|
Olśnienie
Pisząc kolejny artykuł, doznałem pewnego olśnienia. Czy
tak naprawdę ktoś pyta się przyszłego posiadacza tatuażu,
czym dla niego będzie akurat ten wzór? Nie mówię tutaj o totalnym
natręctwie i dobitnego wypytywania, dlaczego tak a nie inaczej.
Ale jak głębokie jest pojęcie czyjegoś estetyzmu? Tatuażysta
powinien patrząc na osobę widzieć czy dany motyw pasuje do
osoby czy nie koniecznie. Ja wiem, że sam sobie zaprzeczam,
ponieważ wcześniej głosiłem liberalne poglądy a nagle chce
przyporządkować każdemu tatuaż. Nie oto mi chodzi. Jeżeli
mamy przedstawiciela jakiejś subkultury to powinniśmy wiedzieć,
jakie są charakterystyczne dla niej motywy. I tak np. metal
będzie unikał krzykliwych kolorowych wzorów i raczej zainteresują
go jakieś bestie i biomechanika. Natomiast nazywana tak przeze
mnie kultura kiczu i plastiku wybierze raczej tribale i kolorowe,
żywe motywy. Oczywiście ma się to nijak do osobistych upodobań
każdego klienta. Powyższych kilka zdań w tym przypadku nie
ma najmniejszego sensu. Ale czy do końca? To, co piszę to
prywatna refleksja a nie udowodniona naukowo regularność.
Zmierzam do tego, aby przedstawić kolejny problem, z jakim
borykamy się w tej tematyce. Brak czasu i indywidualnego podejścia
do człowieka. Ja wiem, że nie zawsze jest czas, aby dokonać
dokładnej i wnikliwej analizy psychologicznej, w pełni to
rozumiem. Jednak apeluję o odrobinę uwagi. Spotykałem kilkakrotnie
ludzi, którzy za namową tatuażystów popełnili życiowy błąd
i teraz się wstydzą tego tatuażu. Twierdzą, że pełni zachwytu
i podnieceni z powodu czegoś nowego nie myśleli logicznie
i dali się zmanipulować. A to kosztuje. Przecież te 10 minut
rozmowy na temat wzoru nikogo nie zbawi. Można je poświęcić
na rozmowę, która dla tatuażysty znaczy tyle, co nic natomiast
dla tego człowieka może to być życiowa decyzja. Nasze społeczeństwo
jest nadal zacofane i ksenofobiczne. Jeśli ktoś przychodzi
i decyduje się na tatuaż na dłoni, to co wtedy następuje?
Jedni zacierają nogi i ręce, bo taki tatuaż jest ze względu
na stopień trudności droższy. Znowu chcę przeprowadzić małą
symulację w stylu „co by było gdyby...”
Mamy (niech nazywa się załóżmy Franek) człowieczka w wieku
19 lat. Jest średnio zamożny, ale jakoś uskładał na ten wymarzony
tatuaż. Uparł się, że ma to być smok na zewnętrznej części
dłoni. Tatuażysta nie odmówił i wytatuował upragniony motyw.
Franek wzorowym uczniem nie był, więc studia to nie dla niego.
No, ale cholerne WKU nie daje żyć, więc trzeba się na jakiś
przetrwalnik zaczepić. Idzie do jednego ze znamienitych typów
uczelni, jakim jest policealne studium. Był na komisji wojskowej
powtórnie i ucieszył się niezmiernie, iż z kategorii A zrobiła
mu się D. Został skierowany na badania do psychologa gdzie
też trochę naściemniał, przez co dostał skierowania na badania
do specjalistycznego ośrodka. Na badaniach się nigdy nie stawił,
a za szkołę płacić trzeba. Starzy nie chcą dawać kasy, no
bo syn jest w wieku czynnym zawodowo i na dodatek uczy się
zaocznie więc czemu ma siedzieć w domu i zbijać bąki. Trzeba
by poszukać jakiejś pracy. Znalazł interesujące ogłoszenie
zgodne z jego kwalifikacjami, złożył CV i został zaproszony
na rozmowę kwalifikacyjną. Tam okazało się, że ma najlepsze
predyspozycje do podjęcia takiej pracy. Niestety kierownik
do spraw rekrutacji powiedział, że no może on i się nadaje,
ale niestety nie chce widzieć w swojej firmie żadnych „patologii”.
Nie wyjaśnił, co rozumie pod pojęciem patologii, ale Franek
nie był konfliktowym osobnikiem, więc udał się w inne miejsce,
aby tam próbować swoich sił. W kolejnej firmie sekretarka
już na wstępie odmówiła przyjęcia jego papierów dając dobitnie
do zrozumienia, co jest przeszkodą. Pomyślał, że kierowca
nie będzie miał problemów z tego typu rzeczami, więc chciał
zrobić prawo jazdy. I tu spotkał go kolejny zawód, ponieważ
ze względu na orzeczenie wojskowego psychologa nie przeszedł
pomyślnie badań. Cholera, co dalej robić? Starzy cisną, że
obibok a w szkole to już się pokazać nie mogę i straszą mnie
procesem. Wiem!!! Supermarket. Kicha niestety. Tutaj prezencja
również ma znaczenie. Nie chcieli go przyjąć nawet na magazyn,
aby tam sobie spokojnie tyrał i nikt go nie widział z kupujących.
No to może jakiś Fast food. Ale tym razem odwalimy cwaniaczka
i zasymulujemy problemy z tą ręką, oparzenie np. Tym razem
się udało, a jak szef się przyzwyczai to mu się to pokaże
i będzie wszystko dobrze. Po 2 miesiącach nadeszła chwila
prawdy, czas zdjąć opatrunek. Nie poszło to wszystko zgodnie
z oczekiwaniami, ponieważ Franek dostał dyscyplinarkę i miał
przez to bubla w dokumentach. Szkoła dała o sobie znać i do
Franka zapukał komornik. Udał się nasz bohater do zatrudniaka,
może tam coś będzie. Zajął swoje miejsce w niekończącej się
kolejce do nikąd. Po 2 miesiącach stania w kolejce i ciągłego
odprawiania z kwitkiem zaczął miewać stany lękowe i depresyjne,
zaczął pić na umór. Nagle doznał olśnienia!!! Kiedyś kolega
opowiadał o wywabianiu tatuażu kwaskiem cytrynowym i stopniowym
wydrapywaniem tatuażu. Na początku szło nawet nieźle, tak
przypuszczał. Bolało jak cholera, ale trzeba się poświęcić
dla sprawy. Po kolejnym zbiegu, rano zobaczył na ręku siną
plamę. Pomyślał, że to czasowy efekt uboczny i po jakimś czasie
to przejdzie. Nie chciało przejść. Ręka bolała coraz gorzej
i gdy któregoś dnia zemdlał matka wezwała pogotowie. Franek
obudził się w szpitalu, lekko oszołomiony. Słyszał od lekarza,
że przeżyje i że wszystko dobrze się skończyło. Pomyślał,
że jak tylko stąd wyjdzie to będzie musiał bardziej uważać
i zwracać uwagę na higienę, kiedy będzie usuwał tatuaż. Poczuł
silne swędzenie na miejscu gdzie znajdował się tatuaż. Odruchowo
sięgną ręką, aby się podrapać i zamarł. Jego ręka zaczynała
się dopiero od łokcia w górę.
Ta historyjka jest całkowicie fabularna. Mogła się skończyć
inaczej. Franek mógł znaleźć przyzwoitą robotę, nieźle zarabiać
a stare, grube pryki mogłyby się okazać szałowymi blondynkami
otwartymi na wszelkie modyfikacje ciała. Ale powiedzcie sami,
ile razy w życiu się zdarza taki szef? Niech to opowieść stanie
się kolejnym przesłaniem, że tatuaż to zajebista odpowiedzialność.
Musiałem użyć tak dobitnego sformułowania, ponieważ nie wiem
jak już bardziej to podkreślić. Mam tylko cichą nadzieję,
że moje proroctwo dotrze do was wreszcie i zaczniecie myśleć,
co robicie.
Nikt nie wymaga, od tatuażysty biegłej znajomości ani zgłębiania
NLP (neurolingwistyczne programowanie) oraz analizy transakcyjnej
np. jednak każdy, kto decyduje się wykonywać jakiś zawód,
w którym może dojść do zagrożenia życia powinien wiedzieć
jak odnieść się do potencjalnego klienta. Jeśli nawet go zniechęcimy
teraz, to on i tak, jeśli będzie nadal chciał, wróci do was.
To nie zmniejszy waszego zysku a podniesie renomę. Jeśli będziecie,
choć w kilku procentach psychologami możecie pomóc wielu ludziom
a to jest ideą tatuażu jak mniemam. Doprawdy, nie bójcie się
myśleć, to nie boli.
Dante
|
|
|
|
|
|
07 III 2007
by Dante
800x600 or ++
IE, Opera, Netscape, Mozilla i inne...
Dante:
GG: 4462987
|
|