunikacyjny.
- Zakładamy uatrakcyjnienie rozkładu jazdy - zapowiada Andrzej Kasiura. - Obsługa wielu, dotychczas nierentownych linii, po wprowadzeniu trzech szynobusów byłaby tańsza. Teraz koszt jednego kilometra trakcji obsługiwanego przez lokomotywę spalinową wynosi 23 złote, szynobusu – 9 złotych. Reaktywujemy linie kolejowe: Brzeg-Nysa i Kluczbork-Opole. Liczymy, że sprawnie działająca kolej przyciągnie tych, którzy od niej odeszli i będzie alternatywą dla tych, którzy korzystają także z usług innych przewoźników lub własnych środków transportu.
PKP Przewozy Regionalne (w Opolu zapewne – uwaga autora) zatrudniają 580 pracowników. Nowo powstająca spółka przejęłaby ich wszystkich. Dodatkowo zatrudnienie znalazłoby ok. 70 maszynistów, których usługi teraz się wypożycza (byłoby to tańsze rozwiązanie). Jaki byłby prawdopodobny scenariusz, gdyby samorząd nie zdecydował się na zawiązanie spółki? Andrzej Kasiura twierdzi, że rząd i tak przerzuci koszty utrzymania kolei regionalnych na samorządy. - Jeśli sami nie założymy spółki, przedsiębiorstwo PKP Przewozy Regionalne podzielone zostanie pomiędzy województwa: dolnośląskie i śląskie - mówi. - Kolej nadal będziemy finansować, nie mając żadnego wpływu na jej przebieg i funkcjonowanie. Trzeba więc było podjąć to ryzyko, bo właściwie nie ma innego wyjścia.
|
Łódź jest bez żadnych szynobusów, brakuje informacji o plana ich zakupu, zatem jak zwykle jest na samym końcu. Istotny jest również fakt, że wszystkie urzędy marszałkowskie otrzymują dotacje z budżetu centralnego na zakup nowego taboru, która przepada w przypadku braku takiego zakupu. Dziwić zatem mogą decyzje, a właściwie ich brak, naszego urzędu marszałkowskiego dotyczące przewozów kolejowych w naszym województwie.
Łódzkie jest również w grupie województw, które nie są zainteresowane tworzeniem nowych wojewódzkich spółek kolejowych, a zatem wykorzystaniem chyba ostatniej szansy na uratowanie od całkowitego upadku polskich kolei regionalnych. W tym roku, po zachętach ze strony rządu, mają powstać pierwsze spółki urzędów marszałkowskich i PKP. Urząd marszałkowski posiada pakiet kontrolny takiej spółki (51 proc. udziałów), zatem ma bezpośredni wpływ na wojewódzkiego operatora kolejowego. Dotychczasowa współpraca spółki córki - PKP Przewozy Regionalne należącej do holdingu PKP i poszczególnych urzędów marszałkowskich jest bardzo trudna gdyż te z roku na rok przekazują kolejom coraz większe dotacje, a połączeń regionalnych w rozkładach jest coraz mniej.
Powołano już do życia spółkę Kolej Mazowiecka, w międzyczasie zadecydowano o powstaniu nowych przewoźników kolejowych na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, wielkopolskiego, opolskiego. W ostatnich dniach powołano spółkę „Podkarpackie Przewozy Regionalne” i „Opolskie Koleje Regionalne”.
Należy się zatem spodziewać, że od grudnia 2004 roku, kiedy wejdzie w życie nowy rozkład jazdy, w niektórych województwach pociągi regionalne i lokalne będą już obsługiwane przez nowe spółki. Trudno ocenić dziś szanse na ich powodzenie. Samorządy nie mają doświadczenia w zarządzaniu połączeniami kolejowymi, istnieje też ryzyko że wszystkie problemy PKP (przerosty zatrudnienia, opieszałość pracowników, niemoc i nieudolność w zarządzaniu firmą, korupcja, nepotyzm i przede wszystkim kłopoty finansowane spowodowane powyższymi przyczynami) zostaną przeszczepione na nowe spółki. Negatywnie doświadczenia z prowadzenia własnej kolei ma również stare województwo lubuskie, które na początku lat 90 założyło spółkę Lubuska Kolej Regionalna. Kolej ta przez niecałe dwa lata obsługiwała połączenia lokalne, z których obsługi uprzednio zrezygnowały PKP, za pomocą używanych pociągów spalinowych przekazanych przez koleje duńskie (DSB). Pociągi te, wówczas trzydziestoletnie, były o wiele bardziej nowoczesne i komfortowe od tych nawet dzisiaj używanych przez PKP na trasach regionalnych. Podgrzewana woda w toaletach, specjalne przedziały dla rodziców z dziećmi, automatycznie zamykane drzwi, klimatyzacja, wygodne wnętrza są wciąż w polskich pociągach, zwłaszcza regionalnych i lokalnych niespotykane. Niestety LKR była przez PKP (wówczas monopolistę zarządzającego taborem i infrastrukturą) uważana za intruza i konkurencję na własnych torach, przez co nie można było nigdy ułożyć dogodnego dla pasażerów rozkładu jazdy, mnożono też inne przeszkody. Nie zaczęto również prowadzić przewozów towarowych, a srebrne pociągi bardziej przeznaczone do połączeń regionalnych niż typowo lokalnych okazały się i tak nieekonomiczne. Po niecałych dwóch latach połączenia obsługiwane przez LKR zostały zawieszone, pociągi zezłomowane, a linie kolejowe, nieużywane i systematycznie rozkradane przestały istnieć. Upadek tej kolei miał jednak miejsce w zupełnie innych warunkach prawnych niż dzisiejsze. Od czasu ostatniej restrukturyzacji PKP, kiedy podzielono je na paru przewoźników (PKP-Cargo, PKP-Inter City, PKP–Przewozy Regionalne, itd. ...) i wydzielono infrastrukurę (Polskie Linie Kolejowe – PLK S.A.) inni, prywatni przewoźnicy otrzymali prawo dostępu do torów i stacji, a zatem prowadzenia przewozów towarowych i pasażerskich na równych prawach z dotychczasowym monopolistą PKP. Brzmi to bardzo pozytywnie, jednak dotychczas żaden prywatny operator pasażerski nie pojawił się na polskich kolejach.
Jedynie na kolejach wąskotorowych są prowadzone przewozy pasażerskie przez innych przewoźników niż PKP. Wszystkie koleje wąskotorowe w Polsce są już pod zarządem samorządów terytorialnych, a wynika to z tego że PKP uznało je za absolutnie nierentowne i wobec tego postawiło samorządy przed wyborem: przejęcie kolei z jej całym majątkiem albo kompletna likwidacja. Na wielu samorządowych wąskotorówkach prowadzi się już tylko ruch turystyczny lub towarowy, zrezygnowano zatem z regularnych przewozów mieszkańców, jednak obecna eksploatacja nie przynosi strat. Istnieją dwie kolejki wąskotorowe na których utrzymano ruch pasażerski.
Jedna z wymienionych kolejek przebiega zachodnim skrajem województwa łódzkiego łącząc Ozorków, przez Łęczycę z Krośniewicami. Operatorem jest Stowarzyszenie na Rzecz Kolejowych Przewozów Lokalnych (SKPL). Stowarzyszenie to, już po miesiącu zarządzania (od 31.X.2002 r.) Krośniewicką Koleją Dojazdową, doprowadziło do wzrostu przewozów pasażerów o ponad 100% (z 800 do 2000 osób miesięcznie), w porównaniu z ostatnim okresem eksploatacji pod zarządem PKP. W rozkładzie jazdy codziennie na szlak KrKD wyrusza 18 pociągów osobowych, w dni targowe uruchamiane są jeszcze cztery dodatkowe. Aby poprawić dostępność kolei przy ustalaniu rozkładów jazdy prowadzono konsultacje społeczne, wprowadzono przystanki „na żądanie” i otwarto nowe. Od września 2004 roku SKPL jak ogromna większość zarządów kolei w Europie, w odróżnieniu od PKP honoruje studenckie karty zniżkowe ISIC.
Koszt tzw. „pociągokilometra” na KrKD jest pięciokrotnie niższy niż w PKP, a pokrycie kosztów przychodami kształtuje się poziomie 50-60% co jest wynikiem bardzo dobrym jak na pociągi lokalne. Podkreślić należy, że koleją tą absolutnie nie interesuje się Urząd Marszałkowski województwa łódzkiego, który wielokrotnie odmawiał dofinansowania, pomimo przedstawiania szczegółowych analiz finansowych wszystkich kursów pociągów i oceny ich rentowności, z puli środków pozostających w gestii marszałka województwa. Odmowa była umotywowana istnieniem równoległej komunikacji autobusowej pomimo faktu iż miejscowości obsługiwane przez KrKD nie pokrywają się z ofertą przedsiębiorstw autobusowych – o czym świadczy powodzenie nieistniejących wcześniej kursów szkolnych i targowych.
Powyższy przykład nie jest jedynym ilustrującym bierność łódzkiego urzędu marszałkowskiego w organizacji przewozów kolejowych. Kursowanie pociągów na linii kolejowej przechodzącej przez Wieluń jest zagrożone likwidacją z powodu braku koncepcji jej finansowania ze strony samorządu województwa łódzkiego. Prawie każde połączenie kolejowe w województwie łódzkim, z wyjątkiem z Warszawą nie jest dostosowane do potrzeb pasażera. Łódź już jakiś czas temu straciła bezpośrednie połączenia ze Skarżyskiem–Kamienną. Nie mamy bezpośredniego połączenia z Radomiem. Jeśli wybieramy podróż do Berlina popularnym pociągiem intercity - Berlin-Warszawa-Expres, w Kutnie stracimy prawie godzinę na przesiadkę gdyż nie ma odpowiedniego połączenia regionalnego. Zapowiedziano też wydłużenie czasu podróży pociągiem do Poznania o godzinę gdyż, nie wiadomo czemu nagle PKP zdecydowało, że pociąg Włókniarz będzie kursował przez Kalisz, a nie po niedawno wyremontowanych torach od Kutna do Poznania. Przykłady braku połączeń i ich likwidacji można mnożyć w nieskończoność.
Powody bierności i braku i zainteresowania naprawą sytuacji kolei regionalnych ze strony samorządu są nieznane. Czy może partie koalicyjne narzekają na brak fachowców? A może wystarczy skorzystać z doświadczeń innych województw, które przynajmniej podejmują próby uzdrowienia połączeń regionalnych?
Łódź, wrzesień 2004
|
|