Artykuły:
>Po co to komu?
>Wybór artysty
>Przed i po
>Różne
>Pieprzenie
>Ble, ble, ble
>Olśnienie
>(sic)!
>O zachowaniu
>Lament
>Początek
>Coś o niczym
>Nurtujący nurt,czyli często zadawane pytania
>Boli, nie boli...
>Unikatowe dzieło sztuki
>Dorosła dojrzałość
>Pieprzenia ciąg dalszy, czyli dupy trucie
>Żółtaczka, HIV i inne przyjemności
>Ruchome piaski
>Ryba znaczy Szatan?!
>S(t)ymulator >Tatuaż z surówkami na wynos 100g 20 zł !NEW! >"Mamo, daj na tatuaż..." !NEW! >Machineria !NEW! >KONFESJONAŁ !NEW! >Fajnie jest być głupkiem !NEW!
Sylwetka:
>IFs
>Qui_Gon
>Chris
>Ponton
>Filo

Tatuaż z surówkami na wynos 100g 20 zł

   Cena tatuażu... Odkąd pamiętam, zawsze raz na jakiś czas trafiał się człowieczek, dla którego nie istotne było wykonanie tatuażu, jego jakość a czasem nawet wzór lecz cena. Ile wyściskanych i ciężko zarobionych pieniędzy będzie musiał oddać temu złodziejowi tatuażyście. Z marszu najważniejsze pytanie to ile będzie go ta zabawa kosztowała... Było to do zignorowania, taki żyjący dawca mózgu trafiał się nie za często i zwykle jeśli kwota przekraczała 100 zł to robił duże oczy i zawijał się znowu pod ten sam kamień, spod którego właśnie wylazł... To czasem pozwalało na perfidne, podłe lecz jakże czasem przyjemne nabijanie się (ładnie to można określić jako zwalczanie głupoty, rzecz niemożliwa ale próbować można) z owego wytrysku intelektu. Czas mija i... Lipa straszna moi drodzy, za postępem i rozwojem tatuażu w Polsce nie idzie ubytek tego typu gryzoni! Jest nawet gorzej, jest ich coraz więcej.
   Nie odnoszę tego do własnego przykładu, to suma różnych opinii osób pracujących w tym zawodzie. Zanim przejdzie się do realnej rozmowy o wzorze czy nawet podstawowe kwestie odnośnie higieny itp. najpierw sakramentalne : „Ile kosztuje tatuaż?” albo „Ile bierzesz za tatuaż?” i tego typu pierdoły. Człowiek zaś jak mantrę powtarza, że to zależy od wzoru i ble ble ble... Nawet jeśli skierujemy rozmowę na inny temat to i tak jak bumerang wróci do nas uporczywe pytanie o koszta, trafi nas w szczękę i cała zabawa zaczyna się od początku. Klienci przestali szukać artysty lecz studia, takiego gdzie będzie najtaniej a i jeszcze radocha będzie większa jak przypadkiem tatuaż się uda. Wiadomo, nie każdy.
   Czy cena tatuażu jest taka wysoka? Czy cennik z jakim się spotykamy w salonie jest jak u pirata na giełdzie? Czy jeśli decydujemy się na coś, co ma na nas pozostać na trochę dłużej to nie warto za to zapłacić trochę więcej i mieć pewność, ze nie będzie trzeba jak dupy tego miejsca czasem zakrywać?! Jak praktyka pokazuje, niestety logika pewnych organizmów jest zupełnie inna. Jakby kupowali ziemniaki na bazarze, byle taniej.
   Tutaj znowu dokonuje się następny podział. Jedno stado będzie krążyć od salonu do salonu i pytać do znudzenia o jeden wzór. Wreszcie znajdzie jakieś „upragnione” studio i będzie szczęśliwe albo nie. Rozwiązanie na pozór słuszne, wolny rynek, jest wybór, można kombinować i szukać optymalnego rozwiązania. Oczywiście trzeba tutaj pominąć taki mało znaczący szczegół przy tatuażu jak talent jego twórcy. Z perspektywy takiego „byznesmena” zdolności i umiejętności tatuażysty są tak znaczące jak miesiączka pingwinów. 15% tego masowego tatuowania kończy się coverem. Nie jest to aż tak przerażający wynik.
   Kolejna grupa to niezdecydowane marudy...Wahają się pomiędzy marnym salonem a amatorem, który od roku bawi się w tatuaż (inaczej tego nazwać nie można). Estetyka i umiejętności oczywiście pomiędzy przepisami na pomidory w cieście czyli na samym dnie kosza. Tutaj procent poprawek jest wyższy zwykle choć nie jest to jeszcze trauma.
   I na sam koniec moi ulubieńcy, czyli organizmy tak skomplikowane jak pantofelek, dla których wystarczającym wysiłkiem intelektualnym jest regularne oddychanie. Taki stworek podrepcze radośnie do innego muppeta i zażyczy sobie tatuażu. Koszta na poziomie 60 zł, struna ostrzona na kamieniu i perełka bądź jakiś czeski tusz. Owy muppet ma za sobą aż trzy prace z czego dwie na sobie i pokazuje wesoło zdjęcia innych tatuażystów jako swoje.
   Blizny, alergia, płacz i lament... Poprawek mnóstwo. Jest jeszcze całkowicie z kosmosu kategoria stworzeń, które uważają, że taki tatuaż jest świetny a inni się nie znają bo to powrót do korzeni tej sztuki. Chyba te korzenie dawno w gówno wrosły... cała ta sytuacja przypomina trochę Lotto, wielu gra ale wygrywa tylko parę osób.
   Zatem nie lepiej zaoszczędzić kilka złotówek i od razu zrobić tatuaż u kogoś, kto ma o tym pojęcie? Przecież cover-up jest zawsze droższy niż praca na czystej skórze. Do tego jest zawsze obciążony ograniczeniem, nie wszystko można zakryć bądź przerobić tak jak byśmy chcieli. Zapewnienie warunków do sterylnej pracy kosztuje, igły, farby etc. też. Do tego dochodzi nakład pracy artysty, który nie jest taki mały jak się czasem wydaje. Jest też kwestia wliczenia w cenę osobistych zachcianek właściciela salonu...Czasem nieświadomie kupujemy mu np. zestaw kina domowego, zawyżył celowo cenę bo akurat zbiera na takie a nie chce mu się rozbijać innej puli pieniędzy. To jest niesmaczne, ale co zrobić, nie ma rady na sumienie takiego pajaca.
   Tatuaż musi kosztować swoje. Czasem nawet warto przepłacić za niego i mieć jednak pewność, że zostanie wykonany przez fachowca a nie imitację artysty. Jeśli kwota jest bardzo niska, może to oznaczać, iż tatuazysta nie ma bladego pojęcia co ile kosztuje, nigdy nie zamawiał nic przeznaczonego do tatuażu więc kwota jakiej się domaga jest tylko jego wymysłem. Piszę o tym, bowiem jest część zainteresowanych tatuażem, która nie ma bladego pojęcia o kwestiach technicznych związanych z wykonaniem tattoo i nie chce mieć. Ich wola i trzeba ją uszanować. Jednak to zwiększa w ich przypadku ryzyko oszustwa, tym razem ignorancja może stać się realnym zbawieniem...
   Znowu trzeba się zmusić do okrutnego i nieludzkiego wysiłku...myślenia. Czasem warto na zimno przeliczyć co się bardziej opłaca, raz a dobrze, czy tatuaż z odzysku.

Dante

07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...

Dante:
GG: 4462987